Fronda.pl: Dziś rozpocznie się szczyt NATO w Warszawie. Zapewne zostaną podjęte tam decyzje o wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu. Chyba nie ma co ukrywać, że ma to związek z polityką Rosji. Czy mamy do czynienia z rzeczywistą zmianą podejścia NATO wobec zagrożeń płynących ze wschodu Europy i czy będzie wiązało się to ze wzrostem poziomu bezpieczeństwa Polski?

Dr Marek Madej z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego: Zmiana podejścia nie jest zmianą, która następuje dopiero w Warszawie. Wzmocnienie wschodniej flanki jest głównie konsekwencją wydarzeń na Ukrainie z 2014 r. i sczytu w Walii w tym samym roku. Od tego czasu sytuacja geopolityczna nie zmieniła się. Konflikt na Ukrainie, mimo że zamrożony, de facto nadal trwa. Rosja nie zmienia swojej retoryki, traktuje NATO jako zagrożenie i rości sobie prawa do „porządkowania” sytuacji na wschodzie kontynentu. Dlatego Sojusz Północnoatlantycki uznaje, że zwiększona, ale przecież nie dramatycznie, obecność wojskowa na wschodzie jest potrzebna do zapewnienia większego spokoju państwom członkowskim w naszej części Europy. Na polskie bezpieczeństwo może wpływać w tym sensie, że oczywiście nie zlikwiduje zagrożenia w pełni, bo to jest niemożliwe, ale pozwala z większym spokojem funkcjonować i daje sygnał, że NATO w razie potrzeby, nie pozostanie bierne wobec eskalacji napięcia na wschodzie Europy.

Fronda.pl: Rosjanie widzą we wzmocnieniu wschodniej flanki NATO zagrożenia dla swoich interesów. Czy możemy spodziewać się bardziej agresywnej polityki Moskwy względem zachodu i prób dzielenia Sojuszu?

Dr Marek Madej: Rosja prowadzi politykę rozgrywania rozbieżności między członkami NATO, i to się raczej nie zmieni. Po warszawskim szczycie Moskwa, podobnie jak wcześniej, będzie podejmowała kroki, w których będzie wyrażała swoje niezadowolenie, jak chociażby niedawne prowokacyjne zachowanie na Bałtyku. NATO deklaruje rozmieszczenie 4 batalionów na wschodzie, gdy tymczasem Rosja ogłasza utworzenie 3 nowych dywizji na zachodzie kraju, czyli o wiele większych sił niż Sojusz. Tak więc konfrontacyjne działania ze strony Rosji będą podejmowane, trzeba umieć się do tej sytuacji odnieść, i stąd takie działania ja wzmocnienie wschodniej flanki.

Fronda.pl:Tuż przed samym kryzysem, Brytyjczycy zdecydowali o wyjściu z Unii Europejskiej. Czy Brexit, ale także wzrost poparcia dla populistycznych polityków w Europie czy Donalda Trumpa w USA mogą wpłynąć negatywnie na procesy zwiększania zaangażowania NATO na wschodzie?

Dr Marek Madej:  Brexit wprost nie oznacza żadnych zmian sytuacji w NATO, natomiast wzrost nastrojów nacjonalistycznych, czy izolacjonistycznych, jak w wypadku  Donalda Trumpa, mogą w jakiejś mierze wpłynąć na działania Sojuszu. Wzrost nastrojów jednak nie oznacza jeszcze przejmowania władzy. Jednak w grę wchodzą też interesy krajów członkowskich. Niektórzy Amerykanie mogą mówić o potrzebie zwrotu w kierunku izolacjonistycznym, ale w momencie, kiedy skalkulują sobie te dążenia ze swoimi potrzebami,  to okaże się, że zaangażowanie w Europie jest wciąż dla nich ważne.

Fronda.pl: O członkostwie w NATO mówi się w Szwecji i Finlandii.  Czy realne jest dalsze rozszerzenie NATO nie tylko o kraje skandynawskie, ale i o Ukrainę czy Gruzję?

Dr Marek Madej: W najbliższym czasie, po przyjęciu Czarnogóry, nie będą prawdopodobnie podejmowane kolejne decyzje o rozszerzaniu NATO.  W przypadku Finlandii i Szwecji kluczowe jest stanowisko obywateli  tych krajów w kwestii członkostwa w Sojuszu. Większość z nich jak na razie nie przejawia takiej woli, ale te kraje i tak ściśle współpracują z Sojuszem i współpraca ta dobrze się rozwija, o opcja członkostwa pozostaje otwarta. W przypadku Gruzji, to jest ona oficjalnym kandydatem do NATO. Natomiast  jej członkostwo wymaga wielu przygotowań i jest w tej chwili odległe. Trzeba pamiętać o problemie granic tego kraju i jego relacjach z Rosją. Członkowie NATO, przyjmując nowego członka, zobowiązują się do kolektywnej obrony, dlatego muszą być pewni, że mają techniczne możliwości do wypełnienia tego zobowiązania. A w wypadku Gruzji czy też Ukrainy, mamy niektóre kwestie, także militarne, na tyle nierozwiązane, że prawdopodobieństwo szybkiego członkostwo tych krajów w Sojuszu jest na dziś małe, nie jest natomiast niewykluczone w przyszłości. 

Fronda.pl: Jaka przyszłość czeka Sojusz Północnoatlantycki? Czy jego rola będzie spadać, a większe znaczenie będą miały bilateralne stosunki między jego członkami, czy może ta współpraca w jego ramach ulegnie zacieśnieniu?

Dr Marek Madej: Wydaje mi się, że ryzyko zastąpienia NATO przez bilateralne sojusze jest niewielkie. Nie ma ani takich chęci, ani potrzeby. Sojusz Północnoatlantycki zawsze jest w pewnym sensie w  „kryzysie permanentnym”  w taki sensie, żeby w organizacji 28 demokratycznych państw zawsze będą występować pewne jest miejsce, gdzie pojawiają się spory, i dyskusje, różnice zdań. Na szczęście jest to organizacja państw podobnie zorganizowanych wewnętrznie, i świadoma wspólnoty interesów i możliwości ich wspólnego realizowania rozwiązywania. Spory na pewną będą obecne, ale nie sądzę, aby jedność sojuszu była zagrożona.

Rozmawiał Bartosz Bartczak