- Różnorodne opinie biskupów są częścią nowoczesności Kościoła i różnorodności społeczeństw, w których Kościół funkcjonuje. Ale cel jest taki sam – miał powiedzieć papież w rozmowie telefonicznej ze Scalfarim. A dalej miał dodać, że wszyscy rozwodnicy w ponownych związkach, którzy o to poproszą będą mogli być dopuszczeni do Komunii świętej. Jak twierdzi Scalfari papież miał stwierdzić, że co do tego zgodzili się ojcowie synodalni. – De facto ocena została powierzona spowiednikom, ale ostatecznie wcześniej czy później wszyscy rozwodnicy, którzy o to poproszą będą dopuszczeni do Komunii – miał powiedzieć papież komunistycznemu dziennikarzowi.

I gdyby przyjąć, że takie słowa rzeczywiście z ust papieża padły, to oznaczałoby, że Synod w istocie nie był potrzebny, a od raz można było przyjąć postulaty niemieckich hierarchów, którzy od dawna postulują, by znieść Dekalog ze szczególnym uwzględnieniem szóstego przykazania. Walka o ortodoksję byłaby zbędna, bowiem papież ją zignorował. Tyle, że nie jest  to pierwsza wyssana z brudnego palucha Scalfariego wypowiedź papieska, którą cytują media, i którą później omawiał. I wierzę, głęboko wierzę, że tak będzie i tym razem, i że papież został albo źle zrozumiany, albo nieprecyzyjnie się wyraził, co natychmiast wykorzystał komunistyczny dziennikarz. Czekam więc cierpliwie na dementi Biura Prasowego.

To cierpliwe czekanie nie może się jednak obyć bez prostego pytania: po co Franciszek wciąż rozmawia z dziennikarzem, o którym wiadomo, że manipuluje opiniami? Czy nie wystarczy już zamieszania, jakie wywołał sam Synod i trzeba jeszcze zgadzać się, żeby wrogie Kościołowi media nadal wykorzystywały wypowiedzi papieża?Fra

Tomasz P. Terlikowski