W mediach wciąż awantura o 500+. Bo rocznica, bo sprawa polityczna itd...

Ja ostatnio nie mam sił rozpisywać się na facebooku, więc napiszę krótko.
Dyskusja o 500+ jest ciekawa ale i ponura.
Bo jeśli w ostatnich latach w polskiej polityce, przy pełnej akceptacji znacznej części tzw. autorytetów, salonów, "europejczyków" ple ple ple, pojawiła się narracja rzeczywiście faszystowska, bądź do faszyzmu podobna- to przy tej okazji.

Celebryci i politycy i "intelektualiści", nawijający o brudnym, defekującym, wiecznie pijanym, obleśnym plebsie, brzydalach i tłuściochach bez mózgu, co pasożytują na społeczeństwie i na mądrych i lepszych, a co najgorsze, żrą paskudne rzeczy i robią kupy na plażach...

Cała ta opowieść, gdzie eksponowano biologiczną obrzydliwość zwykłego człowieka, rodaka, gdzie pławiono się w opowieściach o tym, jak on jest fizycznie i psychicznie gorszy- a następnie ten bełkot, te intelektualne wymioty, podnoszono do rangi- "postępowego i europejskiego myślenia". Opowieść podpierana wypindrzonymi celebrytkami, które, takie śliczne i czyste, były przeciwwagą dla motłochu... i przez ten motłoch czuły się jak żydowskie dziecko podczas holocaustu, czy coś równie mądrego... albo autorytetami, które wiedzą gdzie jeść ostrygi i pić wino, w Bretanii i Toskanii, przypomnę, jakby ktoś chciał być true Europejczykiem...

Te opowieści o tym, jak ten motłoch i plebs przekazuje swoją obrzydliwość, swój brud, patologie, alkoholizm- swoim dzieciom, przez pokolenia, dalej, ledwo co powstrzymując się od stwierdzenia, że to w genach, że to w krwi (bo tak ostro jednak nie wypada)...

tak, to było faszystowskie. Właściwie- nadal jest.
I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o przyczynek do odwiecznej dyskusji pt. "faszyzm Panie, wszędzie faszyzm".

Dawid Wildstein

źródło: facebook