Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: W niedzielę odbyła się kolejna debata między kandydatami na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Z perspektywy Europy, Polski, naszej współpracy z NATO- który z kandydatów byłby dla nas lepszy?

Dr hab. Piotr Wawrzyk, Uniwersytet Warszawski: Z całą pewnością żaden z kandydatów nie jest idealny. Wciąż tak naprawdę nie wiemy, jaką politykę mieliby prowadzić kandydaci w przypadku swojej wygranej. W przypadku Hillary Clinton pojawia się kwestia interesów prowadzonych z kapitałem rosyjskim. Donald Trump natomiast, jak widać, ostatnio nieco wycofał się ze swoich ofert współpracy z Władimirem Putinem, chociażby w zakresie walki z Państwem Islamskim, co również jest znaczącą zmianą. Decydujące będzie oczywiście tzw. zaplecze, pracownicy, którzy doradzają kandydatom w poszczególnych dziedzinach. Zarówno Hillary Clinton, jak i Donald Trump mają doradców, którzy będą doceniać Europę Środkowo-Wschodnią, jak np. Rudolph Giuliani. Doradcy obojga kandydatów, są w jakiś sposób powiązani z różnego rodzaju  fundacjami rosyjskimi. W przypadku Hillary Clinton są to osoby, które wspierały ją na stanowisku sekretarza stanu w okresie tzw. „resetu”. Wydaje się niemal pewne, że żaden z kandydatów nie dopuści do zmian w funkcjonowaniu NATO i nie anuluje żadnych zmian ustaleń dotyczących chociażby wzmocnienia flanki wschodniej. To jest już niejako przesądzone, ale zapewne oboje tak samo staraliby się być obecni wobec zmiany polityki rosyjskiej w Europie Środkowo-Wschodniej.

Hillary Clinton niejednokrotnie podkreśla, że będzie prowadziła ostrą politykę wobec Rosji. Z kolei wielu komentatorów uważa, że Donald Trump jest prorosyjski. Mówi się o tym chociażby w kontekście jego wypowiedzi na temat aneksji Krymu. Czy Pana zdaniem, jeśli kandydat Republikanów zostałby prezydentem, jego polityka będzie prorosyjska?

Myślę, że w tej chwili trudno przesądzać, czy będzie prowadził politykę prorosyjską. Z całą pewnością prorosyjsko brzmią jego wypowiedzi np. na temat aneksji Krymu czy też ewentualnego dozbrojenia Ukrainy. Tego rodzaju wypowiedzi mogą świadczyć, że ma w pewien sposób prorosyjskie podejście. Warto jednak zwrócić uwagę, że żaden prezydent Stanów Zjednoczonych nie prowadzi polityki zagranicznej w stu procentach samodzielnie, gdyż bardzo wiele zależy od jego otoczenia. To właśnie otoczenie ostatecznie kształtuje stanowisko prezydentów amerykańskich w różnych sprawach. A środowisko Donalda Trumpa nie jest tak jednoznacznie prorosyjskie, jak sam kandydat na prezydenta.

Mówiąc o zbliżających się wyborach prezydenckich w USA, podkreśla się również kwestię doświadczenia politycznego. W przypadku Hillary Clinton jest ono z całą pewnością bardzo bogate. Donald Trump takiego doświadczenia nie ma. Jak w tym kontekście, hipotetycznie, może wyglądać polityka prezydenta Trumpa, jak- polityka prezydent Clinton? Jeśli obserwujemy prezydenturę Baracka Obamy i posłuchamy wypowiedzi Clinton, wydaje się, że tu raczej dużego zaskoczenia nie będzie...

Wydaje się, że w przypadku Hillary Clinton odpowiedź jest stosunkowo prosta. Będzie to po prostu kontynuacja polityki Baracka Obamy. Problem jednak w tym, że obecna polityka ustępującego prezydenta USA stanowi niejako zachętę do dalszych prowokacyjnych działań Władimira Putina. Sprowadza się ona de facto do degradacji umów międzynarodowych z pozycji Ameryki do jednoznacznego reagowania na agresywną politykę Rosji. Z jednej strony jest to zachęta dla Władimira Putina, a z drugiej strony przekonuje sojuszników, że Amerykanie nie są skłonni do adekwatnych odpowiedzi na imperializm rosyjski. Z kolei w przypadku Donalda Trumpa wydaje się, że tam, gdzie zdecyduje się na reakcję, będzie ona ostrzejsza, niż w przypadku Baracka Obamy, ale z drugiej strony polityka Trumpa będzie bardziej wycofana. Myślę, że jako prezydent Stanów Zjednoczonych Trump nie będzie tak bardzo angażował się we wszystkich regionach świata, jednak gdziekolwiek będzie to czynił- na pewno w sposób radykalny.