Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Donald Trump już oficjalnie jest 45. prezydentem Stanów Zjednoczonych, a kraj, którym pokieruje to najważniejszy, najpotężniejszy sojusznik Polski w NATO. Jak może wyglądać dalej obecność naszego kraju w tym Sojuszu i realizacja postanowień ze szczytu, kiedy wypowiedzi Trumpa na temat NATO są dość sprzeczne i niejasne?

Dr Jerzy Targalski, historyk, publicysta: Jak na razie wojska amerykańskie przybyły do Polski i trzeba zobaczyć, co będzie dalej. Prezydent Trump nie podjął przecież jeszcze żadnej decyzji.

I jak dalej może potoczyć się sprawa obecności tych wojsk w naszym kraju? Czy istnieje szansa, że Donald Trump będzie chciał je wycofać?

Po pierwsze: jeszcze nie wiemy, jakie będą decyzje prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zależy to od kilku czynników: Sztabu Generalnego Wojsk USA oraz doradców i współpracowników Donalda Trumpa. Drugą kwestią, na którą warto zwrócić uwagę, to propozycje, jakie w przyszłości padną ze strony nowego prezydenta USA pod adresem Rosji i jak Rosja na to zareaguje. Wreszcie: czy Donald Trump zrozumie, jaki jest charakter państwa rosyjskiego i jego polityki. A na dłuższą metę całą sprawę przesądzi to, czy Trump zrozumie, że sojusz rosyjsko-chiński jest sojuszem naturalnym i nie da się go rozbić. Oba te państwa- po pierwsze, potrzebują siebie nawzajem, po drugie- zgodnie uważają, że ich największym wrogiem są Stany Zjednoczone. Najważniejsze jest więc to, jak szybko Trump zrozumie, że Federacja Rosyjska, w zamian za udawanie, że można ją oderwać od Chin, będzie chciała uzyskać od Ameryki ustępstwa i może coś jeszcze. Odpowiedź znajdziemy, obserwując decyzje nowego prezydenta.

Prezydent Donald Trump w trakcie kampanii ciepło wypowiadał się o Polsce, chwalił też nasz kraj za wkład w NATO. Jednocześnie wielokrotnie deklaruje, że zależy mu na dobrych relacjach z Rosją...

Różnica między Polską a Stanami Zjednoczonymi polega na tym, że dobre relacje z Rosją są jak najbardziej w interesie USA. W interesie naszego kraju jest natomiast to, aby relacje Stanów Zjednoczonych z Rosją były jak najgorsze. Tutaj liczy się nasza postawa. Polska musi pokazać, że jest potrzebna, musi sama mieć coś do zaoferowania. Jeżeli bowiem nie będziemy mieć nic do zaoferowania, nikt nie będzie się z nami liczył. Musimy mieć coś do zaoferowania, musimy być potrzebni.

Kiedy Trump mówi o tym, że w przyszłości byłby gotów wycofać sankcje wobec Rosji za agresję na Ukrainę, zapewnia również o chęci budowania dobrych relacji z Rosją, rodzi się pytanie, czy dojdzie do porozumienia między oboma państwami i... czy istnieje ryzyko, że takie porozumienie odbędzie się kosztem Ukrainy czy nawet całej Europy Środkowo-Wschodniej?

Zawsze jednak pojawia się pytanie o stabilność takiego porozumienia. Przypomnijmy sobie, że w 2009 r. były prezydent Obama rozpoczął urzędowanie od resetu z Rosją, mimo iż w 2008 r. Federacja Rosyjska napadła na Gruzję. Obamie nie przeszkadzało to jednak w rozpoczęciu resetu. Reset potrwał mniej więcej 5-6 lat. Nawet jeżeli nastąpi jakieś porozumienie amerykańsko-rosyjskie, trzeba liczyć się z tym, że może być krótkotrwałe. Dlatego Polska i inne państwa w regionie muszą być na tyle silne, aby po pierwsze: przetrwać to wszystko, po drugie: aby cokolwiek znaczyć. Słabych nikt nie potrzebuje. Zwłaszcza, gdy potrafią tylko siedzieć cicho.

Wielu komentatorów uważa postępowanie Baracka Obamy z początku pierwszej kadencji za nierozsądne. A może to reset z 2009 r. rozzuchwalił Putina?

Niewątpliwie, tyle że Obama należał do tzw. „wioskowych głupków” i takie samo dobrał sobie zaplecze. Powstaje więc pytanie, jakie zaplecze dobierze sobie Trump i czy ci ludzie będą się kierowali „wishful thinking”, czy analizą rzeczywistości. Osobiście jednak liczę na armię amerykańską, która nie pozwoli na taką bezmyślność.

Dla naszego regionu najważniejszymi współpracownikami prezydenta Stanów Zjednoczonych są sekretarz obrony i sekretarz stanu. Ten pierwszy to gen. James Mattis, bardzo sceptyczny wobec Rosji

A z drugiej strony mamy nominację na stanowisko sekretarza stanu Rexa Tillersona, który ma za sobą doświadczenie długotrwałej współpracy z Rosją. Z kolei doradcą prezydenta Trumpa do spraw cyberbezpieczeństwa ma zostać Rudolph Giuliani, który również przez ponad 10 lat prowadził działalność biznesową z Rosją, a potem z Ukrainą i u Janukowycza. Dobór współpracowników jest więc taki, że połowa z nich gotowa jest na układy z Rosją, a połowa nie. Wypadkową tych dwóch grup będzie polityka Trumpa i przekonamy się o rezultatach.

Może kluczowe jest to, w jaki sposób Tillerson czy Giuliani wykorzystają swoje doświadczenie współpracy z Rosją? Z jednej strony „dobre relacje” mogą niepokoić, z drugiej- dzięki tej współpracy dobrze znają Rosję i wiedzą, jak postępować w relacjach z tym krajem

Tutaj są różne możliwości. Ważne jest to, jakie warunki postawią Putinowi. Jeżeli bowiem chodzi o Obamę, to postawił tylko jeden jedyny warunek: żeby Putin regularnie go kopał. Przekonamy się więc, czy ci ludzie okażą się takimi masochistami, jak Obama, czy też jednak jakieś warunki postawią, a jeśli tak- jak będą one brzmieć?

Jedno jest pewne: Donald Trump nie ma doświadczenia politycznego, a polityki zagranicznej musi się nauczyć? Jak długi czas może mu to zająć?

Myślę, że minimum pół roku, choć początkowo myślałem, że będą to cztery miesiące. Dla Polski najważniejsze jest na razie to, że Sztab Generalny USA zdecydowanie popiera obecność wojsk amerykańskich w naszym regionie i tego trzeba się trzymać.

Bardzo dziękuję za rozmowę.