Informacje o wyborze znanego z prorosyjskich poglądów oficera na głównego współpracownika premiera Hiszpanii ds. bezpieczeństwa wywołały falę spekulacji, że może to zapowiadać bardziej przychylną Moskwie politykę Madrytu. Za wcześnie jednak na takie twierdzenia. Co prawda hiszpańscy socjaliści tradycyjnie są bliżsi Rosji niż prawica, ale sytuacja polityczna na Półwyspie Iberyjskim jest obecnie tak skomplikowana, że na ostateczne wnioski należy zaczekać na wyborów – które odbędą się za rok.

Siódmego czerwca zaprzysiężony został nowy socjalistyczny rząd Hiszpanii premiera Pedro Sancheza. Sanchez został szefem rządu po przegłosowaniu wotum nieufności dla poprzedniego premiera i przewodniczącego Partii Ludowej Mariano Rajoya. Skład nowej ekipy rządzącej jest mocno lewicowy i „postępowy”, Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE) sprzeciwiała się kiedyś wejściu do NATO, zaś tradycyjnie już lewica w krajach Europy Południowej jest sceptycznie nastawiona do sojuszu z USA i bardziej otwarta na Rosję. W tym kontekście informacja, że premier jako kandydata na urząd dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego (DSN) wybrał znanego sympatyka Kremla, musiała wywołać niepokój. DSN jest bowiem najważniejszym organem wspomagającym pracę rządu w zakresie bezpieczeństwa, zaś jego dyrektor jest najbliższym doradcą premiera w tych kwestiach.

Pułkownik rezerwy hiszpańskiej armii Pedro Banos znany jest z prorosyjskich poglądów oraz krytyki NATO i USA. Regularnie występuje jako ekspert w hiszpańskojęzycznych programach dwóch głównych narzędzi kremlowskiej propagandy: telewizji RT i agencji Sputnik. Banos uważa, że Rosja ma pełne prawo budować swoją strefę wpływów w najbliższym sąsiedztwie, chwali rządy Putina i wzywa do współpracy z Moskwa w walce z islamskim terroryzmem. Pułkownik zaprzeczał, jakoby Kreml był zamieszany w zamach na Siergieja Skripala. Uważa też, że Rosja nie podsycała przy użyciu mediów społecznościowych separatyzmu w Katalonii. I to ostatnie jest głównym powodem protestów prawicowej opozycji przeciwko jego kandydaturze.

Niezależnie od ostatecznego losu kandydatury Banosa, polityka nowego rządu wobec Rosji pozostaje wielką niewiadomą. Trudno jednak spodziewać się kontynuacji polityki poprzedników: rząd Rajoya przychylnie podchodził do kwestii wzmocnienia wschodniej flanki NATO, zaczął też zwiększać wydatki na obronę. Nowy lewicowy rząd raczej nie będzie zainteresowany wzmacnianiem Sojuszu, będzie też skupiał się na problemach typowych dla południa Europy, zwłaszcza imigrantach z Afryki. Warto jednak podkreślić, że pole manewru Sancheza będzie ograniczone do końca roku – bo musi działać w ramach budżetu przygotowanego przez poprzednika. A już w maju 2019 roku odbędą się wybory parlamentarne i nie wiadomo, jaki wówczas będzie układ sił. Na pewno nie można lekceważyć faktu, że powołanie Sancheza było możliwe tylko dzięki głosom mocno prorosyjskiego ugrupowania Podemos oraz nacjonalistów baskijskich i katalońskich. Póki co, nic nie wskazuje, by Hiszpania miała dołączyć do Włoch, jeśli chodzi o nastawienie do Moskwy. Po pierwszym międzynarodowym spotkaniu Sancheza (wizyta prezydenta Ukrainy była zaplanowana dużo wcześniej) Petro Poroszenko oznajmił, że nowy rząd popiera stanowisko Kijowa ws. misji pokojowej ONZ w Donbasie oraz przedłużenia sankcji unijnych nałożonych na Rosję. Znaczący jest też sposób relacjonowania i komentowania wydarzeń politycznych w Madrycie przez media kremlowskie: nie widać w tym szczególnych nadziei na pozyskanie w Hiszpanii kolejnego przyjaciela w łonie UE i NATO.

Warsaw Institute