"Skądinąd, jak to w slasherze, lewica ofiar też za bardzo nie lubi. W końcu zawsze popełniają jakieś błędy - niewinność w kategoriach slasherów nie istnieje. A to zbyt pretensjonalni, a to zbyt rozpasani, a to zbyt wstrzemięźliwi. Taki martwy Żyd - czy ktoś naprawdę chciałby żeby powrócił? Wraz z swoją ortodoksją, homofobią, biedotą sztetlów? No, thanx. Właściwie tkwi w tym utajona satysfakcja, że ten pretensjonalny kujon, którego i tak nikt na mieście nie lubił, dostał maczetą po głowie. Jak w każdym slasherze trupy nie mają przecież tak naprawdę wracać do żywych, a stanowić tylko preludium do wspaniałego finału."


Znana prawda horroru. Idziesz na randkę z zamaskowanym mordercą? Lepiej weź ze sobą sprzęt. Nóż sprężynowy, bejsbol, kastet. W zależności od sytuacji, różne się sprawdzają. Wiadomo, że w zwarciu i w grupie lepiej broń krótsza, jeden na kilku -bejsbol świetna sprawa. Te prymitywne mądrości zaczerpnięte ze specyficznego gatunku filmowego przypominały mi się wyjątkowo mocno podczas niedawnego czytania Krytyki Politycznej. Na jej internetowych łamach można przeczytać wywiad Jana Kapeli z profesorem Szurkiem. Same wypowiedzi prof. Szurka są podparte znajomością tematu. Dużo jednak ciekawszy niż sam rozmówca jest tym razem ten, kto wywiad przeprowadza.

 

Jan Kapela zabiera się za Żyda

Po pierwsze, delikatnie rzecz ujmując, Jan Kapela nie jest ekspertem w sprawach żydowskich, polsko-żydowskich czy polskich. Z całego wywiadu przebija wręcz jego kompletna ignorancja. Bez specjalnego wstydu prezentuje absurdalne teorie i spiskowe interpretacje historyczne, które Szurek musi następnie prostować. Dodatkowo wywiad ten jest swoistym papierkiem lakmusowym całej postawy krytyki politycznej a także szerzej- nowej lewicy w stosunku do kwestii żydowskiej. Najprościej rzecz ujmując, śmierć Żydów jest dla tego środowiska o tyle ciekawa, o ile da się jej użyć jako bejsbola, którym rozwali się łeb danego wroga, a właściwie kogo popadnie - raz walniemy w AK, raz w polskość jako taką, raz w politykę historyczną, raz w Izrael. Do wyboru, do koloru, bejsbola można używać do naprawdę różnych sytuacji. A jeśli akurat nowa lewica ma bardziej pacyfistyczny nastrój, to kwestia żydowska świetnie służy jako podstawa scenariusza potrzebnego do nakręcenia specyficznego typu horroru zwanego „slasherem”, gdzie zamaskowany morderca biega po kempingu i zabija nastolatków.


To co najbardziej przebija z tego wywiadu, a co jest cechą charakterystyczną dyskursu „o Żydzie” w ujęciu lewicowym, to fakt, że Jana Kapelę interesuje martwy Żyd tylko jako wyrzut sumienia wspólnoty, ewentualnie jako niezdefiniowany twór, który chce zagarnąć obmierzła czarnosecinna katolicka masa - zagarnąć pamięć o martwym Żydzie, zniszczyć jego ślady. Tyle, że wspomniany wyrzut sumienia pozbawiony jest treści. Jan Kapela opisuje tylko te elementy wspólnoty polskiej, które z pamięcią o martwym Żydzie mają walczyć. Które nie chcą zauważyć straty, jaką poniosła polska wspólnota z powodu wymordowania Żydów. Ale czym jest wspomniana strata? Jest ona postrzegana tylko w kategoriach mordu - tylko w kategoriach oprawcy - nie jako ofiara. To jest najbardziej wstrząsający element wywiadu Kapeli - o tej ofierze, o Żydzie, nie ma w nim nic. De facto ani jednego pytania o Żyda. Jest tylko pytanie o to, kto go zabił, o złą polskość, o aktualne kwestie polityczno- publicystyczne. Ofiara istnieje tylko w relacji do tego, który dokonuje mordu. Pamięć w tym ujęciu staje się wyłącznie piętnowaniem oprawcy i jego cech - tożsamość ofiary pozostaje zupełnie pusta. W tym ujęciu realne istnienie przysługuje tylko oprawcy - staje się on jedynym trwałym elementem nowej ontologii.

 

Slashery

Kojarzycie państwo termin „slasher”, użyty na początku tekstu? To taki podgatunek horroru, typ filmów o dość skonwencjonalizowanej fabule, z grubsza dającej opisać się następująco: grupa młodych ludzi zbiera się w pewnym miejscu, a następnie zostają po kolei zamordowani przez głównego złego. W slasherach jest nim morderca w masce. Jego ofiary właściwie nie istnieją. Nawet podczas scen mordu kamera skupia się zazwyczaj na masce czy bebechach pechowca. Jego twarz, jego swoistość nie istnieje. Ofiary zresztą znikają jedna po drugiej, bez specjalnej szkody dla świata przedstawionego. Sytuacja wygląda analogicznie we wspomnianym lewicowym dyskursie. Martwy Żyd jest jedną z ofiar psychopaty. Ma on wartość tylko o tyle, o ile za jego pomocą można jeszcze lepiej skupić uwagę na przerażającej masce Oprawcy. I tak jak w slasherze, reguły gry świata Jana Kapeli są proste. Zestaw ofiar powinien być odpowiednio rozległ - od murzyna, po puszczalską dziewczynę, od zakompleksionego kujona, po butnego przystojniachę. Właściwie kto skończy pod tasakiem potwora w masce jest drugorzędne.

Świat wytwarzany przez Jana Kapele w jego wywiadzie, ale i szerzej - świat dyskursu żydowskiego w ujęciu nowej lewicy, rządzi się właśnie wspomnianymi żelaznymi regułami slasheru. Tak więc postacią centralną cyklu jest Oprawca. Jego okrutna maska, stworzona z odpowiednich materiałów ma budzić grozę ale i wyznaczać istotę dominującą - najmocniej zwracającą uwagę. W wypadku Jana Kapeli jest to maska obmierzłej ludowej katolickości, antysemickich plwocin międzywojnia, rubasznej polskości gwałcącej ofiarę. Jakąś ofiarę. Tę, która łamie tzw.reguły „slasheru” - która uprawia seks, która zbyt oddala się od wspólnoty, która jest obca, która łamie zasady. Wyraźnie przedstawiony - a skądinąd i fascynujący - pozostaje tylko oprawca. A właściwie jego maska, pod która można włożyć kogo, aby cykl trwał i można było produkować kolejne odsłony, po każdym finałowym „zwycięstwie” nad złem. A to morderca powróci do żywych bo piorun uderzy w grób, a to młodziak niewinny zafascynuje się maską. I znów hajda, kolejne ofiary i problemy.

 

Irytujące ofiary

Skądinąd, jak to w slasherze, lewica ofiar też za bardzo nie lubi. W końcu zawsze popełniają jakieś błędy - niewinność w kategoriach slasherów nie istnieje. A to zbyt pretensjonalni, a to zbyt rozpasani, a to zbyt wstrzemięźliwi. Taki martwy Żyd - czy ktoś naprawdę chciałby żeby powrócił? Wraz z swoją ortodoksją, homofobią, biedotą sztetlów? No, thanx. Właściwie tkwi w tym utajona satysfakcja, że ten pretensjonalny kujon, którego i tak nikt na mieście nie lubił, dostał maczetą po głowie. Jak w każdym slasherze trupy nie mają przecież tak naprawdę wracać do żywych, a stanowić tylko preludium do wspaniałego finału, gdy oprawca ujawni się w swej pełnej krasie, zginie, a potem się znów odrodzi, a właściwie jego maska, i znów nowe ofiary będą pomagały go odpowiednio opisać. Czyż nie widać tego pięknie na przykładzie Ruchu Odrodzenia Żydowskiego - tej jakże fetowanej, nagłaśnianej inicjatywy Krytyki Politycznej? Czy ktokolwiek uznał za stosowne porozmawiać na ten temat ze środowiskami żydowskimi? Nie, jedyny trup w logice slashera, jaki wolno przywrócić do życia - to Oprawca. Pamięć o ofierze niech zniknie - niech widoczny będzie morderca.


Zupełnie z boku można też zwrócić uwagę na pewien funkcjonalny wymóg kategorii Oprawcy w myśli lewicy postmodernistycznej. Tylko odpowiednio określona koncepcja Oprawcy nadaje się na status immanentnego cudu, rozsadzającego rzeczywistość i legitymizującego działania lewicy. Ucieczka przed nietzscheańskim impasem - przed świadomością, że w świecie odartym absolutnie z jakiejkolwiek transcendencji musimy istnieć w rzeczywistości wiecznych powrotów, wiecznego powtarzania tego samego, co już robiliśmy- jest możliwa tylko dzięki Oprawcy, który dokonuje zła tak wielkiego, że w rozbitej rzeczywistości może pojawić się świeża, i roszcząca sobie pretensje do pewnej formy obiektywności i moralności myśl lewicowa. Jest to szczególnie mocno widoczne w kwestii Shoah. Mord dokonany przez oprawcę, staje się jedyną stałą postrzegania rzeczywistości, ostateczną, immanentną legitymizacją symboliczną. Oprawca i jego mord - nie konkretne ofiary. Mord staje się tak wielki, że realnie burzy świat - nadaje mu nowość- a więc i warunkuje sens postulatu politycznego istnienia lewicy.

 

Bejsbole

Jednocześnie w wywiadzie Jana Kapeli rozmówcy usiłują stworzyć sytuację alternatywy rozłącznej. Skoro katolicyzm a i sama pamięć o Polsce staje się formą gwałtu na pamięci żydowskiej, należy uznać, że ich koegzystencja w jednej przestrzeni symbolicznej jest niemożliwa. Wy macie Matkę Boską, swojego bejsbola, my mamy żydowską ofiarę w pasiakach - i biegniemy na ustawkę - niech na polu walki zostanie tylko jeden. I w tym uwidacznia się jedna z największych patologii lewicowej perspektywy - nie jest ona zdolna, by w postulowanej przez siebie przestrzeni ciągłej i totalnej wojny (istny come back do leninowskich struktur myślenia) stworzyć jakiekolwiek pole na dialog, na zrozumienie, na namysł. Zresztą tego nie chce. Przecież o bejsbolu się nie dyskutuje, bejsbolem się wali, a potem chowa do szuflady. Dotyczy to większości problemów polsko-żydowskiej historii. Symptomatycznym były błyskawiczne głosy oburzenia, gdy usiłowano mordy popełniane na Żydach w latach 43-45 wytłumaczyć faktem, że Niemcy stworzyli zezwierzęcony świat pełen przemocy oraz zniszczyli poprzednie elity. Teoria, która nie spełniałaby swej podstawowej roli - nie była by formą ataku na negatywnie percypowaną przez lewicę polską tradycję - jest od razu wyrzucana do kosza, a taka interpretacja staje się tabu. Interesująca jest tu nie tyle prawda historyczna, co kwestia tego, na ile można w ten sposób zaatakować i zgwałcić wspomnienie o II RP . Tak więc niezaprzeczalny fakt, że zdarzały się mordy na Żydach popełniane przez AK-owców, staje się tylko kolejną odsłoną walki z Drugą Rzeczpospolitą, a docelowo - elementem mającym nobilitować Polskę Ludową i przedstawiać ją w pozytywnych barwach. Czy lewica zainteresowana jest skądinąd dużo lepiej udokumentowanymi i częstszymi przypadkami morderstw na Żydach ze strony Armii Ludowej? Ciężko słowo choćby o tym elemencie historii odnaleźć w kolejnych odsłonach Krytyki Politycznej.

 

Kurczak z KFC

Za samym wywiadem Jana Kapeli stoi audycja radiowa wyemitowana rok temu w France Culture (prestiżowej radiostacji francuskiej), która wywołała swego czasu burzę. Ale, co też nie zostało zaznaczone ani słowem w wywiadzie, głównie z powodu splecenia dwóch płaszczyzn historycznych: pomordowanych Żydów i wewnętrznej polskiej polityki w XXI wieku. Szurek mówił w niej (przy potakiwaniu Anny Bikont) o współczesnych „ośrodkach antysemickich” w Polsce, z których jeden tworzą „bracia Kaczyńscy”. Trudno o większy absurd. Tak samo Szurek bagatelizuje w wywiadzie z Janem Kapelą liczbę pomordowanych Żydów - ponieważ rok temu podał zawyżoną. Jakby prawda była mniej interesująca niż sam akt mordu. A Kapela? Nie w tę stronę dla niego wywiad ma iść. Liczba wymordowanych Żydów wydaje się być dla niego tematem nudnym. I powraca do maski katolickiego oprawcy. Nie dowiemy się więc z wywiadu Jana nic na temat szerszego kontekstu relacji polsko żydowskich. Nie dowiemy się niczego na temat specyfiki tamtej sytuacji, jej swoistej logiki, wielości odsłon - interesuje go tylko zestawienie martwego Żyda z określonymi symbolami, które aktualnie działają w naszej rzeczywistości. Wybiera więc te znienawidzone, te które należy dekonstruować - i za pomocą żydowskiej sondy bada: a da się rozbić? Da się rozwalić? W tej perspektywie nie ma prawdy, nie ma określenia płaszczyzny, gdzie zaistnieje dialog - jest tylko ciągła walka. Martwy Żyd staje się narzędziem. A pamiętać należy, że narzędzia mają dość ograniczoną użyteczność i termin przydatności. A im częściej używane, tym szybciej się zużywają. Dużo czasu nie minie, aż martwy Żyd jako przydatna kategoria w wojnie symbolicznej zostanie wyrzucony na śmietnik przestarzałych pojęć i zastąpiony czymś dogodniejszym. Np. Gejem, transseksualistą, a może Palestyńczykiem? Zresztą przy absurdach współczesnej lewicy nie zdziwiłbym się, gdyby okazał się nim kurczak z KFC.

 

Prawica i inne zwierzęta

Oczywiście nie możemy też zapominać o powodzie, dla którego tak swobodnie można wysługiwać się tego typu narracją. Tu wina leży po stronie prawicy. Jej długotrwałe negowanie oczywistych faktów także przyczyniło się do destrukcji płaszczyzny porozumienia jaką jest zawsze, emfatycznie rzecz ujmując, prawda. Analogicznie do środowisk nowej lewicy, część środowisk prawicowych uznała prawdę o koszmarach mordów, które popełniali Polacy na Żydach w czasie drugiej wojny światowej - za wypowiedzenie wojny totalnej. Nie za stwierdzenie faktu - ale za próbę gwałtu na całej (problem oczywiście, że środowiska skupione wokół lewicy a także Gazety Wyborczej same im materiałów do takiej interpretacji dostarczały - tworząc w ten sposób błędne koło) tradycji polskiej, za zaprzeczenie bohaterstwa Polaków czy członków Armii Krajowej, którzy ratowali Żydów bądź karali śmiercią szmalcowników. Dwa obozy błyskawicznie się okopały. Jeden z nich odmawiając uznania prawdy i traktując ją jako akt wojny symbolicznej- tym samym polityzując zagadnienie. Drugi - z radością podejmujący to wyzwanie. Niestety część prawicy jest nadal zupełnie niezdolna pojąć kilku oczywistych prawd: że tylko w odniesieniu do zła widać prawdziwe bohaterstwo oraz, że próba tworzenia historii wspólnoty opartej o wielkie kwantyfikatory (w każdym wypadku, zawsze itp.) kończy się nie tylko fałszowaniem rzeczywistości, która, truizm, jest wielowymiarowa, ale i wystawia całą konstrukcję na łatwy atak ze strony ugrupowań lewicowych.

 

Dawid Wildstein

 

Źródło: fzp.net.pl