Od dłuższego czasu słyszymy, że w Polsce odbiera się rodzicom coraz więcej dzieci. W ubiegłym taki los spotkał prawie 1400 najmłodszych. Niestety, w wielu wypadkach nie chodzi wcale o ratowanie dzieci przed gwałtami czy rzeczywistą przemocą. Często odbiera się dzieci ze względu na biedę, pomówienia czy po prostu głupotę urzędników, którzy stawiają swoją wolę ponad prawo naturalne. 

Co stanie się z tą praktyką? Czy zostanie przez nowe władze ukrócona, tak, by dzieci trafiały pod opiekę urzędników wyłącznie w wypadkach prawdziwego zagrożenia ich życia i godności? Niestety, europejskie wzorce są w tej materii częsciowo inne. Warto przypomnieć, jak wygląda sytuacja w Niemczech. Tam, mówiąc krótko, doszło do regularnego upaństwowienia dzieci.

W Niemczech dzieci są odbierane przez Jugendamty. Odbebrań (niem. Inobhutnahme) jest niezwykle dużo: w ubiegłym roku było to nieco ponad 48 tysięcy! To ogromna liczba, biorąc pod uwagę, że w Niemczech rodzi się co roku zaledwie ok. 700 tysięcy dzieci (dla porównania w Polsce w 2014 roku urodziło się blisko 400 tysięcy).

Jakie są przyczyny, dla których niemieckie Jugendamty tak chętnie odbierają dzieci? Najrozmaitsze. Zazwyczaj nie chodzi wcale o przemoc czy degrengoladę rodziny. Najwięcej dzieci, bo aż 17 tysięcy, odebrano w 2014 roku w ramach kategorii "Przeciążenie rodziców lub jednego rodzica". Co to oznacza w praktyce? Urzędnik uznaje, że rodzice "nie dają rady". Po prostu: kategoria arbitralna, niejasna, całkowicie nieludzka. W Niemczech jednak powszechna. Do tego dochodzi: "zaniedbanie", prawie 5000; "problemy wychowawcze", prawie 7000; "oznaki używania przemocy", prawie 4000; "problemy w nauce", prawie 1500; "uzależnienia dzieci", prawie 1500; "problemy mieszkaniowe", prawie 1500;, "nadużycia seksualne", prawie 600, "inne problemy", prawie 12 000.

Jak widzimy, Niemcy odbierają dzieci po prostu z każdego powodu. Przemoc, wykorzystywanie seksualne, czy skrajne zaniedbanie dziecka (jak np. w przypadku dopuszczenia do jego uzależenienia od narkotyków) to zaledwie drobna część wszystkich Inobhutnahmen. Rodzice tracą dzieci przede wszystkim z powodu "przeciążenia" lub "innych problemów". To nie tylko absurd, ale to otwarty zamach na ludzką godność i godność rodziny. 

Wiemy, że w Niemczech dzieci tracą często polskie rodziny. Autentyczny przypadek: ojciec rodziny pracował na czarno, stracił pracę. Rodzina tymczasowo mieszkała w samochodzie, na dniach chciała wrócić do Polski, by zamieszkać u krewnych. Niemcy dziecko zabrali, bo nie są pewni, czy w Polsce będzie miało dobre warunki. 

Czy chcemy, żeby tak samo było w Polsce? Jeżeli nie, to wymagajmy od tego rządu bardzo jasno: z wszelkimi nadużyciami trzeba skończyć. Dzieci można odbierać rodzicom tylko w skrajnych przypadkach. Święte prawo rodziców do wychowania własnych dzieci, właśnie poza skrajnymi przypadkami ewidentnego (!) godzenia w tych dzieci zdrowie i życie, jest nienaruszalne.

hkw