Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Wicepremier Węgier Zsolt Semjen zapewnił, że Węgry obronią Polskę przed „niesprawiedliwym, pokazowym postępowaniem politycznym” - co oznacza, że nie poprą wniosku o uruchomienie artykułu 7. traktatu unijnego wobec Polski. To dodaje otuchy, że możemy wciąż liczyć na naszego ''bratanka''.

Dr Jerzy Targalski - politolog, historyk, publicysta: To dobrze, ale zobaczymy, jaką oś szantażu będą miały Niemcy wobec Węgier, bo to się może zmienić - to raz, a dwa: oni mogą pozostawić Węgry i potem głosować jeszcze raz przeciwko Węgrom i Polsce - jednocześnie, bo i takie były plany. Ja uważam to wszystko za strach na Lachy oczywiście, niemniej trzeba to powiedzieć, że jeśli ktokolwiek liczy na jakieś nasze zakupy w ich przedsiębiorstwach, to niech na to nie liczy i niech się z taką myślą pożegna. Kto głosuje przeciwko Polsce, nie zarobi nic. A poza tym należy natychmiast rozpocząć kontrole sanitarne i kontrole jakości towarów, sprzedawanych w zagranicznych supermarketach w Polsce. I koniec.

Czy myśli Pan, że tak się stanie, że ten apel odniesie skutek i będą przeprowadzone takie wnikliwe kontrole?

Nie, moim zdaniem oczywiście rząd nic nie zrobi. Nie sądzę, żeby cokolwiek w tej sprawie zrobił, bo się za bardzo wszystkiego boi, natomiast wiem, co trzeba zrobić.

Powinniśmy pokazać w tej sytuacji kategoryczne stanowisko i pokazać twardą rękę?

Powinniśmy, ale nie pokażemy. Obawiam się, że jak zwykle będziemy się tłumaczyli i przekonywali, a nie chodzi tu o tłumaczenie się czy przekonywanie, tylko o to, by jasno powiedzieć: albo wojna z nami, albo nasze pieniądze. Jeżeli liczycie na nasze zamówienia, to nie głosujecie przeciwko nam, ale jeżeli przeciwko nam zagłosujecie, to pożegnajcie się z zamówieniami od Polski - i kropka.

I myśli Pan, że perspektywa intratnych interesów weźmie górę i kraje UE, liczące na umowy handlowe z Polską nie zagłosują przeciwko nam w PE?

Kasa zawsze bierze górę. Nawet pederaści muszą z czegoś żyć.

Dziękuję za rozmowę