Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Na początek chciałam poprosić o krótki komentarz na temat sobotniego spotkania prezydentów Grupy Wyszehradzkiej. Polska ma obecnie swoją prezydencję w tym stowarzyszeniu czterech krajów. Prezydent Andrzej Duda podczas szczytu w Rzesowie poruszył kilka problemów, z którymi boryka się obecnie Unia Europejska, przede wszystkim kryzys migracyjny. Co pokazało to spotkanie?

Dr hab. Piotr Wawrzyk, europeista, Uniwersytet Warszawski: Na początek musimy zwrócić uwagę na fakt, że kraje Grupy Wyszehradzkiej są państwami, w których prezydenci mają raczej skromne kompetencje. Niemniej jednak spotkanie było w tym sensie przełomowe, że w zasadzie wszyscy prezydenci zgodzili się w pewnych kwestiach. Przede wszystkim mówię tu o dywersyfikacji surowców energetycznych, ponieważ do tej pory sprawa nie była aż tak oczywista. Niektóre kraje, na przykład Czechy, a w szczególności Słowacja, nie były tak skłonna deklarować, że potrzebna jest dywersyfikacja. Na sobotnim spotkaniu mieliśmy natomiast zdecydowany głos prezydenta właśnie tego kraju, że Słowacja popiera te działania, a mało tego uznaje przywódczą rolę Polski w tym zakresie. Podobne podejście wynikało również z wystąpień innych prezydentów. Obok tych innych elementów, przełomowe wydały mi się rozmowy o kryzysie uchodźczym i zwalczaniu bezrobocia wśród najmłodszych.

Co oznacza dla nas przynależność do Grupy Wyszehradzkiej? Jakie perspektywy rysują się przed tą wspólnotą? Wiele mówi się, że polska prezydencja w V4 jest szansą na silniejszy głos Polski w Unii Europejskiej

V4 jest grupą, której kraje, jak się okazuje, łączy coraz więcej. Znacznie więcej, niż mogliśmy do tej pory przypuszczać. Grupa Wyszehradzka ma więc bardzo duży potencjał w momencie, gdy takim krajom, jak Niemcy czy Francja brakuje pomysłów na rozwiązanie kryzysów, z którymi boryka się obecnie Unia Europejska. Widzieliśmy to bardzo dobrze chociażby w Bratysławie, gdzie nie było żadnej koncepcji rozwiązania sporu dotyczącego przyjmowania uchodźców. I to właśnie kraje Grupy Wyszehradzkiej były w stanie wystosować propozycje, które okazały się do zaakceptowania dla krajów, które początkowo mówiły, że uchodźców trzeba przyjmować.

Z drugiej strony Polskę, ale również inne kraje Grupy Wyszehradzkiej, często dotykają „połajanki” ze strony instytucji unijnych czy też państw „starej unii”. Odkąd stery w naszym kraju objął obecny rząd, kilka razy na forum Parlamentu Europejskiego zajmowano się sytuacją w Polsce, były też rezolucje wobec naszego kraju. Podobnie UE postępowała z Węgrami Viktora Orbana- wobec tego kraju również przegłosowano kilka rezolucji... Niekiedy można odnieść wrażenie, jakby V4 nie miała w UE za wiele do powiedzenia, nawet jakby była w pewien sposób na marginesie Wspólnoty...

Po szczycie w Bratysławie można było odnieść zupełnie inne wrażenie. Okazało się, że to niekoniecznie Francja, Niemcy czy Komisja Europejska nadają ton rozwiązaniu kryzysu migracyjnego, a właśnie kraje V4. Koncepcja elastycznej solidarności jest tą, której jak dotąd nikt we Wspólnocie nie potrafił wymyślić, a jest przecież akceptowana również przez kraje „starej” Unii. Tak więc, po pierwsze, w Grupie Wyszehradzkiej widać duży potencjał do rozwiązania kryzysu migracyjnego w sposób akceptowalny dla innych państw. Po drugie: widać zbieżność stanowisk tych krajów w kluczowych kwestiach, co nie było wcześniej aż tak oczywiste. I, konkludując: jak twierdził minister Sikorski, wcześniej byliśmy w głównym nurcie, a dziś- w moim przekonaniu nie tyle płyniemy w głównym nurcie, co ten główny nurt kształtujemy. Nie jesteśmy tylko biernym odbiorcą propozycji unijnych, ale przede wszystkim sami wychodzimy z propozycjami rozwiązania problemów, z którymi boryka się Unia Europejska. Na tym polega więc różnica rozumienia naszego członkostwa w tej wspólnocie państw przez poprzedni rząd, a obecny.

Powiedział Pan, że Polskę i inne państwa V4 bardzo wiele łączy. Wielu komentatorów uważa jednak, że w przynajmniej jednej kwestii chociażby Polska i Węgry są nie do pogodzenia. Myślę tu przede wszystkim o pomyśle na relacje z Rosją

Naturalnie, pojawiają się takie głosy. Warto jednak zwrócić uwagę na pewien fakt: politycy różnych krajów Unii Europejskiej, np. Niemcy, przedstawiają różne stanowiska na temat dalszego funkcjonowania sankcji wobec Rosji. Kiedy jednak przychodzi do głosowania na forum unijnym, to nie było jeszcze przypadku, aby sankcje wobec Federacji Rosyjskiej zawetował bądź oprotestował którykolwiek z krajów Grupy Wyszehradzkiej. Jeśli ktoś miał w tej kwestii jakieś obiekcje, to raczej Grecja, Włochy lub Cypr. W Niemczech przykładowo również nie ma jedności co do tego, jak zachować się wobec Rosji, nawet w koalicji rządowej jest dwugłos. Wśród krajów Grupy Wyszehradzkiej także pojawiają się odmienne opinie. Kiedy jednak przychodzi do głosowania, zarówno Niemcy, głosem kanclerz Merkel, jak i kraje Grupy Wyszehradzkiej głosują jednomyślnie. Tak samo głosują Węgry, Polska, Czechy czy Słowacja.