Dyskusja o relokacji uchodźców przypływających do Europy z Bliskiego Wschodu otworzyła w Polsce temat imigracji. A wbrew pozorom, jest to także dla nas temat niezwykle ważny.

Fakt, że bliskowschodni imigranci nie chcą osiedlać się w Polsce, powinien zamykać kwestie ich przenosin do naszego kraju. Propozycje płynące z Brukseli niebezpiecznie zbliżają się do stalinowskiego sposobu myślenia, w którym całe grupy ludzi można przerzucać niczym worki ziemniaków. Nie zmienia to jednak faktu, że od problemu imigracji nie da się uciec. Według badań, do 2050 r. populacja naszego kraju zmniejszy się nawet o 6 milionów osób. Niełatwo jest zawrócić tendencje demograficzne. Problemy z dzietnością mają swoje źródła nie tylko w ekonomii, ale i w kulturze, i sam program 500+ nie odwróci niekorzystnych trendów. Ale patrząc na błędy zachodu, możemy lepiej przygotować się na zjawisko imigracji do Polski.

Bracia chrześcijanie

Biorąc pod uwagę aktualne dyskusje dotyczące zalewu Europy przez muzułmańskich imigrantów, widać wyraźnie zaniedbania poprzedniego rządu koalicji PO-PSL. Wielu publicystów katolickich i działaczy społecznych zwracało uwagę, na dramat chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Nie tylko Państwo Islamskie, ale islamistycznie nastawione masy, atakowały mniejszości chrześcijańskie żyjące na tych terenach od wieków. Gdyby rząd, jeszcze przed kryzysem imigracyjnym, zainteresował się losem chrześcijan z Syrii czy Iraku, przyjmując w naszym kraju nawet niewielkie grupy, nie byłoby w stanie dzisiaj oskarżyć Polski o niechęć do imigrantów i zwolennicy przymusowej relokacji straciliby jakiekolwiek argumenty.

Co więcej, wyjazd takich uchodźców na Zachód, z jakim mieliśmy do czynienia w przypadku niektórych podopiecznych Fundacji Estera, w większej skali tylko wzmocniłby argumenty o bezsensowności przymusowej relokacji. Jednak wyraźnie prochrześcijańskie podejście do problemu uchodźczego powinno być wyznacznikiem polskiej polityki w przyszłości. Nie powinniśmy poddawać się terrorowi politycznej poprawności, i kierować swoje wsparcie przede wszystkim do chrześcijan. Już dziś widać, że na Zachodzie wyznawcy Chrystusa uciekający przed prześladowaniami ze strony muzułmanów, spotykają się z takimi samym problemem w nowych krajach. Zarówno oni, jak i wciąż zagrożeni przez islamistów egipscy czy syryjscy chrześcijanie mogą w niedalekiej przyszłości potrzebować naszego wsparcia. A wypadku chrześcijanina, możemy mieć pewność, że nie wysadzi się na lotnisku albo w centrum handlowym.

Bracia Słowianie

W przypadku imigracji ze wschodu, ma ona inny charakter niż ta bliskowschodnia. Według wielu szacunków, do Polski w ostatnim czasie przyjechało aż 800 tys. Ukraińców. I praktycznie wszyscy przyjechali do nas do pracy albo po naukę. Wielu z nich zaczęło też zakładać własne firmy. W wielu branżach, np. budowlanej, pracownicy ze wschodu ratują wielu polskich przedsiębiorców. Podobnie jest w wypadku uczelni, które ukraińscy studenci ratują przed efektami niżu demograficznego. Specjaliści znad Dniepru mogą też w niedalekiej przyszłości okazać się ratunkiem dla branż, w której mamy do czynienia z masowym drenażem polskich fachowców, jak w wypadku służby zdrowia.

Tak naprawdę imigracja nie tylko z Ukrainy, ale też z Rosji, Białorusi czy nawet Gruzji i Armenii, powinna być przez nas pożądana. Mieszkańcy tych krajów, mówiąc podobnymi językami, mający podobną do nas mentalność, mają dużo mniej problemów z asymilacją w naszym kraju. I chcą do nas przyjeżdżać do pracy, a nie po zasiłki socjalne. Nie można jednocześnie krytykować Anglików czy Holendrów zwalczających pracujących w ich krajach Polaków, a jednocześnie sprzeciwiać się napływowi do Polski pracowników ze wschodu. Wiele środowisk proponuje otwarcie Polski dla Polaków mieszkających na terenach dawnego ZSRR. Może warto poszerzyć te postulaty o politykę otwartych drzwi dla narodów, z którymi tworzyliśmy kiedyś jedno państwo – Pierwszą Rzeczpospolitą.

Bracia Polacy, o innym akcencie i odcieniu skóry

Jeśli będziemy kontynuować nasz rozwój, na pewno zderzymy się z kwestią imigracji do naszego kraju. Jeśli Polska będzie w stanie zapewnić stabilny byt swoim obywatelom, na pewno znajdzie się wielu, którzy będą chcieli u nas zamieszkać. Nie warto na siłę zwalczać tego zjawiska siłą, bo chyba nic nie świadczy lepiej o sile naszego narodu, niż ludzie, którzy chcą dobrowolnie przyjąć jego tożsamość. Trzeba tylko podejść do sprawy mądrze i bez ideologicznego zacietrzewienia. Podstawowym warunkiem, jaki powinna spełnić osoba pragnąca żyć w Polsce, jest zaakceptowanie zasad panujących w naszym kraju. Mowa tu nie tylko o posługiwaniu się językiem polskim, ale uznania faktu, że jesteśmy państwem katolickim. Jeśli przybysze znad Dniepru czy Nilu potrafiliby zaakceptować nasze wartości, i nie oczekiwali niczego poza możliwością uczciwej pracy, powinni być w Polsce mile widziani.

 Bartosz Bartczak