Spośród 8 zakwalifikowanych zespołów internauci wybiorą 2, które zagoszczą na profesjonalnej scenie. Dla głosujących przygotowano nagrody w postaci płyt z chrześcijańskim graniem.


1. Alijah znaczy po hebrajsku „wznosić się” - jak opisał sam zespół „to wyraz najgłębszego pragnienia człowieka, aby wznieść swe serce jako dziękczynienie i uwielbienie ku Trójjedynemu Bogu i Jego Sercu”. Wznoszenie się w tym wypadku warto odczytać również jako podążanie ku profesjonalnemu brzmieniu i osiąganie wysokiego poziomu muzycznego. W twórczości grupy Alijah znajdziemy rewelacyjne soulowe brzmienie i piękny wokal. 8 września ma miejsce premiera debiutanckiej płyty „W Jego Sercu”. Obecnie możemy zapoznać się tylko z materiałem promocyjnym (promo-mixem) i 3 utworami zamieszczonymi na portalu myspace („Magnificat”, „Psalm 139”, „Psalm 22”). To wszystko zapowiada album na najwyższym poziomie, i pod względem aranżacji (nie brzmi to jak amatorska produkcja nagrywana na mikrofonie dodawanego jako gratis do samouczka j.niemieckiego) i pod względem pomysłu. Nawet najlepszej jakości płyta może zostać pogrzebana brakiem konceptu. Wszystko zapowiada, iż Alijah mają pomysł na swoją muzykę. Jest to jeden z mocniejszych akcentów w stawce „debiutów”. Chilloutowe ciepłe brzmienie z ważnym przesłaniem – to musi się podobać. http://www.myspace.com/570458437


2. Bęsiu to przedstawiciel tłustego rapu wśród debiutantów. Raper się bardzo stara - co słychać na kolejnych produkcjach. Jego mixtape „Syn Gromu” jest jedną, z bardziej bujających głową, pozycji z polskiej sceny, które ostatnio sprawdziłem. Słychać, że twórca nawiązuje do stylu opracowanego za Oceanem, gdzie produkcja muzyczna (crunk/dirty south) oparta na tłustych basach ma tak bujać – że każdy samochód nawet bez hydraulicznego zawieszenia zamieni się w „lowridera”. W chrześcijańskim rapie rodem ze Stanów połączenie takiego brzmienia i treści ewangelizacyjnych zdało egzamin. Czy w Polsce uda się to samo? Mam wrażenie, że Bęsiu jest na dobrej drodze ku temu. Niestety, czasem słychać zbytnią przesadę w wokalu (flow jest mało naturalne) i pewne przesłodzenie w bitach (za dużo synezatorów, warto czasem podeprzeć się fajnym samplem). Twórca pracuje nad jakością techniczną swoich utworów i z kawałka na kawałka brzmi to coraz lepiej. Niestety, kuleje promocja jego materiału, a teledyski są nazbyt... kolorowe. Do refleksyjnych historii o sprawach wiary czasem warto użyć klimatu zadumy. Mniej epatować koszulką w jasnym kolorze, raczej pasującą do klimatów klubowych. Generalnie uszy nie rozbolą jak się słucha Bęsia. Natomiast, czasem oglądając videoclipy promujące materiał mam wrażenie jakbym oglądał kieszonkowe potwory (czyli pokemony). Fiolet, biel, czapeczka, strasznie ekspresyjne gestykulowanie. Tego jest po prostu za dużo. http://www.myspace.com/besiu12

 

3. DwaPe to kolejny hip-hopowiec w wyścigu o „debiut roku”. Jest to twórca, którego muzykę analizowałem najdłużej. Osobiście jestem wielkim zwolennikiem romansu jazzu z rapem. Gdy odpaliłem utwory DwaPe-go miałem wrażenie, że wreszcie spotkałem się z polską wersją A Tribe Called Quest i to z ewangelizacyjnym przesłaniem. Oczywiście, nie porównuję jakości amerykańskiego jazz-rapu do twórczości Dwa, natomiast jak najbardziej słychać w tym podobny pomysł i pasję. Zamiłowanie do jazzujacego brzmienia, lekkie, trochę usypiające flow. Takiej muzyki jeszcze na polskiej chrześcijańskiej scenie nie było. Niestety, przy bliższym poznaniu twórczości rapera słychać, iż przecieranie muzycznych szlaków to ponad jego siły. Flow zaczyna szybko nudzić, teksty są wtórne (naprawdę rymowanie o masturbacji to droga donikąd), muzyka przy bliższym poznaniu zdaję się dosyć uboga. Jeśli już brać się za jazz-rap trzeba potrafić sypać metaforami, rzucać tzw. „punche”, bardziej płynąć na bicie. W tym stylu niepodzielnie na polskiej scenie rządzi OSTR. Oczywiście nie namawiam Dwa by naśladował tego rapera (kalki w hip-hopie są niedopuszczalne), ale warto by nabrał podobnej „bezczelności” do Adama Ostrowskiego. Więcej zacięcia, energii w rymowaniu, pomysłu w tekstach i jazzowej wrażliwości przy doborze bitów. Jeśli DwaPe nie chce aby zarzucono mu robienie „chały” musi również zmienić stronę internetową i okładkę (które wyglądają po prostu tragicznie i ciągnął jeszcze w dół całą twórczość). Nie są to jakieś wyjątkowe koszty a to poza samą muzyką należy zmienić natychmiast (wbrew pozorom po image artysty również możemy zobaczyć, czy chociaż próbuje być profesjonalny). Obecnie, słuchacz któremu spodoba się twórczość rapera (ale będzie miał pewne obiekcje) po zapoznaniu się z jej „otoczką” zwyczajnie da sobie z tym spokój. DwaPe ma pomysł, ale mam wrażenie, że trochę się pogubił. Trzeba natomiast pamiętać, że diament przed oszlifowaniem to węgielek, którego nie trudno pomylić z podpałką do grilla. Jeśli Dwa wytęży siły i popracuje nad sobą ma szansę na zrobienie czegoś wielkiego. Jeśli zatrzyma się na tym etapie, będzie kolejnym z wielu, którzy chwycili za mikrofon by tylko pokazać się przed kolegami.

 

El Camino

 

4. El Camino&Mariusz Kozicki. Nadal pozostajemy w jazzowych klimatach. El Camino wydali ostatnio płytę pt. „Bliżej”. Album studyjny jest ciekawym eksperymentem, który wokół jazzu stara się skupić różne gatunki muzyczne. Wszystko to razem tworzy pewien klimat niepokoju, ociera się o muzykę industrialną, by zaraz zaskoczyć nas na moment funkowymi dźwiękami. Jestem pełen podziwu dla artystycznej odwagi twórców i żałuję, że nie pokusili się o jeszcze większy mariaż różnych stylów. Przy utworze „Pieśń o słońcu niewyczerpanym” - można odpłynąć. Słychać, że na tej eksperymentalnej drodze artyści czują się wyśmienicie. Natomiast, gdy próbują nagrać kawałek w klasyczny sposób, jak w utworze „Gdy mówisz kocham” - czuć w tym sztampę, pewien banał. Rozumiem, że media takie jak np.: radio mają swoje prawa i puszczanie „ogranych” utworów jest łatwiejsze, ale prawdziwe El Camino słychać dopiero w oryginalnych kawałkach. Tam dopiero możemy poznać talent i kunszt muzyków. Cała produkcja jest zrobiona bardzo profesjonalnie (chociaż mixowi i masteringowi brakuje takiego ciepła dźwięku jak np.: u Tomasza Stańko). Kolejny z faworytów wyścigu. Pytanie pozostaje czy taki materiał nadaję się na koncert i porwie publikę Dobrego Miejsca? Jest to raczej muzyka do refleksji, ze słuchawkami na uszach, w deszczowy dzień, pozwoli nam „zadumać się” nad ewangelią z eksperymentalnym brzmieniem w tle. http://www.myspace.com/mariusz.kozicki

 

5. Kadosz to soulowo-funkowe granie z pozytywnym przesłaniem. Jak na debiutantów to mają ponadprogramowy staż. Zespół istnieje ok. 11 lat. Tracki, które można sprawdzić w sieci nie są ani wyjątkowo słabe, ani też nie porwą tłumów. Jest to kawał dobrej soulowej roboty, z którym warto się zapoznać. Jestem natomiast pewien, że taki styl muzyczny w zestawieniu z doświadczeniem artystów daje na koncertach niesamowitą energię. Prochu nie wymyślili, ale ich muzyki bardzo przyjemnie się słucha. http://www.myspace.com/kadosz


/Nacinacze Sykomory

 

6. Nacinacze Sykomory to tak szalony zespół, że nawet nie opublikował własnej muzyki w sieci. Może są pewni wygranej? Jedyne z czym możemy się zapoznać to relacja z koncertu. A po tym można wywnioskować, iż ludzie bawią się świetnie przy ich muzyce. Kto spyta „Nacinacze Sykomory?” - temu odpowiedzą „stary, idź na ich koncert”. Widać, że poza ciekawą nazwą muzycy mają oryginalny pomysł na zaistnienie. A pewnie! Komu jest potrzebna muzyka do posłuchania? - skoro wystarczą koncertowe referencje. A te mają „Nacinacze” jak najlepsze. Jest to rock, z elementami folkowymi, fajne brzmienie, które nakręca publikę. http://www.myspace.com/nacinaczesykomory

 

 

7. PANdamusic to genialny soulowy vibe. Świetną muzykę dopełnia fantastyczny wokal Reni Barańskiej. Nie znajdziemy u tej wokalistki popisowych egzaltacji wokalnych, tak bardzo dzisiaj popularnych. To osoba, która wie jak śpiewać, nie szpanuje, natomiast idealnie komponuje się z muzycznym tłem. Gitara, klawisze, perkusja – to wszystko bardzo dobrze się zgrywa. Nie jest nachalne, lekko płynie. Jeśli nawet brakuje ich utworom mainstreamowego sznytu – to wychodzi to PANda na plus. Dzięki temu są naturalni. Jest to piękna muzyka, z solidną dawką pozytywnej energii. Na stronie zespołu możemy odsłuchać wersji koncertowej „Twojej nuty” - to jak najlepsza zapowiedź tego, jak PANdamusic może się zaprezentować na finale "debiutów". Moim zdaniem, jest to absolutna czołówka w konkursie http://www.myspace.com/pandamusicpl

 

8. Szymon Marciniak Band dopełnia listę debiutantów. Wśród startujących brakowało gitarowych ballad i kołysanek opartych na aksamitnym głosie wokalistek. To właśnie otrzymujemy za pośrednictwem twórczości „Bandu” Szymona Marciniaka. Materiał brzmi profesjonalnie i.... usypia. Jest to senny styl z wyraźnym gitarowym tłem. Mam, jednak wątpliwości jak taka muzyka sprawdziłaby się na koncercie. Jest to styl, którym można się rozkoszować, ale w domowych pieleszach, a nie w tłumie na imprezie. http://www.myspace.com/szymonmarciniakbandmusic/music

 

Konkurs jest prowadzony przez „Chrześcijańskie Granie”. Szczegóły „debiutów” pod adresem:


http://www.chrzescijanskiegranie.pl/aktualnosci/2011/08/debiuty-2012-glosowanie