Portal Fronda.pl: Polskie media na czele z „Super Expressem” donoszą o sensacyjnym odkryciu - modlitwa leczy z jąkania! Czy pani to potwierdza?

Ewa Golewska: Na ten temat prowadzone były nawet badania naukowe. Udowodniono w nich, że efekty leczenia u osób wierzących są znacznie lepsze, niż u osób niewierzących. Wynika to z tego, że osoby wierzące chętniej poddają się terapii, łatwiej współpracują ze specjalistami i mają większa nadzieję na to, że uda im się wyleczyć. Widzimy, że te osoby są bardziej wyciszone i bardziej ufne. Najlepsze efekty daje wytrwała praca połączona z modlitwą. Właśnie wróciliśmy z zorganizowanej przez naszą klinikę pielgrzymki na Jasną Górę, w czasie której ponad 100 osób dawało świadectwo tego, że udało im się wyleczyć z problemu jąkania. Co roku mamy taką pielgrzymkę, w czasie której dokonujemy aktu oddania kliniki Matce Bożej. Przyjeżdżają pacjenci z całej Polski, aby podziękować Bogu przez ręce Matki Bożej i podzielić się swoim świadectwem.

Jak w praktyce można łączyć pracę nad jąkaniem z modlitwą?

W ramach terapii, nasi pacjenci są m.in. przygotowywani do podejmowania wyzwań, które dotychczas sprawiały im ogromną trudność. Te osoby np. wychodzą na ulicę, próbują zaczepiać nieznajomych po to, by zamienić z nimi kilka słów. W ten sposób oswajają się z sytuacją, która jest dla nich stresująca. Łatwiej podjąć to wyzwanie osobom, które mają większe zaufanie do Pana Boga, które się z Nim komunikują poprzez modlitwę. To nie jest tak, że oni się godzinami modlą. Okazują to zaufanie na bieżąco - podejmując różne wyzwania.

Czy różnice w przypadku osób wierzących i niewierzących są znaczące?

Są bardzo istotne, ponieważ z mojego doświadczenia wynika, że bardzo niewiele osób deklarujących się jako osoby niewierzące w ogóle wychodzi z tego problemu, tylko jakieś 10 proc. takich osób. Natomiast wyleczyć udaje się większości osobom wierzącym. Nawet, jeżeli z jakichś powodów przerywają one terapię, zazwyczaj wracają do niej. Nawet, jeżeli doświadczają jakiegoś kryzysu, mimo wszystko podejmują ten trud na nowo. Osoby niewierzące szybciej się zniechęcają, szybciej rezygnują i nie są tak skłonne do podejmowania wysiłku pracy nad sobą. Z jąkania się wyjdzie albo się nie wyjdzie, albo osoba jest całkowicie wyleczona, albo jest niewyleczona. Jeżeli jakiś korzeń jąkania jest niewyleczony, to wraca to do punktu wyjścia.

Czy każdy przypadek poddaje się terapii?

Przyznam, że od 20 lat od kiedy prowadzę terapie i nie spotkałam się z przypadkami, których by się nie udało wyleczyć. Natomiast spotkałam się z osobami, które nie chcą podejmować ćwiczeń, bo czekają na szybki efekt. Takie nastawienie widoczne jest szczególnie u rodziców małych dzieci, którzy zbyt wcześnie przerywają terapię, nie ufają terapeutom. A tu nie chodzi o wywołanie płynności mowy, ale o utrwalanie płynności mowy, o utrwalenie tego stanu, który się wywoła.

Jak długo trwa terapia w ośrodku, który pani prowadzi?

Terapia trwa trzy lata, bo tyle potrzebuje mózg, żeby nauczyć się tej mowy na nowo. Osoby jąkające się, pogubiły się w całym systemie komunikacji. Nie chodzi tylko o mówienie, istotne są inne czynniki, jak np. sposób postrzegania samego siebie. U takich osób cała sfera fizjologiczna, psychiczna, duchowa, wolitywna – to wszystko ulega pewnej dezintegracji. Aby to wszystko zintegrować, potrzeba ok. 3 lat.

Na czym polega terapia?

W terapii chodzi przede wszystkim o rozwój osobowy pacjenta oraz o zmianę jego stosunku do innych. Osoby jąkające się, mają zwykle bardzo małe zaufanie do innych ludzi. Stale czują się krytykowane, oceniane, nieakceptowane. Zwykle od dzieciństwa ciągnie się za nimi takie przekonanie, że nikt ich nie lubi, nie akceptuje, że są gorsze, etc. Mają bardzo niskie poczucie własnej wartości. Z mową wiąże się bardzo wiele różnych aspektów naszego funkcjonowania. W czasie terapii staramy się wskazywać, że wcale nie jest tak, że inni ich bez przerwy oceniają i krytykują, że tak jak każdy, mają prawo chorować, a więc i leczyć się, wychodzić z tego problemu.

Przyczyny jąkania mają głównie podłoże psychologiczne?

Tak, choć bywają przypadki, że w grę wchodzą czynniki fizjologiczne - wiele jest np. czynników np. okołoporodowych, które wpływają na większą drażliwość dzieci. Podchodząc od sprawy do strony psychologicznej, trzeba podkreślić, że ludzie, którzy mają problem z jąkaniem, to zazwyczaj osoby bardzo wrażliwe i inteligentne. Problem zaczyna się już w dzieciństwie. Kiedy takie dzieci słyszą swoją niepłynność w mowie, zaczynają się nią przejmować, a im się bardziej przejmują, tym bardziej wyuczają się tej niepłynności. Takie osoby są bardzo wrażliwe na to, w jaki sposób mówią i funkcjonują. To są perfekcjoniści, dlatego ich samoocena jest zaniżona. Tym bardziej zaniżona, że stawiają sobie wysokie wymagania.

Łatwiej pracuje się z dziećmi czy z dorosłymi?

Czas trwania terapii jest mniej więcej podobny. Małe dzieci uczą się bardzo szybko, ale brakuje im systematyki, bo zamiast uczyć się, wolałyby się bawić. Z kolei osoby dorosłe uczą się wolniej, ale bardziej intensywniej, ponieważ bardziej się angażują.

Jaka część społeczeństwa boryka się z tym problemem?

Szacujemy, że ok. 5 proc., choć literatura podaje że ok. 1 proc. Osób jąkających się jest jednak znacznie więcej, bo tak naprawdę w każdej rodzinie dziecka jąkającego się, jest jeszcze kilka innych osób, które mają ten sam problem. Najczęściej jąkają się rodzice. Rodziny starają się raczej zatuszować ten problem, jest to jakiś temat tabu. Liczba osób jąkających się rośnie w naszym społeczeństwie, co jest zdeterminowane różnymi okolicznościami środowiskowymi. Ludzie są coraz bardziej znerwicowani, rodzice mają coraz mniej czasu dla swoich dzieci. Dzieci gorzej się rozwijają, ponieważ się je bardzo silnie stymuluje - chodzą na różne kółka zainteresowań, etc., a bardzo mało przebywają z rodzicami, przez co mówią o wiele gorzej.

Rozm. Emilia Drożdż