No to chciałbym uspokoić lewicę i prawicę.

Taka puenta mojego wyjazdu z Tomasz Grzywaczewski i Marta Rybicka na Bałkany oglądać to co się tam dzieje w związku z pochodem emigrantów. 
Oczywiście, zastrzegam to mocno- jest to opis oparty na cząstkowym obrazie sytuacji.

Zacznijmy od LEWICY.

Więc- to nie jest żaden kryzys humanitarny! Właściwie nie ma rannych, większość jest w dobrej formie (chociaż oczywiście zmęczona). Ci ludzie mają co jeść, co pić, mają większą bądź mniejszą, ale opiekę medyczną, mają w co się ubrać. Chcecie zobaczyć kryzys humanitarny? Ruszać do Syrii, Iraku itd., ba, nawet na Ukrainę, chociaż tam nie jest tak „egzotycznie”.
Chcecie kryzysu solidarności w Europie- na wschód, do Doniecka i patrzeć na dziesiątki tysięcy wymordowanych Europejczyków przez agresję Putina.

Więc- ta przeginka w stronę „kryzysu humanitarnego” prowadzi do groteskowych sytuacji. Faktycznie, ci emigranci wyrzucają jedzenie i ubrania, ale to dlatego, że dostają ich od wolontariuszy (zapewne o dobrym sercu) jakieś absurdalne ilości, których nie są w stanie skonsumować, wykorzystać (to także uwaga do bredni prawicy, lubującej się w pokazywaniu zła emigrantów, bo ci nie wykorzystują jedzenia). Taka scenka- tłum idzie drogą i co kilkaset metrów punkt wydawania ubrań i jedzenia, w którym wolontariusze wręcz wmuszają kolejne porcje „pomocy”. Oczywiście obładowani niepotrzebnymi rzeczami ludzie wyrzucają je po kilkunastu metrach, na poboczach rosną hałdy spodni, butów a także gnijących produktów spożywczych, a tymczasem za kolejne kilkaset metrów… Ten obrazek to w ogóle taki szerszy pokaz tego, czym w praktyce bywa europejska solidarność i pomoc humanitarna.
Jedyne co widzę jako zagrożenie, to radykalne obniżenie się temperatury, ale to jeszcze nie ten czas.

Więc- nie róbcie z tej masy masy upośledzonych dzieci, które nie przetrwają kilku dni bez Waszej światłej pomocy. Bardzo wielu dokładnie kuma i sytuację i kontekst. Wiedzą, że mogliby spróbować składać papiery już w Chorwacji, ale wiedzą, że w Niemczech lepszy socjal itd. Inni nie chcą dać sobie zeskanować dokumentów w kraju przed Niemcami, bo wiedzą, że nie będą mogli już się ubiegać, zgodnie z prawem, o pobyt gdzie indziej itd. Itd. No więc jak nazwać kogoś, kto decyduje się na wędrówkę z Chorwacji do Niemiec, bo nie pasuje mu socjal chorwacki? Chyba nie uchodźcą już?

Więc- w tej grupie zdarzają się ludzie uciekający przed koszmarem wojny, niosący brzemię tragicznych wspomnień. Ale są gigantyczne ilości emigrantów ekonomicznych. Zresztą to mainstreamowi ciśnienie na „uchodźców” prowadzi do śmiesznych ściem- np. tego, jak się różne grupy usiłują dostosować do oczekiwań- np. Afgańczyk opowiadający, że uciekł z Kabulu przed okrucieństwem reżimu Asada. Albo kolejne typy pokazujący każdemu dziennikarzowi obrażenia rzędu- skręcona kostka czy obdarcie stopy i sugerujących, że to rany wojenne. O płaczliwych teatrzykach nie wspomnę.
Zresztą, weźmy np. tę Syrię- przecież też Syria Syrii nierówna. Aleppo to koszmar, ale w Damaszku niektórzy są w stanie normalnie żyć… Przestańcie to mieszać, bo tylko szkodzicie tym, co naprawdę potrzebują.

A teraz do PRAWICY:

Więc- te masy uchodźców i emigrantów to grupa skrajnie niehomogeniczna. Naprawdę nie da się znaleźć wspólnego mianownika. Biedni i bogaci, z wszelakich krajów, ruszający do Europy ze wszelakich przyczyn, o najróżniejszych poglądach. Faktycznie- znacząca większość to młodzi mężczyźni. Ale nie ma między nimi innych cech wspólnych. Naprawdę, jak porównać Kurda z Rojavy do Syryjczyka z Aleppo? Ba, Syryjczyka z Aleppo do tego z Damaszku? O Afgańczykach, Sudańczykach, Pakistańczykach nie wspominając. To są gigantyczne różnice mentalności, kultury, statusu społecznego i wrzucanie ich do jednego worka (z dopiskiem np. „najeźdźcy”) jest absurdem.

Więc- nie są agresywni. Z chęcią współpracują ze służbami porządkowymi. Większość agresji jest skierowana na siebie nawzajem. Ciekawa to skądinąd armia inwazyjna, co chce się zabijać głównie między sobą. Powody wzajemnej agresji są różne, ale ostatnio wybija się jeden- rywalizacja o to, kto jest bardziej uchodźcą, kto jest bardziej poszkodowany. Agresja wobec innych, wobec policji? Opowieści o hordach palących węgierskie wioski to jakiś kretynizm. Policja przyznaje, że czasem, jak to w takiej masie ludzkiej, zdarzają się incydenty, ale to margines, większość słucha poleceń. Większe awantury na przeciętnym meczu. 
Inna sprawa- policjanci przyznają, że ich zdaniem, w tej masie mogą do Europy przenikać jednostki z grup terrorystycznych i przyznają, że nie są w stanie nad tym zapanować. No ale to zupełnie inny problem.

Więc- podniecacie się Orbanem? A wiecie, że Węgry wcale sprawnie, humanitarnie przerzucają grupy emigrantów dalej, do Austrii… a ten cały płot i popisywanie się armią na granicach- w tym przynajmniej momencie- wydaje się być grą Orbana na pokazanie Węgrom jaki jest twardy i zabranie głosów Jobbikowi- ot hucpa polityczna, nastawiona na kampanię wewnętrzną.

Więc- nie są to dzikie bandy islamistów. Najbardziej wyraźną grupą religijną są chrześcijanie… obwieszeni wręcz symbolami religijnymi. Nie ukrywają, że liczą w ten sposób na większą przychylność władz europejskich… wielokrotnie z nimi rozmawialiśmy, nigdy nie skarżyli się na jakikolwiek akt agresji ze strony swoich muzułmańskich współtowarzyszy. A muzułmanie? 
Ujmę to tak- gdy pora na modlitwy- na grupę kilku tysięcy osób modli się może… kilka osób? Zlaicyzowani w większości. Praktycznie brak jakichkolwiek symboli islamu.
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………….

Reasumując, i to chciałbym, żeby było puentą:

Tak twierdzenia o inwazji i zagrożeniu „islamistyczną zarazą” jak i płacze nad „największym” kryzysem humanitarnym/solidarności i „zimnym sercem” Europy są absurdalne. Przynajmniej na obecną chwilę. Jestem przekonany, że obecnie Europa jest w stanie pomóc tym, co naprawdę potrzebują tej pomocy i powinna to zrobić. Ale to nie znaczy, że nie będzie coraz gorzej. Wciąż możemy obudzić się z ręką w nocniku przy kolejnych falach ludzkich. Ale na pewno egzaltowanie się tym, co się teraz dzieje (i błędny opis tego zjawiska), nie pomoże nam w poradzeniu sobie z realnym problemem, który nabrzmiewa niedaleko nas, a którego obecna sytuacja jest tylko delikatnym preludium.

Dawid Wildstein / Facebook