Szkolenie dla młodych oficerów ma, jak podaje agencja ITAR-TASS na celu wyrobienie odpowiednich nawyków i będą przeprowadzane na symulatorze kompleksu rakietowegoJars. Rakiety tego typu, mające zasięg 11 tys. km, to najnowsza broń rosyjskiej armii. Mogą one być wyposażane w głowice jądrowe.

Co ciekawe, jak poinformował przedstawiciel resortu obrony Rosji mjr Dmitrij Andriejew „do końca dekady liczebność RWSN zwiększy się o 8,5 tys. żołnierzy. – Na tę chwilę wielokrotnie wzrosła rola najnowszej techniki w wykonywaniu globalnych zadań strategicznych - uzasadniał mjr Andriejew.

DGP” przypomina w tym kontekście, wypowiedź z 2008 roku politologa Igora Dżadana, który opublikował na łamach „Russkiego Żurnału” tekst będący scenariuszem przyszłej wojny z Ukrainą. „Demonstracyjne uderzenie jądrowe w stratosferze w rejonie południowej części bagien nad Prypecią nie wyrządziłoby znaczących szkód, jeśli nie liczyć uszkodzenia linii energetycznych i sprzętów elektronicznych w promieniu 100 km. Byłoby za to widoczne w nienawidzącym »Moskali« Lwowie, a nawet w Polsce. Od razu otrzeźwiłoby to gorące głowy, jasno demonstrując zdecydowanie Kremla” - czytamy.

Wielu obserwatorów konfliktu rosyjsko-ukraińskiego nie wierzy w atomowy scenariusz. Jednakże, warto przypomnieć wydarzenia jak: wielkie manewry wojsk rosyjskich i jej sojuszników jak "Zapad 2009", "Wostok 2010" i "Zapad 2013", które w jasny sposób pokazują, że Moskwa nie wyklucza udziału w dużym konflikcie, w którym to ona jest stroną atakującą."Scenariusz i charakter ćwiczeń »Zapad 2013« nie pozostawiają wątpliwości, że rosyjsko-białoruskie zgrupowanie szkoli się w zakresie prowadzenia regularnych działań zbrojnych, a potencjalnym przeciwnikiem są graniczące z Rosją i Białorusią państwa NATO" - pisał Ośrodek Studiów Wschodnich.

Na takie głosy ze strony Rosji od razu powinna odpowiedzieć Europa i Stany Zjednoczone. Sama analiza nie wystarczy, trzeba podjąć podobne kroki jak terrorysta Putin: przygotować np. ogromne manewry wojsk sojuszu NATO na terenie np. Polski. Wtedy odpowiedź byłaby znacząca.

Mark/Dziennik Gazeta Prawna