Doktor Jerzy Targalski ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego skomentował na łamach "Gazety Polskiej Codziennie" wydarzenia we Francji, zarówno czwartkowy zamach w Nicei, jak i reakcję na to przerażające zdarzenie.

"To początek wojny domowej we  Francji. Paryżowi nie udało się wyhodować francuskich muzułmanów. Im więcej Francuzów ginie w zamachach terrorystycznych, tym więcej urządzamy marszów solidaryzujących się z muzułmanami. Rząd francuski boi się podjąć ostrzejsze działania, gdyż to byłoby związane z eskalacją konfliktu i większą liczbą zamachów terrorystycznych. Boi się, że jeżeli teraz w pojedynczych zamachach ginie stu Francuzów, to po eskalacji będzie ich ginęło stu tygodniowo. Paryż udaje więc, że nie widzi problemu radykalizacji i terroryzmu. Państwo Islamskie, organizując zamachy w Europie, ma łatwe zadanie. Dostarcza jedynie propagandy uzasadniającej ataki terrorystyczne oraz zajmuje się szkoleniem bojowników. Nie musi mieć olbrzymiego zaplecza logistycznego, aby przeprowadzić zamach, jak ten w Nicei, przy wykorzystaniu ciężarówki. Na sytuacji zyskują Marine Le Pen i jej Front Narodowy. Jej zwycięstwo oprócz zbliżenia z Rosją może ze sobą nieść także zaostrzenie się polityki wobec francuskich muzułmanów popierających IS. A to doprowadziłoby do krwawej wojny domowej".

We Francji nadal trwa żałoba narodowa. W zamachu w Nicei zginęło 80 osób. Wielu komentatorów postrzega problem podobnie jak dr Jerzy Targalski. Władze Francji udają, że problem terroryzmu nie istnieje. Chyba najdobitniej świadczy o tym wystąpienie premiera Francji, w którym powiedział: "Musimy nauczyć się żyć z terroryzmem". Chyza "nauczyć się umierać"...

Za: niezależna.pl