Amerykańskie siły zbrojne rozpoczęły rozmieszczanie w Polsce pododdziałów brygady pancernej, która będzie w sposób ciągły wykonywać zadania w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest to następstwo decyzji, podjętych w celu wzmocnienia wschodniej flanki NATO i bardzo poważne wzmocnienie potencjału obronnego w naszym regionie. Dowództwo i część jednostek brygady ma operować z Żagania, co wywołało dyskusję publiczną. Decyzja Amerykanów wydaje się jednak przemyślana i warto zastanowić się nad jej powodami.

Obecnie trwa przemieszczenie jednostek 3. Pancernej Brygadowej Grupy Bojowej 4. Dywizji Piechoty do Polski. W pierwszej fazie – przynajmniej do lutego - będą one prowadzić działania na poligonach w Drawsku Pomorskim i w rejonie Żagania, a następnie zostaną przemieszczone do kilku lokalizacji. Jak wiadomo, z Polski operować będą: 3. Batalion 29. Pułku artylerii, 4. Szwardron 10. Pułku Kawalerii (w praktyce batalion rozpoznawczy), dowództwo brygady, jednostki inżynieryjne i wsparcia. Amerykanie podkreślają wyraźnie, że jednostki te wykorzystają istniejące polskie instalacje wojskowe w Żaganiu, Świętoszowie, Skwierzynie i Bolesławcu.

Pierwszy z „bojowych” (pancerno-zmechanizowanych) batalionów (1. Batalion 68. Pułku Pancernego) trafi do krajów bałtyckich i będzie tam rozmieszczony do czasu, aż zostaną rozlokowane grupy batalionowe NATO (dowodzone przez Niemcy, Kanadę - z udziałem żołnierzy polskich - i Estonię). Następnie będzie uczestniczyć w ćwiczeniach w Europie, w zależności od zapotrzebowania.

Druga jednostka – 1. Batalion 8. Pułku Pancernego – ma uczestniczyć głównie w działaniach w rejonie Bułgarii i Rumunii. Warto pamiętać, że założeniem US Army jest ustanowienie „ciągłej i trwałej” obecności jednostek pancernych w regionie Morza Czarnego. Wreszcie trzecia jednostka – 1. Batalion 66. Pułku Pancernego – trafi do niemieckiego Grafenwöhr, gdzie zajmie się ćwiczeniami i odtwarzaniem gotowości bojowej.

Po pierwsze, w tym regionie mieści się najsilniejsza polska jednostka pancerna – 11 Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej z czołgami Leopard 2A4 i 2A5. Jej jednostki przez co najmniej trzy lata były i są wydzielane do zestawu sił natychmiastowego reagowania NATO (tzw. szpicy). W ubiegłym roku były to – relatywnie niedawno wprowadzone – Leopardy 2A5 z 34. Brygady, a rok wcześniej – Leopardy 2A4 z 10. Brygady.

To z kolei daje duże możliwości zarówno jeśli chodzi o ćwiczenia, jak i ewentualne współdziałanie (włączenie części amerykańskiej brygady w pododdziały polskiej dywizji – zwłaszcza w sytuacji, gdy inne oddziały zostałyby zaangażowane operacyjnie np. w regionie Morza Czarnego). W ćwiczeniach w tym regionie brały już wcześniej udział zarówno pododdziały amerykańskie, jak i na przykład te wydzielone przez British Army, a w ramach „szpicy” także Niemcy, Norwegię czy Hiszpanię.

Drugi powód jest częściowo powiązany z pierwszym. Jak wskazano wcześniej, Amerykanie wykorzystają istniejącą polską infrastrukturę. W regionie stacjonowania 11. Dywizji znajdują się bowiem zarówno magazyny, jak i poligony, włącznie z ośrodkiem szkolenia poligonowego Żagań-Świętoszów, bardzo przydatnym w szkoleniu wojsk pancernych.

Paradoksalnie jednak nie bez znaczenia mogła być też dyslokacja tego rejonu w pewnym oddaleniu od obszaru potencjalnego zagrożenia (granicy zewnętrznej NATO z Rosją czy Białorusią). Wbrew obawom wyrażanym w przestrzeni publicznej nie oznacza to jednak, że brygada będzie służyć ochronie tylko części terytorium NATO (np. Niemiec). Dowodem na to jest choćby decyzja o dyslokacji części jej pododdziałów do krajów bałtyckich.

CZYTAJ DALEJ NA DEFENCE24.PL