Spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy i Donalda Trumpa wywołało setki dyskusji dotyczących polityki międzynarodowej i planów Stanów Zjednoczonych w stosunku do Polski. Czy po dwóch rodzinach rozmowy doszło do konkretnych ustaleń? Na to pytanie odpowiedzi poszuka politolog dr Jerzy Targalski.

Marcin Jan Orłowski, Fronda.pl: Panie Profesorze, jak zwykle po tego typu spotkaniach wiemy bardzo niewiele. Konferencja prasowa obfitowała w bardzo ogólne stwierdzenia. Ze słów Donalda Trumpa i Andrzeja Dudy możemy coś wywnioskować?

dr Jerzy Targalski: Bądźmy szczerzy, cały czas nie wiemy co zaproponują nam Stany Zjednoczone. Tutaj bowiem nie chodzi tylko o bazy wojsk amerykańskich, których powstanie jest już w zasadzie przesądzone. Podstawą są jednak inwestycje, które mogą zrównoważyć wpływy Niemieckie w europejskiej gospodarce.

Jeśli do tego zrównoważenia nie dojdzie, to nie będziemy się w stanie w żaden sposób przeciwstawić Niemcom. Przez to też mocno odczujemy konsekwencje Amerykańsko-Niemieckiej wojny handlowej. Teraz jesteśmy na etapie wyczekiwania, rozejmu, ale to nie oznacza, że konflikt ponownie nie wybuchnie ze zdwojoną siłą.

Trudno jest powiedzieć coś więcej, jeśli dopóki nie zobaczymy działań.

W zwązku z tym przejdzmy do tematu Międzymorza. Szczyt, który odbywa się w Bukareszcie ma swoje dwa oblicza. Z jednej strony polityczne z drugiej gospodarcze. Które Pana zdaniem jest ważniejsze? Można to w jakiś sposób klasyfikować?

Te obrady mają dotyczyć przede wszystkim inwestycji infrastrukturalnych. Czyli inwestycję w energetykę i drogi, transport.

Prezydent Rumunii, który należy do stronnictwa proniemieckiego, zresztą sam jest Niemcem, oczywiście z rodziny która od setek lat mieszka w Rumunii. On uważa, że to wspaniała inicjatywa, iż Niemcy dołączają do Międzymorza bo koncerny na tym zarobią. Mogę już teraz wyobrazić sobie, co z tego wyniknie.

Międzymorze miało być, w pierowtnym założeniu, swoistego rodzaju blokadą transportu towaru z zachodu na wschód. Miało zmienić ten ruch i zastąpić go kierunkiem północ-południe. Od Skandynawii do Turcji, a następnie Gruzję, aż do Azji Środkowej. Dlatego też, to właśnie ze strony Rumuńskiej wyszła inicjatywa, aby do Międzymorza dołączyć Mołdowę i Gruję.

To jest właśnie najważniejsza sprawa, energetyka. Mało kto zdaje sobie sprawę, że oprócz gazociągu z Polski do Chorwacji, jest w planach drugi, dwa razy większy od niego. Ma on łączyć się z Bułgarią, Turcją i Gruzją. Obecnie budowany jest pierwszy odcinek idący przez Rumunię.

W związku z tym o czym mówiłem, obawiam się, że nazwa Międzymorze pozostanie, ale wszystko zamieni się w sojusz na którym zarabiać będą koncerny Niemieckie.

Dziękuję za rozmowę.