"Chłopiec wychowywany bez ojca nie ma szans na prawidłową identyfikację z przyszłą rolą mężczyzny/męża/ojca. Trzeba twardo powiedzieć, że cała tradycja współczesnej psychologii jednoznacznie mówi, ze dla prawidłowego rozwoju dzieci najlepsza jest dobrze funkcjonująca, kochająca się rodzina składająca się z biologicznej matki i ojca" - powiedział w rozmowie z portalem Fronda.pl dr Andrzej Margasiński.

"Każdy z rodziców przekazuje inne postawy i inne wartości, one się wzajemnie uzupełniają, choć nieco inny obraz jest w przypadku rozwoju małego chłopca, a inny w przypadku dziewczynek. Zawsze u podstaw leżą silne mechanizmy identyfikacji, naśladownictwa i modelowania. Mówi o tym cała tradycja psychoanalityczna – począwszy od Freuda, Junga, Adlera do teorii relacji z obiektem, ale także liczne współczesne badania empiryczne wywodzące się z koncepcji behawioralnych czy systemowych" - mówił Margasiński, psycholog nauczyciel akademicki, terapeuta i szkoleniowiec, autor wstępu do raportu prof. Regnerusa w polskiej wersji językowej

 Przypominamy tu część wywiadu opublikowanego pierwotnie 9 V 2014

 

Zatem zasadne jest stawianie pytania o to, kim zostanie w dorosłości np. chłopiec wychowywany przez dwie matki albo córka wychowywana przez dwóch ojców? 

Jak najbardziej, to wręcz fundamentalne pytanie dla toczącej się debaty o miejscu homoseksualistów w naszym społeczeństwie. Osoby nie interesujące się na co dzień psychologią nie zdają sobie sprawy, że nasz rozwój to pochodna wyposażenia genetycznego z jednej strony, a czynników środowiskowych z drugiej. Z tej półki najważniejsza jest konfiguracja rodzinna. O znaczeniu postaw rodzicielskich dla wychowania dzieci jest bardzo dużo badań i ich przekaz jest jednoznaczny. 

Badania Siegelmana jeszcze z lat 60-tych pokazały, że brak miłości ojcowskiej koreluje pozytywnie z submisyjnym, wycofującym się zachowaniem synów, zaś pozytywne postawy ojcowskie skutkują bardziej pożądanymi ekstrawertywnymi zachowaniami u chłopców. Ogólnie przyjmuje się, że ojcowie spełniają dominująca rolę w interioryzacji norm społeczno-moralnych dzieci, szczególnie w przypadku chłopców. Z polskich badań warto przytoczyć choćby klasyczne już pozycje z lat 70-tych Marii Ziemskiej czy Józefa Rembowskiego, w latach 90-tych i 2000-nych problematyką tą zajmowali się np. Maria Przetacznik-Gierowska, Maria Braun-Gałkowska, Barbara Harwas-Napierała, Michał Grygielski, Czesław Walesa, Teresa i Jan Rostowscy i długi, długi szereg innych badaczy. Z badań z 2005 roku prof. Mieczysława Plopy wynika, iż u chłopców widoczny jest udział ojca w kształtowaniu się sfer osobowości związanych z uspołecznieniem, wewnętrzną integracją i niezależnością, kształtowaniem superego, samooceny i samokontroli. To podstawowe cechy, które decydują o funkcjonowaniu w grupach społecznych. 

Warto przywołać także swego czasu głośną książkę Wojciecha Eichelbergera „Zdradzony przez ojca”, który z punktu widzenia psychoterapeuty pokazuje psychologiczne konsekwencje relacji ojciec – syn. Te relacje z dzieciństwa w bardzo silny sposób rozwijają się w mechanizmy przystosowawcze określane w żargonie psychoterapeutyczny mianem „życiowych skryptów”, które w znacznym stopniu decydują o naszych zachowaniach w późniejszym życiu. Przekaz znanego terapeuty jest jednoznaczny – prawidłowa, ciepła relacja syna z ojcem wręcz warunkuje u niego rozwój silnej, dojrzałej, męskiej osobowości. W pełni się z tym zgadzam. 

Ale środowiska homofilne twierdzą, że nie ma różnic pomiędzy dziećmi wychowywanymi przez pary homoseksualne a wychowywane przez heteroseksualnych rodziców. 

Tak utrzymują a podstawą tego przekazu jest m.in. stanowisko Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego Lesbian and Gay Parenting, gdzie na podstawie przeglądu kilkudziesięciu badań stwierdza się, że nie pokazują one istotnych statystycznie różnic pomiędzy dziećmi wychowywanymi przez pary homoseksualne a dziećmi wzrastającymi w pełnych heteroseksualnych rodzinach. Sęk w tym, że jak pokazują metaanalizy tych badań dokonane przezDianę BaumrindLorena Marksa czy Douglasa Allena większości tych badań brakuje naukowej rzetelności, nie spełniają one podstawowych standardów metodologicznych i statystycznych, te same wyniki były publikowane kilkakrotnie a grono autorów w gruncie rzeczy bardzo wąskie. Z tych powodów, a także z faktu, iż stanowisko APA było przygotowywane wyłącznie przez psychologów - gejowskich aktywistów, jest ono dla mnie mało wiarygodne. Niezależnie badania pokazują inny obraz. 

Ma Pan na myśli raport Regnerusa? 

W pierwszej kolejności, ale nie tylko. Ponieważ było o nim ostatnio dość głośno, a zainteresowany czytelnik może już bez trudu zapoznać się z polską wersją [CZYTAJ TUTAJ] i moim komentarzem [CZYTAJ TUTAJ] nie ma potrzeby tutaj szerzej go ponownie omawiać. Ale warto przytoczyć już następne bardzo szerokie badania, które w pełni potwierdzają główny wniosek Regnerusa, iż najlepiej rozwijają się dzieci wzrastające w biologicznie pełnych rodzinach składających się z matki i ojca. 

Otóż, w 2013 rokukanadyjski badacz Douglas W. Allen opublikował raport High school graduation rates among children of same-sex households [CZYTAJ TUTAJ] zawierający analizy wyników ukończenia szkół średnich przez młodzież (w przedziale wieku 17 – 22 lata) pochodzącą z różnych typów rodzin. Analizy zostały przeprowadzone na podstawie kanadyjskiego spisu powszechnego przeprowadzonego w roku 2006. Ogółem na podstawie metod przesiewowych wyodrębniono i przeanalizowano 1400074 dzieci wychowane w normalnych heteroseksualnych małżeństwach, 129991 wzrastające w heteroseksualnych związkach konkubenckich, 423 osoby wychowywane przez ojców-gejów, 969 dzieci wychowywane przez matki-lesbijki, 99978 wychowanków heteroseksualnych samotnych ojców i 336036 osoby wychowywane przez heteroseksualne samotne matki. Najwyższe wskaźniki ukończenia szkoły cechuje młodych dorosłych wychowywanych w stabilnych heteroseksualnych rodzinach, młodzi z wszystkich pozostałych typów gospodarstw domowych osiągnęli wyniki gorsze, w przypadku dzieci wychowywanych przez homoseksualnych rodziców wskaźnik ukończenia szkoły średniej wyniósł 65% w porównaniu do młodzieży z rodzin heteroseksualnych. 

Co ciekawe, córki wychowywane przez homoseksualnych rodziców osiągnęły wyniki gorsze niż synowie. Allen, krytykujący metodologię analogicznych amerykańskich badań Rosenfelda z 2010 konkluduje, iż nie da się utrzymać twierdzenia o „braku różnic” pomiędzy dziećmi wzrastającymi w normalnych, heteroseksualnych rodzinach biologicznych a dziećmi wychowywanymi przez homoseksualnych rodziców. Ponieważ Allen bazował na spektakularnych liczebnościach osiągniętych ze spisu powszechnego w komentarzu w pełni uzasadnione jest porzucenie trybu przypuszczającego (jakim operujemy gdy chcemy uogólniać wyniki osiągnięte na podstawie małych próbek) na rzecz trybu orzekającego: w Kanadzie dzieci wychowywane przez pary homoseksualne osiągają znacząco gorsze wyniki w nauce niż dzieci z pełnych biologicznie rodzin.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk, V 2014

(Tekst opublikowany pierwotnie 9 V 2014)