"Dlaczego tzw. chrześcijańskie kraje są tak miękkie w obliczu muzułmańskiego terroru?

Bo przez ponad 50 lat stopniowo doszliśmy do cenienia samej dobroci z wyłączeniem prawdy.

Mówiąc to mam na myśli fakt, że spoczęliśmy na laurach jeżeli chodzi o naszą chrześcijańską wiarę. Podryfowaliśmy w stronę albo poluzowania dyscypliny i niewiary, albo hedonistycznego agnostycyzmu, albo - ostatecznie - w stronę całkowitego ateizmu.

Porzucając naszą religię porzuciliśmy prawdę wierząc, że jest możliwe - a nawet wskazane - żeby być dobrym bez religii. Skonkludowaliśmy, że najsłabsze i najbardziej płytkie formy dobroci są jedynym rozwiązaniem, a z chrześcijaństwa wzięliśmy  najłatwiejsze, najbardziej gnuśne i opieszałe, sentymentalne aspekty dobra i odrzuciliśmy całą resztę.

Rozstrzaskaliśmy i rozgrabiliśmy cały chrześcijański dorobek i zostawiliśmy z niego najbardziej błyszczące i najmniej wartościowe błyskotki myśląc, że to jest wszystko, co chrześcijaństwo ma do zaoferowania, odbudowując naszą własną humanistyczną i ateistyczną religię z tych resztek, które pozostały.

Zachodni chrześcijańscy liberałowie promują idee, o których myślą, że zostały ocalone z chrześcijaństwa, w rzeczywistości jednak mają się one tak do prawdziwego chrześcijaństwa jak sztuczny diament do prawdziwego kamienia szlachetnego.

Ich religia stała się jedynie dobrotliwą tolerancją. Mylą polityczną poprawność z miłosierdziem, płytki optymizm z nadzieją, a ideologię z wiarą.

Rezultatem jest otwarcie granic na każdy rodzaj zgrozy i odrzucenie wiary, że taka groza rodem prosto z piekła rzeczywiście istnieje. Europa otworzyła swoje własne granice dla muzułmańskich ekstremistów, którzy otwarcie mówią, że chcą zniszczyć wszystko, co chrześcijańskie, przejąć władzę nad krajem i stworzyć Państwo Islamskie.

Ideologia liberalna, ślepa jak fundamentalizm, który sama potępia, jest zaledwie imitacją wiary zabraniającą karać, wykluczać lub eliminować kogokolwiek i odmawia uznania, że sama ma wrogów (że istnieją ludzie, którzy również w stosunku do niej są wrogami).

Ich płytki optymizm jest substytutem nadziei, a to zaślepia ich do tego stopnia, że nie widzą, że ich dzietność jest poniżej poziomu zastępowalności pokoleń, że ich kultura jest skazana na śmierć, a ich państwo - na progu zapaści.

Ich tolerancyjna polityczna poprawność jest sztuczną formą miłosierdzia, bez kręgosłupa i bez charakteru i nie ma nic do zaproponowania poza dobrotliwą tolerancją i akceptacją wszystkiego i każdego. Ci ludzie prawdopobnie byliby w stanie tolerować i uznać "prawa" seryjnego mordercy, który wkroczył do ich domu.

Atak w Paryżu powinien stać się dzwonkiem alarmowym.

Prawdziwa dobroć nigdy nie może być oddzielana od Prawdy, a prawda chrześcijańska nigdy nie jest miękka, słaba i bez kręgosłupa.

Żeby zobaczyć prawdę i dobroć w doskonałej harmonii trzeba kontemplować żywoty świętych. Święci stawiali czoła najbardziej brutalnemu barbaryzmowi z misjonarskim wysiłkiem, dzięki któremu tacy ludzie jak św. Izaak Jogues szli żyć pośród ludzi, którzy mogli ich torturować i zabić. Św. Izaak zamieszkał pomiędzy nimi i pokazał im odważną, potężną i mocną miłość, która może być tylko nadnaturalna. Algierscy cystersi sportretowani w filmie "Ludzie Boga", którzy pozostali w swoim klasztorze pomimo groźby przemocy, pokazują prawdziwie odważną chrześcijańską odpowiedź na terror.

Przemoc czy pokój? Jezuici w filmie "Misja" stają w obliczu takiego właśnie dylematu i każdy pod koniec filmu wie dobrze, że ksiądz grany przez Jeremiego Ironsa podjął właściwą decyzję.

Chrześcijańska dobroć zawsze zjednoczona jest z bezkompromisową Prawdą. Zawsze jest odważna, prawdziwa i śmiała. Na przemoc odpowiada zadziorną miłością. Wie, że zło istnieje i zgadza się z tym, że jeśli każde pokojowe rozwiązanie zawiedzie, wtedy nieracjonalna furia i przemoc musi spotkać się z odpowiedzią racjonalnej, zaplanowanej i przemyślanej sprawiedliwości".

ks. Dwight Longenecker

tłum. Teofila Bepko

http://www.patheos.com/blogs/standingonmyhead/2015/11/the-paris-attacks-the-consequence-of-goodness-without-truth.html