Wielu wierzących chrześcijan, konfrontując swoje życie z opisem życia Apostołów, o którym czytają w Dziejach Apostolskich, czuje frustrację. Chcieliby żyć wiarą tak jak Apostołowie, ale nie potrafią. Chcieliby tak jak Apostołowie się modlić, ale kiedy się modlą, czują zniechęcenie i nie mają pragnienia modlitwy. Chcieliby jak Apostołowie głosić Ewangelię, ale nie potrafią mówić innym o swojej wierze, często się jej wstydząc i obawiając, że z jej powodu zostaną odrzuceni w swoich środowiskach. Chcieliby, aby ich moralność przypominała moralność Apostołów, ale nie potrafią poradzić sobie ze swoimi ułomnościami, przyzwyczajeniami i słabościami.

Dlaczego 2 tys. lat temu chrześcijanie byli zdolni do głębokiej relacji z Bogiem, do odważnego głoszenia Dobrej Nowiny i radykalności w aspekcie moralności, a my dziś nie potrafimy im dorównać? Czy byli silniejsi, odważniejsi, czy w ich kulturze było prościej? A może to dlatego, że przebywali z Jezusem w Jego wcielonej postaci? Same przekazy ewangeliczne odpowiadają nam, że nie. Aż do ukrzyżowania Chrystusa byli równie grzeszni, bojaźliwi, i słabi jak my dzisiaj. Wyraźnie widzimy to w najważniejszy momentach Paschy Jezusa, kiedy nie chciało im się modlić w Ogrójcu, kiedy uciekli spod krzyża i pozamykali się, w obawie przed opresjami ze strony Żydów. To, co pozwoliło im stać się odważnymi i świętymi heroldami Bożego zbawienia wydarzyło się 50. dni po Zmartwychwstaniu Syna Bożego. Wówczas to, modląc się w wieczerniku, zstąpił na nich Duch Święty. I to wydarzenie uczyniło Apostołów takimi, jakich znamy ich z Dziejów Apostolskich.

To Duch Święty jest tym, dzięki któremu mamy w Chrystusie przystęp do Ojca. To w Nim możemy wołać Abba. Dlatego potrzebujemy Go, aby móc budować relację z Ojcem, aby móc przed Nim stanąć. On budzi w nas pragnienie tej relacji, budzi w nas pragnienie modlitwy i służby Bogu. I to On nas do tej modlitwy uzdalnia. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8, 26) – uczy św. Paweł. Kiedy więc nie potrafisz się modlić, kiedy wydaje ci się, że twoja modlitwa jest sucha i bezowocna, poproś Ducha Świętego, aby to On modlił się w Tobie. Kiedy czujesz niechęć do modlitwy i ciężko ci się do niej zmobilizować, poproś Ducha Świętego, aby to On dał ci pragnienie modlitwy, pragnienie przebywania z Bogiem. Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia i działania zgodnie z Jego wolą. (Flp 2, 13)

Bóg, zawierając swoje przymierze z ludem Izraela, nadał mu swoje prawo. Żydzi jednak nie byli zdolni przestrzegać 613 przykazań. Przez grzech pierworodny człowiek jest skazany na drzemiącą w nim pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę życia (Por. 1J 2, 16). Ale Bóg zapowiedział Nowe Przymierze, które rozpoczęło się razem z Ofiarą Chrystusa. Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu (Jr 31,33) – powiedział przez proroka Jeremiasza. A ustami Ezechiela zapowiedział: I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali (Ez 36, 26-27).

Duch święty zabiera nasze zatwardziałe, kamienne serca, i daje nam nowe, pełne Jego miłości. On jest tym, który niemożliwe do wypełnienia prawo spisane na papierze wpisuje w nasze serca, czyniąc je naturalną częścią naszego jestestwa. Będąc miłością, przemienia życie człowieka, zamieniając na miłość grzech i nienawiść. Uzdalnia nas do tego, abyśmy zwyciężyli swoje pożądliwości. Tak jak Boże tchnienie powołało do istnienia uporządkowany świat z nicości, tak Duch Święty wnosi porządek i pokój w życie chrześcijan. Kiedy Samson został związany przez Filistynów powrozami, opanował go Duch Pana i te powrozy stały się dla niego słabe jak lniane włókna spalone ogniem (Sdz 15, 14). Ta historia z Księgi Sędziów jest obrazem naszego życia duchowego. Duch Święty sprawia, że powrozy naszego grzechu, nałogów, uzależnień i pożądliwości stają się dla nas łatwe do rozerwania. Duch Święty daje siłę do pokonania grzechu i do życia w świętości.

Kiedy w dzień Pięćdziesiątnicy Ojciec zesłał Ducha Świętego na zgromadzonych w wieczerniku uczniów, ci przestraszeni wcześniej ludzie wyszli z zamknięcia i zaczęli odważnie głosić Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. To Duch Święty uzdalnia chrześcijanina do dawania świadectwa o swojej wierze. Zabiera strach i daje narzędzia, aby skutecznie nieść Dobrą Nowinę w swoim środowisku. On posługuje się człowiekiem, aby przez niego kontynuować dzieło głoszenia Królestwa Bożego. Kościół, który został przez Boga powołany do tej właśnie misji, jest jak pisze św. Paweł jednym ciałem. Ciałem, w którym każdy z członków ma swoje zadanie i każdy jest konieczny, aby to ciało mogło być w pełni sprawne. Każdy chrześcijanin został przez Boga obdarzony indywidualnym i tylko sobie właściwym powołaniem, które spełniając, buduje Kościół i niesie zbawienie Chrystusa. Duch Święty daje nam dary, których potrzebujemy, aby móc to powołanie spełnić.

Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra. Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu, innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce. (1 Kor 12, 7-11).

Ci sfrustrowani chrześcijanie, o których mówiliśmy na początku, przypominają człowieka, który dostał od przyjaciela najlepszy model samochodu. Zamknął go jednak w garażu i codziennie rano denerwuje się tym, że musi chodzić pieszo do pracy. Dar Pięćdziesiątnicy jest udziałem każdego, kto przyjął chrzest. Pełnię darów Ducha Świętego otrzymujemy w sakramencie Bierzmowania. Jednak często żyjemy tak, jakbyśmy wcale Ducha Świętego nie otrzymali. Bóg nie sprzeciwia się ludzkiej wolności. Duch Święty nie będzie w nas działał, jeżeli Mu na to nie pozwolimy. Święty Paweł pisze do Efezjan napełniajcie się Duchem (Ef 5, 18b). Żeby móc mieć udział w bliskości Boga, świętości i darach Ducha Świętego, musimy nieustannie prosić Go, aby nas napełniał. Nieustannie pozwalać Mu przychodzić i wylewać się na nas. Nieustannie otwierać Mu swoje serca. On przychodzi do nas wciąż na nowo, przede wszystkim w sakramencie Eucharystii, ale też dzięki naszej prywatnej modlitwie, kiedy Go o to prosimy.

-I ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka,  znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (Łk 11 9-13).

Jezus stawia sprawę bardzo jasno. Wszystko, co trzeba zrobić, aby otrzymać od Ojca Ducha Świętego, to o Niego poprosić. Nie trzeba nic więcej. Nie trzeba spełniać żadnych wymagań. Wystarczy poprosić. I to właśnie prośba o Ducha Świętego i otwarcie się na Jego działanie czyni życie chrześcijanina takim, jakim było życie bohaterów Dziejów Apostolskich. Święty Jan Paweł II codziennie prosił o Ducha Świętego prostą modlitwą, której nauczył się od swojego ojca. Warto przyjąć ten jego zwyczaj i podobnymi słowami, każdego dnia, prosić Ojca o udział w cudzie Pięćdziesiątnicy:

Duchu Święty, proszę Cię

o dar mądrości do lepszego poznawania

Ciebie i Twoich doskonałości Bożych,

o dar rozumu do lepszego zrozumienia

ducha tajemnic wiary świętej,

o dar umiejętności,

abym w życiu kierował się zasadami tejże wiary,

o dar rady, abym we wszystkim u Ciebie szukał rady

i u Ciebie ją zawsze znajdował,

o dar męstwa, aby żadna bojaźń ani względy ziemskie

nie mogły mnie od Ciebie oderwać,

o dar pobożności, abym zawsze służył Twojemu Majestatowi z synowską miłością,

o dar bojaźni Bożej, abym lękał się grzechu,

który Ciebie, o Boże, obraża.

Przyjmijcie ode mnie tę modlitwę, której nauczył mnie mój ojciec i pozostańcie jej wierni – powiedział papież w czasie swojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny.

Karol Kubicki