W nocy z soboty na niedziele (6-7 sierpnia br.) w pobliżu miejscowości Armiańsk doszło do starć rosyjskich żołnierzy z grupą ludzi próbujących dostać się na Półwysep Krymski od strony Ukrainy. Dwa dni później w wyniku podobnego zdarzenia, zginęła już dwójka rosyjskich żołnierzy. Jak można było się domyślać, reakcja Kremla była szybka i agresywna. Moskwa zdecydowała nawet na odwołanie spotkania w formacie normandzkim. Polakom takie działanie musi nasuwać skojarzenia z Prowokacją Gliwicką w ramach, której Niemcy w 1939 r. wykorzystali prowokatorów przebranych za polskich żołnierzy, aby zająć niemiecką radiostację, i tym samym dać Hitlerowi pretekst do wojny z Polską. Czyżby Putin szykował ten sam manewr.

Kto szykuje się do wojny?

Od pewnego czasu prorosyjscy politycy tacy jak Janusz Korwin-Mikke oskarżają Stany Zjednoczone o dążenie do wywołania III Wojny Światowej. Dowodem na to miałoby być zwiększenie zaangażowania NATO na wschodniej flance i budowa tarczy antyrakietowej. Tylko, że prorosyjska narracja mocno odbiega od faktów i elementarnej logiki. Zwiększenie zachodniego zaangażowania w Polsce czy w państwach bałtyckich było następstwem jawnego pogwałcenia przez Rosję terytorialnej integralności Ukrainy i militarnej operacji sił rosyjskich w ukraińskim Donbasie. A bajki o osaczaniu Rosji przez Amerykę i jej sojuszników również nie trzymają się kupy, gdyż to właśnie Moskwa prowadzi dwie duże militarne operacje poza swoimi granicami.

Rosja wykorzystuje każdy pretekst, by przedstawić się w roli ofiary, jednocześnie prowadząc wyjątkowo agresywną politykę zagraniczną. Spadek cen ropy, wywołany wzrostem amerykańskiego eksportu tego surowca i zniesieniem sankcji wobec Iranu, ma być spiskiem przeciwko rosyjskiej gospodarce. Symboliczne sankcje po nielegalnej aneksji Krymu są nazywane wojną handlową. Odsunięcie od władzy rozkazującego strzelać do ludzi Prezydenta Janukowycza nazywa zamachem stanu, a demokratycznie wybrany rząd w Kijowie nazywa faszystowskim. Podobnie będzie prawdopodobnie z ostatnimi wydarzeniami na Krymie, zdecydowanie wyglądającymi na rosyjskie prowokacje, które mogą zostać wykorzystane do eskalacji konfliktu.

Rosja jako owca i wilk jednocześnie

Podstawowym elementem rosyjskiej propagandy, obok przedstawiania siebie, jako ofiary, jest narracja o wielkiej sile Federacji Rosyjskiej. Tymczasem sytuacja jest diametralnie inna. Rosyjski wzrost gospodarczy, który miał stanowić dowód nowej rosyjskiej siły, rozsypał się jak domek z kart wraz ze spadkiem cen ropy. Tak wychwalana rosyjska dyplomacja zniechęciła do Moskwy dwa kluczowe dla niej państwa, czyli Niemcy i Ukrainę. Rosyjska armia stanowiąca powód do dumy swojego narodu, nie potrafi poradzić sobie z do niedawna teoretyczną armią ukraińską i półpartyzanckimi oddziałami syryjskiej opozycji w Alleppo. A specjalne relacje z Chinami są tak naprawdę coraz większym oddawaniem pola Pekinowi na Syberii i Azji środkowej.

Rosjanom naprawdę trudno jest pogodzić się z utratą mocarstwowej pozycji z czasów ZSRR. Projekty odbudowy imperium w postaci Unii Euroazjatyckiej okazały się niemożliwe do zrealizowania. Próby zbudowania przeciwwagi dla potęgi amerykańskiej w postaci takich inicjatyw jak BRICS odsłoniły tylko słabość Federacji Rosyjskiej w stosunkach z Chinami. Moskwa, strojąca się piórka obrońcy chrześcijaństwa, tak naprawdę nie ma światu nic do zaproponowania w dziedzinie idei politycznych. Co więcej, sama jest zagrożona przez fundamentalizm islamski nie tylko na Kaukazie, ale i w samym sercu Rosji, na Powołżu i w Moskwie, w której może mieszkać już nawet kilka milionów muzułmanów.

Wojna, jako ostatnie tchnienie imperium

Rosja nie ma w tej chwili widoków no ucieczkę z równi pochyłej, na jakiej znalazła się po 1989 r. Kryzys demograficzny, sypiąca się infrastruktura, słaba gospodarka i atrofia społeczna nie wróżą dobrze naszemu wschodniemu sąsiadowi. Największym zagrożeniem jest nieprzewidywalność Moskwy w obliczu upadku imperium. A eskalacja agresji w stosunkach z Ukrainą jest właśnie przykładem takiej nieprzewidywalności. Być może otwarta wojna jest dla Kremla jedynym sposobem na ukrycie przed społeczeństwem rzeczywistego stanu kraju. Dlatego polscy politycy musza dzisiaj pamiętać, jaką rolę w powstrzymywaniu chorego, agresywnego niedźwiedzia, jakim jest współczesna Rosja, i starać się wspierać Kijów w jego walce z Putinem, aby zastopować go w Doniecku, a nie w Białymstoku.

Bartosz Bartczak