Prof. Romuald Szeremietiew mówi o ataku nuklearnym na Polskę, cześć amerykańskich wojskowych twierdzi, że Rosjanie zaatakują kraje bałtyckie, w pierwszej kolejności Łotwę.   Niektórzy nasi wojskowi z kolei sądzą, że zostanie zaatakowana Litwa, a my tylko oberwiemy jakby „przy okazji” - nasze wschodnie rejony mogą być zagrożone. Trudno mi ocenić, który scenariusz jest najbardziej prawdopodobny. Jeżeli natomiast chodzi o sam wariant uderzenia nuklearnego na Warszawę przed którym ostrzega Szeremietiew, może nam się to wydawać zupełnie nierealne, pozostaje jednak kluczowe pytanie: czy w przypadku realnego zagrożenia ze strony Rosji przy użyciu broni atomowej, nasi sojusznicy z NATO gotowi są radykalną odpowiedź? Innymi słowy: gdyby Warszawa została zaatakowana bronią atomową, czy odwetowe uderzenie na miasta rosyjskie wykonają Stany Zjednoczone i wszystkie państwa Sojuszu  posiadające broń atomową? Do jakiego stopnia zobowiązania sojusznicze NATO są jeszcze mocne i obejmują także to ostateczne zagrożenie?

Realnie, na chwilę obecną musielibyśmy liczyć tylko na oddział amerykański, bo Estonia, Łotwa czy Litwa nie mogą wystawić dalszych oddziałów, gdyż są to nieduże kraje, ich obrona lotnicza opera się na oddziałach natowskich, a lądowa na oddziałach amerykańskich. 

W tej chwili Sojusz Północnoatlantycki nie jest zdolny ani bojowo, ani pod względem przygotowania psychologicznego na odparcie rosyjskiego ataku. Jedyna armia z prawdziwego zdarzenia jaka jeszcze pozostała w koalicji członkowskiej, to armia brytyjska. Trzeba jak najszybciej przystąpić do zmiany.

Not. ed