"Obecna sytuacja i reakcje Zachodu [na konflikt ukraiński - red.] były więc w takim czy innym stopniu wkalkulowane w długofalową strategię Kremla. Strategiczne planowanie na dziesięciolecia ułatwia bowiem autorytarny system Rosji. Pozytywnie wpływa on również na zaawansowaną koordynację i rosyjskich działania służb, co jest praktycznie niemożliwe w zachodnich systemach demokratycznych. Rozbudowana baza analityczna pozwala szybko reagować i dokonywać korekt do krótkoterminowych działań" - stwierdza autor.

"W związku z tym, ukraińscy analitycy są niemal jednogłośni – Rosja nie boi się zachodnich sankcji, idzie na przeczekanie, co i w długim okresie i tak jest niższym kosztem niż otwarta wojna, a do tego zachowają zdobycze terytorialne, skutecznie zablokują dalszą integrację Ukrainy ze strukturami zachodnimi i mogą bezpośrednio wpływać na sytuację polityczną sąsiada" - przewiduje Lelonek.

"Ukraina jest potrzebna Rosji geopolitycznie. Fakt, iż na chwilę obecną zdecydowana większość ekspertów nie przewiduje otwartej wojny na Ukrainie, nie oznacza, że zmieniły się rosyjskie cele. Rosyjscy eksperci od propagandy skutecznie wykorzystują słabości Zachodu oraz fakt tzw. „zmęczenia Ukrainą” w europejskich społeczeństwach" - ocenia.

"Jeżeli Rosjanie uznają, że nie będą w stanie powstrzymać ukraińskiej drogi na Zachód, najprawdopodobniej podjęta zostanie decyzja o maksymalnym wyniszczeniu lub przejęciu zasobów ludnościowych, intelektualnych, technologicznych i naturalnych. Z punktu widzenia ukraińskiego, jeżeli zmaterializuje się scenariusz zbliżenia Trumpa i Putina, ten ostatni może zechcieć wykorzystać taką sytuację do „podniesienia stawki” i może doprowadzić do eskalacji konfliktu lub zwiększenia stanu posiadania na ukraińskiej ziemi" - kończy autor.

Całą analizę przeczytasz na łamach portalu Defence24.pl

ol/Defence24.pl