Zbliżająca się rocznica Powstania Warszawskiego wielu Polaków skłoni do refleksji. Gdy zawyją syreny przypominając o godz. „W” - rozpoczęciu przez niezłomne miasto heroicznej walki, przystaniemy na moment i pochylimy się nad bohaterstwem Powstańców. Czy pamiętamy o naszych żołnierzach? Jako naród chlubimy się swoją historią. Z ojca na syna przekazujemy z dumą opowieści o chwale oręża polskiego. W czasie, gdy piszę te słowa, być może, po bezdrożach Afganistanu jedzie patrol Wojska Polskiego. Żołnierze IX zmiany PKW Afganistan wypełniają rozkazy, przygotowują się do kolejnej misji. Ktoś pisze list do domu, ktoś się modli. Biało-czerwona flaga góruje nad piaszczystą okolicą. Nie da się porównać sytuacji Powstańców do służby w „Afganie”. Nie to mam na celu. Jest natomiast wspólny mianownik między służbą – wtedy a dzisiaj. Czyn zbrojny żołnierza. Większość z tych „misjonarzy” to młodzi ludzie, którzy wychowali się właśnie na opowieściach o heroizmie swoich przodków. I na tym wycinku wojny (oczywiście w innej skali niż konflikt światowy) w jakim uczestniczą (to jest wojna a nie żadna stabilizacja) starają się równać do chwały swoich poprzedników. Wypełniają sumiennie rozkazy. A kiedy media masowego przekazu sobie o nich przypominają? Kiedy któryś z nich tragicznie ginie, albo zbliża się kampania wyborcza.

 

Oczywiście łatwiej wykreować bestie spod Nangar Khel niż pokazać prawdę. Łatwiej puścić w wieczornych wiadomościach te same kadry z pierwszej zmiany i wrzucić lakoniczny komentarz niż pokazać konkretny wycinek misji. Elita wojska, która służy poza granicami Polski zasługuje naprawdę na coś więcej. Należy pamiętać o tych co polegli – to nasz obowiązek. Co natomiast, z rannymi, którzy wrócili jako inwalidzi? Czy ktoś pochyla się nad losem, tych często, anonimowych bohaterów? Parafrazując znane słowa - naród, który nie pamięta o swoich żołnierzach nie ma przed sobą przyszłości. Warto przypomnieć sobie o ich heroizmie, nie tylko w czasie, gdy massmedia robią na ich śmierci publicity. 15 sierpnia, w dniu Święta Wojska Polskiego nie widać wielkiego zainteresowania historiami misyjnych wiarusów. Ile szkół zaprasza byłych "misjonarzy" na rozmowy z uczniami? Mam wrażenie, że nie jesteśmy w stanie docenić tych, którzy dla Polski poświęcają swoje życie i zdrowie. Pamiętać należy, że to creme de la creme naszej armii, jej kręgosłup, kuźnia bohaterów. Tych, od których młodzież może uczyć się poświęcenia i patriotyzmu. Cześć pamięci St. Szeregowego Pawła Poświata, chwała jego służbie i jego przyjaciół z IX zmiany - niestety wciąż, anonimowych - bohaterów.

 

Michał Zawisza Bruszewski