Do takich właśnie wniosków doszedł warszawski korespondent "Frankfurter Allgemeine Zeitung", analizując wizytę Beaty Szydło w Berlinie i jej spotkanie z niemiecką kanclerz Angelą Merkel. 

Konrad Schuller opisując dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung" wizytę dyplomatyczną polskiej premier w Niemczech, podszedł do tematu wyjątkowo krytycznie, a wręcz złośliwie, ostatecznie dochodząc do wniosku, że aktualna postawa polskiego rządu względem naszego zachodniego sąsiada jest wyrazem paranoicznego strachu przed sojuszem Niemiec i Rosji wymierzonym w Polskę i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej.

Schuller przyrównał rząd Beaty Szydło do naszych poprzednich ekip rządzących, stwierdzając, że o ile poprzednie rządy były otwarte na współpracę, o tyle obecny wychodzi z fałszywego zdaniem korespondenta niemieckiej gazety założenia, że Niemcy traktują nasz kraj oraz inne państwa naszego regionu jako partnerów drugiej kategorii.

Dziennikarz przywoływał pod tym względem m.in. słowa polskiego ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, który swego czasu nawiązał do spekulacji na temat „małej strefy Schengen“ bez Polski. Zdaniem Schullera to był przykład polskiej paranoi, podobnie jak reakcja naszego MSZ na skandaliczną platformę, jaka pojawiła się na zabawie karnawołej w Dusseldorfie. Platforma ta przedstawiała podobiznę prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego depczącego kobietę uosabiającą polski naród. 

Te zdarzenia to zdaniem warszawskiego korespondenta "FAZ" sygnały, że Polska i Niemcy są daleko od dobrych relacji. Kolejnym miałby być fakt, że Szydło przybyła do Berlina dopiero teraz, a wcześniej odwiedziła m.in. Węgry i Francję.

Ostatecznie Schuller stwierdza, że takie zachowania względem Niemiec (w tym krytyka Nord Stream 2) wynikają ze strachu przed ewentualnym niemiecko-rosyjskim sojuszem, który miałby uderzyć w Polskę. 

Trudno nie odnieść wrażenia, że takie komentarze prowadzą do następujących wniosków:

Polska premier niezwłocznie po wyborach winna udać się za Odrę i złożyć hołd lenny Angeli Merkel.

Polskie MSZ powinno się cieszyć z faktu, że za granicą obrażani są przedstawiciele partii rządzącej, a minister Waszczykowski powinien wysłać notę z podziękowaniami do organizatorów.

Dobra współpraca międzynarodowa występuje wtedy, kiedy jedno państwo robi posłusznie to, czego chce drugie państwo.

Rzeczpospolita nauczona wielowiekowymi doświadczeniami przyjaźni polsko-niemieckiej i polsko-rosyjskiej powinna zarzucić absurdalne lęki i nie martwić się tym, że Niemcy i Rosja cokolwiek mogą jej zrobić. Przecież to się nigdy nie zdarzyło i nie zdarzy.

daug/dw.com.pl