Część Kościoła bardzo mocno zaangażowała się politycznie po stronie pana Dudy” - to słowa rzecznik rządu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Jaką rolę odegrał Kościół katolicki w czasie kampanii prezydenckiej?

Rola Kościoła w czasie tych wyborów nie odbiegała od tej, jaką odegrał podczas innych kampanii. Nie widziałem jakiegoś specjalnego zaangażowania Kościoła katolickiego. Nie było oficjalnych wypowiedzi hierarchów w sprawie wyborów. Trudniej stwierdzić, co księża mówią na kazaniach. Pewnie niektórzy się angażowali, natomiast ja w ogóle czegoś takiego nie zauważyłem. Czytałem nawet wypowiedź arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego, gdzie krytykował Andrzeja Dudę. Nie wiem, co konkretnie pani rzecznik miała na myśli. Nie przytoczyła przykładów, a ja ich na pewno nie znam. Wiązałbym tę wypowiedź raczej z ewentualną strategią pójścia Platformy w lewo.

A czy kandydaci na prezydenta starali się sformatować w społecznej świadomości jako katolicy?

Tu na pewno na czele był tu Grzegorz Braun. Pozostali – tak sobie. Andrzej Duda dość często powoływał się na papieża w sprawach światopoglądowych. Można powiedzieć, że podkreślał swoje związki z Kościołem, ale nie pozycjonował się jako kandydat jedynie religijny. To był tylko jeden z elementów jego emploi.

Sprawy światopoglądowe pojawiały się w kampanii – przykładem spoty Bronisława Komorowskiego o in vitro. Czy to wpłynęło na decyzje wyborców?

Nie wpłynęło. Widać to po wynikach badań fluktuacji poparcia przed wyborami. Tematy światopoglądowe nie miały większego znaczenia. Dla pewnej części wyborców tak, ale nie było to dominujące. Sprawa in vitro była przez Platformę Obywatelską podnoszona trzy razy. O ile za pierwszym razem wzbudziło to jeszcze jakieś zainteresowanie, o tyle za drugim i trzecim już w ogóle nie. Stan poparcia pokazuje, że kompletnie nie odniosło to skutku.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor