Życie w Polsce staje się coraz droższe- zauważa "Super Express". Na pytanie, czy możemy się obawiać, że będzie jeszcze drożej, odpowiedział dr Andrzej Sadowski, ekonomista, prezydent Centrum im. Adama Smitha. 

 "Na razie nie grozi nam jakaś dramatyczna drożyzna, choć faktycznie jest ona odczuwalna. Jeśli zastanawiamy się, czemu życie staje się droższe, to odpowiedź jest prosta"- podkreśla Sadowski. Rozmówca "Super Expressu" wskazuje, że za wzrost cen np. artykułów spożywczych, odpowiada rząd, który "bardzo mocno zaingerował w gospodarkę". 

"Rosnące ceny masła lub mleka nie zwiastują dramatu, ale świadczą o tym, że rząd za bardzo działa przeciw konsumentom. Wszystko może się zmienić w zależności od tego, czy i w jaki sposób będzie pogłębiał się kryzys, który w zasadzie trwa od 2008 r."- ocenił Sadowski. Choć mówi się, że kryzys z 2008 r. jest już za nami, część ekspertów, bankowców czy ekonomistów przekonuje, że wkrótce znów ma uderzyć. Miałoby to nastąpić nawet w ciągu najbliższych pięciu lat. 

W ocenie Andrzeja Sadowskiego, kryzys towarzyszy nam w zasadzie "na co dzień", wciąż zaognia się i eskaluje, choć na razie- zdaniem ekonomisty- "jest względnie dobrze". Dlaczego tylko na razie? Prezydent Centrum im. Adama Smitha zwraca uwagę, że ingerencja państwa w gospodarkę, trwająca od wybuchu kryzysu z 2008 r. sprawia, że gospodarka nie jest zbyt stabilna. 

Sadowski wskazuje, że kiedyś na świecie nie było w ogóle kryzysów, a jedynie "spowolnienia związane z cyklami koniunkturalnymi oraz „dołki” związane z większym bezrobociem". Taki stan trwał kilka miesięcy i nie uznawano go za kryzys. 

"Zjawisko kryzysu pojawiło się wtedy, gdy rządy zaczęły zmieniać cykle koniunkturalne"-wskazuje ekspert. Jak tłumaczy rozmówca Super Expressu, przyczyną wydłużenia załamań i kryzysów, które kiedyś trwały kilka miesięcy, a obecnie- latami, jest większa ingerencja rządów w sferę koniunktury. Andrzej Sadowski wskazuje, że niektóre rządy, w ramach walki z kryzysem, decydują się zwiększać "inwestycje", które jednak często są bezsensowne. 

"Tak jakby ktoś nam kazał wykopać dołek tylko po to, aby go zakopać. Z punktu widzenia ekonomii nie ma to żadnego sensu. Nie ma wartości wykonywanej, więc nikt na tym nie zyskuje"- ocenił ekonomista. 

Prezydent Centrum im. Adama Smitha zauważył, że podobna sytuacja miała miejsce podczas kryzysu w 2008 r.- niewiele pomogło drukowanie pieniędzy, uskuteczniane od kilku lat w Europie. Kiedy obecnie pojawia się widmo kolejnego załamania gospodarczego, "podziękować" za to możemy tylko "tym, którzy wierzą, że państwo może regulować gospodarkę"- podsumował Sadowski.

yenn/SE.pl, Fronda.pl