Jeden ze świadków mówi: - Wszędzie były ciała bez głów. Jakaś kobieta krzyczała trzymając dziecko w jej rękach „gdzie jest moje dziecko?”. Powiedziałam jej, że trzyma je w rękach, lecz ona odparła, że miała jeszcze jedno i nie może go znaleźć". Kolejny świadek: - Usłyszałem wybuch, a następnie krzyk mężczyzny w języku arabskim. Przede mną stała para wypłacająca gotówkę. Wtedy nastąpił wybuch. Kobieta straciła obie nogi, jej mąż jedną, tak samo policjant. Popękały witryny sklepowe, wszędzie była krew, starałem się pomóc ludziom wydostać się stamtąd".

Jedna z pracownic lotniska mówi: - Usłyszałem pierwszy wybuch. Pomyślałem, że to jakiś wewnętrzny problem. Pięć minut później nastąpiła druga eksplozja. Razem z kolegą schowaliśmy się na zapleczu i czekaliśmy tam przerażeni przez pół godziny. Potem przybyła ochrona, która powiedziała, że wybuchły dwie bomby, a trzecia nie".

- Wszędzie była krew. To była apokalipsa - dodaje menadżer działającej na lotnisku kafejki Sanmir Derrouich. 

Okoliczne kawiarnie i restauracje są zamknięte.  - Boję się. To, co się dzieje, to szaleństwo —powiedziała PAP sprzedawczyni w sklepie w zamykanym właśnie punkcie ze zdrową żywnością tuż przy siedzibie KE. 

mko/politcio/PAP/wPolityce