1. Już w 2006 roku kiedy Polskie Stronnictwo Ludowe, z którego listy byłem posłem do Parlamentu Europejskiego w latach 2004-2009, nie zdecydowało się na poparcie rządu Jarosława Kaczyńskiego, miałem poważne obawy o kierunek w jakim pójdzie ta partia.

Zresztą po paru miesiącach od tej decyzji nasze drogi się rozeszły (wyszliśmy z tej partii razem z europosłami Januszem Wojciechowskim i Zdzisławem Podkańskim i dużą grupą lokalnych działaczy), ponieważ coraz wyraźniej zaznaczała się na sali sejmowej i nie tylko, współpraca między PSL-em, a Platformą.

Kiedy mówiłem na rożnego partyjnych posiedzeniach, że obstrukcja klubu PSL wobec rządu Kaczyńskiego (w sytuacji kiedy programy PSL-u i PiS w 70-80% są ze sobą zgodne), jest wręcz skrajną nieodpowiedzialnością, widziałem na twarzach ówczesnego kierownictwa wtedy jeszcze mojej partii, drwiące uśmieszki.

Kiedy wyszliśmy z PSL i utworzyliśmy PSL-Piast, nasza była partia była już „po słowie” z Platformą po wygranej przez tą ostatnią wyborów parlamentarnych na jesieni 2007 roku i zdecydowała na stworzenie z nią koalicji.

Ponieważ programy obydwu partii były jak „ogień i woda” więc nie podpisano żadnego porozumienia programowego, podzielono tylko stanowiska i dodatkowo ustalono, że żadna z partii nie będzie na sali sejmowej forsowała projektów ustaw wbrew stanowisku koalicjanta i zgodnie będą popierać projekty rządowe.

2. W ten sposób PSL musiało między innymi poprzeć wydłużenie wieku emerytalnego (choć w przypadku kobiet pracujących w gospodarstwach rolnych było to wydłużenie aż o 12 lat), musiało się zgodzić na przyspieszoną wyprzedaż ziemi rolnej będącej w posiadaniu Agencji Nieruchomości Rolnych bez ograniczeń dla kupujących (od 1 do 2 mld zł przychodów z tej sprzedaży narzucanej corocznie przez ministra finansów), przyśpieszoną wyprzedaż majątku narodowego czy prywatyzację zasobów ochrony zdrowia (przez zgodę na obligatoryjną zamianę szpitali w spółki).

Wszystkie te posunięcia (a także wiele, wiele innych akceptowanych przez PSL), były w sposób zasadniczy sprzeczne z programem PSL-u, ale nie przeszkadzało posłom tej partii na karne ich popieranie w sejmowych głosowaniach.

Za to sprzeniewierzenie się swojemu programowi PSL zapewne zapłaci w najbliższych wyborach parlamentarnych (dobry wynik tej partii w wyborach samorządowych jest rezultatem zaangażowania w nie licznych wójtów i burmistrzów których ma PSL, a także fałszerstw wyborów do sejmików województw).

3. Od jakiegoś czasu kierownictwo sejmowego klubu PSL-u (oczywiście za zgodą kierownictwa partii), decyduje się na przyjmowanie w swoje szeregi posłów z klubu Ruch Palikota (obecnie Twojego Ruchu), którzy dali się poznać w ciągu 3 lat obecności w Sejmie ze skrajnie antykościelnych wystąpień, kwestionujących doniosła rolę tej instytucji w polskim życiu publicznym, a także licznych kontrowersyjnych projektów ustaw godzących w podstawy polskiego katolicyzmu i moralnego porządku.

PSL jakiś czas bez specjalnego rozgłosu temu przejął czwórkę posłów Ruchu Palikota, a teraz przy otwartej kurtynie przejmuje kolejnych sześciu w tym tak kontrowersyjnych jak Artur Dębski.

Oczywiście wsparcie dodatkowymi 10 głosami słabnącej koalicji Platformy i PSL-u, to w ostatnim roku jej rządzenia duży sukces, tyle tylko czy posiadanie w składzie klubu parlamentarnego ponad 1/3 posłów o takich poglądach czyni ten klub, a w konsekwencji i partię wiarygodną dla jej dotychczasowych wyborców.

Przypomnę tylko, że na wszystkich sztandarach PSL-u, znajdują się słowa „Bóg, Honor, Ojczyzna”, które mają charakteryzować funkcjonowanie tej partii w życiu publicznym, a dotychczasowe „osiągnięcia” w pracy parlamentarnej posłów Ruchu Palikota”, są tych słów absolutnym zaprzeczeniem.

Czy więc decydując się na takie transfery, PSL jest jeszcze Polskim Stronnictwem Ludowym czy już zupełnie inną partią, która treści ze swoich sztandarów ma w „głębokim poważaniu”.

Zbigniew Kuźmiuk/Salon24.pl