"Przesłanie PiS jest spójne i ma moc perswazyjną, opozycja nie rozumie, dlaczego przegrała" - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Ludwik Dorn.

"Klasyk socjologii Max Weber trafnie zauważył, że nie idee, ale interesy materialne oraz interesy powiązane z ideałami i wartościami rządzą zachowaniem ludzi. PiS miał masarnię, którą wytoczył, ale jednocześnie zaproponował koncepcję zagrożonej przez świat zewnętrzny wspólnoty narodowej i ustanowił siebie, z Jarosławem Kaczyńskim na czele, defensor patriae, psem obronnym, który chroni Polaków przed złymi ludźmi i złowrogimi siłami, z którymi sprzymierzona jest opozycja. Nie mówię o relacji tego przesłania do rzeczywistości, ale jest ono spójne i ma moc perswazyjną" - stwierdził dosłownie.

Dorn wskazywał też, że Koalicja Europejska była dla wyborców nieciekawa.

"Uważam, że kampania wyborcza Koalicji Europejskiej, zwłaszcza Platformy Obywatelskiej, rzeczywiście skupiała się na problemach wewnętrznych, czyli paskudnym PiS. Natomiast zasadnicze przesłanie PiS odnosiło się do kwestii relacji wspólnoty narodowej z cywilizacja współczesną, światem zewnętrznym i Unia Europejską, w której trzeba być, żeby Polskę na dalekim przedpolu bronić przed zakusami „lewicowo-liberalnych elit brukselskich". PiS mówił zdecydowanie na temat. Koalicja Europejska mówiła nie na temat, teraz ma tego efekty" - powiedział.

Dodał, że pod górkę ma teraz także Donald tusk. "Koalicja Europejska z wyraźnym wsparciem Tuska przegrała siedmioma punktami procentowymi, więc on też ma na czole przybitą pieczątkę przegrańca. To nie służy politykom" - zaznaczył.

Dorn przekonuje też, że cała rekonstrukcja rządu jest bez znaczenia - za wyjątkiem zmiany ministra finansów. Jeżeli odejdzie Teresa Czerwińska, to dla Polski źle, wróży Dorn.

"To będzie zmiana Ministerstwa Finansów w intendenturę podległą Sztabowi Generalnemu, na czele którego stoi premier Morawiecki; i wodzowi naczelnemu, którym jest Jarosław Kaczyński. Gdy intendent dostaje rozkaz: „ma być i już!", to strzela obcasami, choćby np. trzeba było ogołocić z zaprowiantowania i amunicji jeden odcinek frontu na rzecz innego, i nie przejmuje się tym, że w wyniku tego osłabienia cały front może się niedługo załamać. On rozkaz wykonał, a o resztę niech się w Sztabie Generalnym martwią"' - mówi.

bsw/rzeczpospolita.pl