- Jakie było ojca pierwsze spotkanie ze Stygmatykiem z San Giovanni Rotondo?

- Moje pierwsze spotkanie z Ojcem Pio miało miejsce w czasie studiów teologicznych, gdy świętej pamięci br. Teodor Kałucki poprosił mnie o przetłumaczenie z języka francuskiego Modlitwy do Matki Bożej Pośredniczki Łask, której tekst otrzymał ktoś z San Giovanni Rotondo w odpowiedzi na list wysłany do Ojca Pio. W tym czasie ukazały się "wydane" przez br. Teodora na powielaczu dwie książki o Ojcu Pio (Marii Winowskiej i ks. Karola Mortimera Cartyego).

Dotarłem do wydanego w Londynie oryginału tej ostatniej i zostalem porażony, gdy przeczytałem tekst zatytułowany:
Nie ma oczu i widzi i zobaczyłem zdjęcia tej małej dziewczynki Gemmy di Giorgi oraz zdjęcia innych osób uzdrowionych przez Ojca Pio, a zwłaszcza młodej kobiety, która w ciągu doby musiała przyjmować dwadzieścia cztery litry wody czy innych płynów.....

- Cudowne uzdrowienia wywołują ogromne wrażenie. Czy te relacje skłoniły ojca do bliższego poznania niezwykłego Zakonnika?

- Może nie tyle cuda, ile sam chory Ojciec Pio, jego wyjątkowość i przynależność do tego samego zakonu. To napawało mnie jakąś dumą, pewnością wewnętrzną i radością, że właśnie przez Niego Pan Bóg czyni bardzo wiele dobra duchowego i przywraca zdrowie. W tamtym okresie, gdy byłem studentem w seminarium, klerykiem, Ojciec Pio był dla mnie także "dowodem" na istnienie Pana Boga.

- Przez kilka lat przebywał ojciec w klasztorze w San Giovanni Rotondo, w tym samym, w którym 52 lata żył błogosławiony Stygmatyk. W jaki sposób znalazł się tam ojciec.

- Wyjechałem w 1992 roku. Zostałem wysłany przez ojca prowincjała by pomagać w pracy duszpasterskiej, a szczególnie w spowiedzi,
    
- Wielokrotnie wspominał ojciec w rozmowach i kazaniach, że tam na każdym kroku "czuć obecność Ojca Pio", wszyscy żyją Jego osobą, przesłaniem miłości Boga i człowieka, które pozostawił potomnym...

- Tak, tak... Gdyby nie wyjątkowe działanie Boga za pośrednictwem Ojca Pio, to San Giovanni Rotondo byłoby nieznaną wioską, a zbawienie tysięcy, by nie powiedzieć setek tysięcy, ludzi byłoby co najmniej pod znakiem zapytania.

- Pobyt ojca w San Giovanni Rotondo to przede wszystkim praca w konfesjonale, modlitwa, ale także niestety - pobyt w szpitalu Casa Sollievo della Sofferenza w charakterze pacjenta. Wiem, że doświadczył ojciec wielu cierpień ale i zachwytu nad tym wielkim dziełem miłosierdzia, które pozostawił po sobie Ojciec Pio.

- Owszem, przez sześć tygodni przebywałem w tym szpitalu, gdzie przeprowadzono ciężką operację mojego kręgosłupa.

- Przez kilka lat wydawał ojciec kwartalnik Z Ojcem Pio, którego był ojciec pomysłodawcą i redaktorem. W jakim celu powstało to pismo, jakie były jego założenia programowe, do kogo było kierowane.

- Pismo Z Ojcem Pio powstało zarówno z miłości do Ojca Pio, jak i z pychy oraz zazdrości. Tyle różnorodnych czasopism wydawały wspólnoty zakonne czy inni wydawcy w Polsce, a u nas, kapucynów, przysłowiowa goła plaża... Bardzo pragnąłem wiernym w Polsce przybliżać postać Ojca Pio, by ludzie cierpiący mieli możliwość zwracania się do Niego, by katolicy mieli możliwość coraz mocniej ugruntowywać swoją wiarę i żyć według niej oraz by obojętni religijnie i ateiści mogli podumać nad faktami związanymi z Ojcem Pio i nad sobą...

Takie były ogólne założenia programowe. Jak wynika chociażby z kilku ostatnich numerów, które się ukazały, czasopismo było kierowane do dzieci, młodzieży i dorosłych, a także do członków Wspólnoty Przyjaciół im. Ojca Pio naszego Wyższego Seminarium Duchownego.

- Spotykał się ojciec z wieloma czcicielami Błogosławionego, odwiedzał ich, korespondował z nimi. Czy zastanawiał się ojciec nad tym niezwykłym fenomenem wciąż rosnącego kultu Ojca Pio w całym świecie? Dlaczego Polacy mieszkający około 2 tysiące kilometrów od San Giovanni Rotondo i odlegli kulturowo oraz religijne od południowych Włoch, dosłownie, lgną do Ojca Pio, dlaczego uważają go za swego pośrednika, patrona i opiekuna.

- Nad fenomenem kultu specjalnie się nie zastanawiałem; ciągle pragnąłem i pragnę, by coraz więcej ludzi znało i kochało Ojca Pio. Natomiast frapowało i nadal frapuje mnie pytanie, dlaczego Pan Bóg powołał go właśnie do zakonu kapucynów? Jest przecież w Kościele wiele zakonów "nowszych", bardziej "aktualnych" - dzisiejszych..., a chyba i bardziej zasłużonych. Dlaczego lgną do niego? Myślę, że dlatego - nie dotykając sprawy Boga zaangażowanego w to lgnięcie - ponieważ lgnie się i idzie do źródeł miłości, do miejsca, w którym ktoś kocha. W przypadku Ojca Pio jest to miłość cierpiąca i owocująca w postaci nadzwyczajnych łask i darów nie tylko duchowych. Gdyby ta miłość nie owocowała, na pewno nie byłoby w San Giovanni Rotondo ponad dwunastu milionów pielgrzymów w ciągu jednego roku.

- A co spowodowało ojca osobiste zainteresowanie błogosławionym Stygmatykiem. Przecież jest wielu kapucynów wyniesionych na ołtarze. Dlaczego Ojciec Pio?

- Dlatego, że on jest jedyny i wyjątkowy w tej całej galerii jedenastu świętych i około trzydziestu błogosławionych z naszego zakonu.

- Jakie przesłanie - według ojca - kieruje bł. Ojciec Pio do ludzi żyjących współcześnie, na przełomie XX i XXI wieku.

- Wydaje mi się, że przesłanie bł. Ojca Pio jest bardzo proste... Stygmaty otrzymał między innymi dlatego, by najpierw wzbudzić ciekawość, zainteresowanie, by później - jak potwierdzają fakty - przywracać wiarę, zachęcać do uczciwego życia. Bardzo wymowny jest obraz wiszący na ścianie korytarza prowadzącego do "Krzyża Stygmatów". Artysta namalował na szczycie wulkanu spowiadającego się u Ojca Pio Jana Pawła II. Obraz podpisał: Krater wiary. Myślę, że nie trzeba nic więcej dodawać ani ujmować.

- Dziękuję za rozmowę.

o. Józef Marecki z O. Salezym Kaflem OFMCap w "Głos Ojca Pio" 6/12/2001