"Rzeczpospolita" podaje że, nazwisko Kazimierza Mordaszewskiego figuruje na "Liście Adresowej Liderów Świętych Bractw Zakonnych Himawanti - Przewodników Duchowych, Mistrzów, Uzdrowicieli i Nauczycieli (w latach 1983-2010)", umieszczonej na oficjalnej stronie sekty. Został wymieniony jako m.in. organizator zajęć Mohandżi.
Co na to rzecznik ABW? Zapewnia on, że kandydat na szefa Agencji nie ma nic wspólnego z Himawanti. - Pan dyrektor nie jest i nigdy nie był członkiem Bractwa Zakonnego Himawanti - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Maciej Karczyński. Jednak jak ustaliła "Rzeczpospolita" Jak ustaliła Mordaszewski zna osobiście Matuszewskiego. Mordaszewski jest jednym z pionierów jednej z odmian aikido i w ten sposób poznał Matuszewskiego.
Sekta istnieje od 1983 roku, a od 1994 roku działa w Polsce. Kilka razy starała się o zdobycie osobowości prawnej poprzez wpisanie na listę związków wyznaniowych działających w Polsce. Za każdym razem resort spraw wewnętrznych - który nadzoruje ABW- odmawiał jej wpisu - czytamy w gazecie.Dlaczego odmawiano wpisu sekty w rejestr? Chodzi o kontrowersje jakie towarzyszą Himawanti, a zwłaszcza jej liderowi. Matuszewski był skazany w zawieszeniu za groźby karalne kierowane pod adresem przeora Jasnej Góry. Groził, że w szczycie sezonu pielgrzymkowego wysadzi klasztor w powietrze. Matuszewski był podejrzewany również o chęć zorganizowania zamachu na Jana Pawła II. Z tego powodu w 2002 roku został ponownie aresztowany. Sąd uznał jednak, że jest niepoczytalny. Po wyjściu z aresztu Matuszewski nie zaprzestał swojej działalności - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Widać, że w kręgu ABW znajdują się ludzie, którzy nie powinni w ogóle piastować żadnych funkcji publicznych, a na pewno w strukturach tak ważnych dla bezpieczeństwa państwa jak ABW. Sekciarz, który chciał wysadzić w powietrze Jana Pawła II zasługuje na zamknięcie w szpitalu psychitrycznym a nie na ochronę ludzi z ABW.