Wątpliwości takie ma prof. Magdalena Środa, jak się okazuje, specjalistka także od chrześcijaństwa. A raczej od kryteriów, jakie należy spełnić, aby na miano chrześcijanina zasłużyć. I, jak nietrudno się domyślić, prof. Bogdan Chazan, zdaniem feministki, tych kryteriów nie spełnia.

Słusznie prof. Środa zauważa na łamach „Wprost”, że najważniejszą zasadą w chrześcijaństwie jest miłość bliźniego. I przypomina zasadę postępowania, wyrażoną w Ewangelii św. Mateusza, która brzmi: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie”. Zgoda, ale… W interpretacji etyczki zasada ta znajduje jednak zastosowanie tylko w przypadku określonych grup społecznych, inne pomijając.

Bo, jak rozumiem, nie mogłabym uczynić kobiecie czegoś, czego sobie samej nie życzę (w tekście prof. Środy chodzi oczywiście o aborcję), ale już dziecku w jej łonie – a owszem! Nie mogłabym odmówić kobiecie aborcji, bo jest ona pojmowana jako dobro, a przecież brak dobra jest złem. Mogłabym natomiast zło, jakim jest unicestwienie, uczynić jej dziecku.

Dalej filozofka zauważa, że ludzkie sumienie jest niepewne, podlega deformacjom, zaś z powodu grzechu jest skażone „niewiedzą niepokonalną”. Prof. Środa powołuje się na Jana Pawła II i „Veritatis Splendor” i chwała jej za to! Szkoda tylko, że dokonując już własnych interpretacji całkiem przeinacza naukę Kościoła i zwyczajnie z niej szydzi.

Bo czym innym jest twierdzenie, że z racji tego niepewnego sumienia katolicy mają ślepo i bezkrytycznie wykonywać polecenia biskupów? W dodatku etyczka drwi z prof. Chazana pisząc, że ten „wyprzedza nawet biskupów”, a z racji medialnych występów jego sumienie nie może być „tajnym sanktuarium”.

„Bałabym się Boga, który przebywa z prof. Chazanem. Ale może niepotrzebnie. Może Pan Bóg nic nie wie o prof. Chazanie? Tak jak prof. Chazan nic nie wie o miłosiernym Panu Bogu?” – konstatuje filozofka.

Doprawdy, człowiekowi, który właśnie – jako jeden z nielicznych lekarzy odważnie deklaruje, że ma miłosierdzie dla najmniejszych, trudno zarzucać deficyt tego miłosierdzia. A już porównywanie lekarzy, kierujących się sumieniem w kwestii życia do inkwizytorów z XV wieku wydaje się całkiem żałosne. Zresztą, nie tylko ja tak uważam.  „Na przykład dokonane przez panią profesor porównanie lekarzy do dominikańskich inkwizytorów to po prostu strzał kulą w płot. Przyczyny narodzin prawodawstwa inkwizycyjnego to materiał na obszerną dysertację, niemniej nie należy w jednym zdaniu zestawiać z sobą dwóch materii, których żadną miarą zestawić z sobą nie można, gdyż kontekst polityczny, społeczny, czy wreszcie historyczny jest zgoła odmienny” – napisała na portalu Natemat.pl Magdalena Ogórek, którą trudno posądzić o przynależność do katotalibanu.

Ogórek, zresztą całkiem trafnie, wytyka prof. Środzie (i polskim feministkom), że aktywizują się jedynie na hasła „aborcja” albo „gejowskie małżeństwa”, co w środowisku Frondy zauważamy (i podkreślamy) już od dawna.

Sprawa prof. Chazana i wściekłość feministek po raz kolejny dowodzi, że działaczki znad Wisły gdzieś mają prawdziwe problemy kobiet. Nie obchodzi je to, czy Polki mają godne warunki pracy czy też od kilku lat w jednym miejscu są na „umowach śmieciowych”. Nie biją się o możliwość urlopu macierzyńskiego dla matek na „śmieciówkach” (a to przecież wielki problem!), nie pytają o miejsca w żłobkach i przedszkolach, by kobiety mogły wrócić do pracy. Zamiast tego mają na sztandarach gender, gejów i aborcję. A teraz prof. Chazana.

Prof. Chazana, którego zresztą tak boi się prof. Środa. Nie ma czego się bać, pani profesor. Naprawdę, o wiele niebezpieczniejsi są lekarze, którzy za nic mają sumienne, a prawo jest dla nich über alles. Efekty tego Europa widziała już kilkadziesiąt lat temu…

Marta Brzezińska-Waleszczyk