Gdyby we Francji ludzie mogli nosić broń, tak jak w USA, to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej – uważa miliarder walczący o prezydenturę Stanów Zjednoczonych.

Jeden z czołowych republikańskich kandydatów do prezydentury, miliarder Donald Trump jest zdania, że restrykcyjne przepisy we Francji dotyczące noszenia broni przyczyniły się do tego, że jest tak wiele ofiar zamachów w Paryżu.

- Nikt tam nie miał broni, oprócz tych złych (zamachowców), którzy zabijali swe ofiary jedną po drugiej - powiedział Trump podczas wiecu w Beaumont w Teksasie. Podkreślił, że gdyby we Francji ludzie mogli nosić broń, tak jak w USA, to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej.

69-letni Trump, który dorobił się fortuny na handlu nieruchomościami, jest na czołowym miejscu wśród republikańskich kandydatów do prezydentury. Miliarder słynie z ostrego języka. Opowiada się za ograniczeniem migracji z Meksyku do USA.

W piątkowych zamachach w Paryżu zginęło 129 osób, a ponad 350 zostało rannych. Na terytorium całej Francji wprowadzono stan wyjątkowy, a do pilnowania bezpieczeństwa w Paryżu skierowano dodatkowych 1500 żołnierzy. Wojskowi chronią także miejsca kultu religijnego. Przywrócono kontrole graniczne. Służby celne mają dokładnie sprawdzać ludzi, samochody, pociągi, statki i samoloty. W sobotę zamknięto szkoły i uniwersytety, które miały być czynne tego dnia. Do odwołania zamknięto też m.in. wieżę Eiffla. Wzmocniono ochronę francuskich budynków poza granicami kraju, takich jak ambasady, instytuty kulturalne czy licea.

Dzisiaj zaczęła się trzydniowa żałoba narodowa.

KJ/onet.pl