- Jestem tak taktowny wobec pana Roberta Biedronia, że aż się obawiam, żebym nie stał się obiektem adoracji z jego strony – powiedział Wikiński komentując rezygnację Biedronia ze startu z list SLD.


Larum podniosło środowisko gejowskich aktywistów. Kampania Przeciw Homofobii wysłała już do Grzegorza Napieralskiego i Katarzyny Piekarskiej specjalne oświadczenie w sprawie Wikińskiego. - Na szczególne potępienie zasługuje fakt, iż jest to retoryka zabarwiona homofobicznie, w niewybredny sposób odnosząca się do orientacji seksualnej Biedronia – czytamy w liście podpisanym przez prezesa zarządu, Tomasza Szypułę.

 

- Ta wypowiedź jest szczególnie niezrozumiała w kontekście działań partii, która w parlamencie składa projekt ustawy o zwalczaniu mowy nienawiści, czy ustawy o umowie związku partnerskiego. My - lesbijki, geje, osoby biseksualne i transpłciowe - oczekujemy od przedstawicieli partii lewicowej, szczególnej wrażliwości na walkę z wykluczeniem i dyskryminacją – czytamy w liście KPH. 

 

Wypowiedź Wikińskiego wprawiła w zakłopotanie członków Sojuszu. W jednym z programów TVN24 próbowała się z niej zawile tłumaczyć Katarzyna Piekarska. - Marek Wikiński nie jest homofobem. Chciał być dowcipny i po prostu mu nie wyszło (…). Powiedział coś głupiego po prostu, pewnie będzie za to jeszcze pokutował – zapewniała wiceprzewodnicząca SLD.

 

Tłumaczenia z wypowiedzi partyjnego kolegi współczuła jej Marzena Machałek z PiS. – Każda partia ma swojego Wegrzyna – dodała nawiązując do wypowiedzi parlamentarzysty, który „z gejami dałby sobie spokój, ale na lesbijki chętnie by popatrzył”.

 

- Jeśli komukolwiek w Platformie zdarzyło się wygłosić podobny egzotyczny dowcip, to już go w Platformie nie ma – zripostowała ostro Ewa Kopacz.

 

SLD próbuje się wybronić z opresji dając Krystianowi Legierskiemu "czwórkę" w Warszawie zamiast Wandy Nowickiej. Ale czy Grzegorz Napieralski ścigając się z Platformą o tęczowy elektorat będzie musiał poświęcić głowę Wikińskiego?

 

Marta Brzezińska