Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: W środę CBA wkroczyło do kilkunastu urzędów marszałkowskich na terenie całej Polski. Warto zwrócić uwagę na wypowiedzi dwóch polityków. Maciej Wąsik z PiS powiedział: Mam coraz silniejsze przeświadczenie, że CBA przez ostatnie kilka lat raczej zwijała się niż rozwijała. Na pewne rzeczy było "czerwone światło", a dzisiaj jest zielone, bo nie ma już "świętych krów" w Polsce. Przewodniczący PO, Grzegorz Schetyna, wystosował z kolei list do samorządowców, który w całości opublikował na Twitterze. Schetyna napisał tam, że Prawo i Sprawiedliwość wykorzystuje służby do celów politycznych. Za pomocą CBA ma nękać samorządowców niezależnych od PiS. Zaapelował, by urzędnicy nie dali się zastraszyć.

Dorota Kania, Gazeta Polska: Grzegorz Schetyna w ten sposób występuje przeciwko legalnie działającej instytucji państwa. Jestem przekonana, że CBA ma podstawy do takiego działania. Zresztą od początku nadzoru nad tą instytucją ministra Mariusza Kamińskiego nie było żadnych wątpliwości co do podstaw akcji CBA w różnych miejscach. Warto zauważyć, że CBA działa razem z prokuraturą, a bardzo często również z sądami, które np. wydają zgodę na działania operacyjne, takie działania, o których musi decydować sąd. Przypomnę tylko, co działo się za czasów rządów PO-PSL, gdy okazało się, że Jan Bury, który miał wcześniej postawione zarzuty, funkcjonuje w pewnym układzie. Na tę dużą aferę korupcyjną, w którą zamieszany był nawet marszałek województwa, CBA pod rządami PO-PSL reagowało z pewną opieszałością. Również i wcześniej, jeszcze za rządów PO pojawiały się sygnały, że zarówno w samorządach, jak i w województwach fundusze unijne są marnotrawione lub wydawane niezgodnie z prawem.

Myślę, że skoro CBA zdecydowało się na kontrolę w urzędach, to ma ku temu podstawy. Nie odbieram tego, jako działanie polityczne czy też zwalczanie opozycji, lecz wyłącznie jako przestrzeganie prawa.

Portal TVN Warszawa informował o dość ciekawej dyskusji podczas wczorajszej sesji Rady Warszawy między radnymi PiS i PO. Dyskusja dotyczyła reprywatyzacji, a konkretnie sprawy kamienicy przy ul. Nowogrodzkiej. Jarosław Jóźwiak, wiceprezydent Warszawy poinformował, że ratusz otrzymał pismo z Prokuratury Okręgowej o wszczęciu śledztwa i „uznaniu miasta stołecznego Warszawy za stronę pokrzywdzoną”.

Zawsze, ilekroć słyszę takie dyskusje, przypominają mi się wystąpienia europoseł Julii Pitery, jeszcze z lat 90. Mówiła wówczas właśnie o fatalnej reprywatyzacji, podnosiła więc tę kwestię wiele lat temu. Od tego momentu nic się nie zmieniło, może poza punktem widzenia pani Julii Pitery, gdy wstąpiła do Platformy Obywatelskiej. Natomiast to, że reprywatyzacja miała bardzo dużo ułomności, wiadomo było zatem od bardzo dawna Podniosłam sprawę akurat Julii Pitery, ponieważ wówczas, przez wiele lat, był to najbardziej słyszalny głos w tej kwestii. Mówienie o nękaniu?

Poczekajmy może, aż pewne sprawy się wyjaśnią. To nie działa w ten sposób, że ktoś wymyślił sobie jakąś historię i zawiadamia prokuraturę. Mamy tu bowiem do czynienia z różnego rodzaju nieprawidłowościami, o których mówią byli właściciele. I to oni zostali w tej sprawie pokrzywdzeni. Po wojnie z dekretu Bieruta utracili swoje majątki. Tutaj instytucje państwa stoją w obronie pokrzywdzonych. A co będzie dalej? Poczekajmy na decyzję sądu, a mam nadzieję, że nowa reforma usprawni również działanie sądów, bo do tej pory na prawomocne orzeczenia trzeba było czekać latami.