Wizerunek Jezusa w Agonii w hiszpańskim kościele w Limpias, należy do najbardziej naturalistycznych przedstawień Chrystusa na Krzyżu. Nic dziwnego, że przyciąga wiernych z całego świata. Figura jest piękna. Widniejący na niej cierpiący Pan odchodzi do Ojca w spokoju i radości.

Cud czy oszustwo?

Niemniej należy być ostrożnym. Demon wielokrotnie używa płaczących czy ożywających figurek, aby propagować bałwochwalstwo – oddawanie czci przedmiotom, wzbudzać zamęt i konflikty, czy odwracać uwagę wiernych od rzeczywistych problemów wiary.

Podobnie miało dziać się w niedalekim Garabandal, gdzie dzieci widzące objawienia przypominały raczej osoby opętane. Ich ciała lewitowały, unosiły się nad ziemią, tak jakby demon rzucał nimi gdzie popadnie. Także treści, które były przekazywane podczas manifestacji, wzbudzały wśród ludzi niepokój i zdumienie.

Krzyż z Limpias żyje – przekonują wierni. Zmieniają się kolor skóry i wyraz twarzy Chrystusa, co zostało zarejestrowane na fotografiach. W kościelnym archiwum 8 tys. ludzi świadczy o tym, że widzieli jak Jezus nagle ożywa. 2,5 tys. zeznań złożono pod przysięgą.

Najbardziej spektakularne wydarzenia odgrywały się podczas świąt związanych z Męką i Zmartwychwstaniem Pańskim. Pierwszy raz podczas rekolekcji wiekopostnych, które głosił w 1919 r. kapucyn o. Agatangelus. Wierni zobaczyli wówczas poruszające się ciało na krzyżu i podnoszący się na nich wzrok. Poskutkowało to masowymi nawróceniami. Kolejny raz cud zdarzył się w Niedziele Palmową tego samego roku, a trzeci w Wielkanocny poranek, gdy wizerunek adorowała grupa Sióstr od Krzyża.

Świadectwo arcybiskupa

Świadkiem niezwykłego zdarzenia był także arcybiskup Kuby z Pinar del Rio. Po powrocie z Hiszpanii, napisał o tym wzruszające świadectwo: „Chrystus chce świat i ludzi przyciągnąć do siebie. Ponieważ pragnie miłości, ukazuje nam, jak cierpi, bo cierpienie i miłość pozostają w ścisłej zależności od siebie. Chrystus jest Pięknością nieba i Imię Jego jest najcudniejsze… Umarł za nas. My zaś Nim gardzimy, a świat Go prześladuje. On niweczy grzech i niszczy panowanie szatana, ratuje dusze, które piekielny złodziej Mu wykrada. Chrystus życzy sobie żalu, wiary, miłości, czystości, umartwienia, pokory i łagodności. Chrystus pragnie, abyśmy wzięli krzyż na ramiona i szli za Nim. Chrystus żąda pokuty”.

Miejscowi duszpasterze przyznawali, że widzieli owoce większego zainteresowania Jezusem w Agonii. Ten pogański region, gdzie rozdawano najwyżej 50 komunii miesięcznie, stał się miejscem pielgrzymkowym. Ale nawet parafianie zaczęli przystępować częściej do sakramentów. Księża rozdawali potem 6 tys. komunikantów na miesiąc. Obecnie w mszach świętych uczestniczy jednak niewiele ponad 200 osób, a jedyna Eucharystia jest odprawiana w niedzielny wieczór.

Niewykluczone więc, że naturalistyczna, mierząca ponad 2 metry figura, bezwątpienia perfekcyjnie wykonana, jest przyczyną zbiorowych urojeń czy bardzo emocjonalnego przeżywania swojej wiary, co jest charakterystyczne choćby dla wiernych z Ameryki Południowej, tak licznie tam przybywających.

Sztuka czy kicz?

Nie ma pewności, kto jest autorem rzeźby. Datuje się ją na XVIII w. Autorstwo przypisuje się sewilskiemu twórcy ołtarzy i figur – Montanesowi. Przez wiele lat posiadaczem figury był lokalny bogacz – Diego de la Piedra y Sacadura. Po jego śmierci krzyż trafił do kościoła.

Prawdopodobnie największe emocje wzbudzają oddane z niezwykłą starannością szczegóły – grymas bólu na twarzy Zbawcy, przekrwione oczy wzniesione ku Ojcu. Całość jest bardzo realistyczna, poruszająca, pełna cierpienia. Być może właśnie te cechy powodują, że odwiedzający kościół tak bardzo identyfikują się z konającym Zbawicielem.

Dlatego zarówno lokalni członkowie Kościoła, jak i pielgrzymi muszą sobie sami odpowiedzieć, czy cuda, które dzieją się wokół parafii są związane z modlitwami przybywających tam wiernych, czy z niezwykłymi właściwościami przedmiotu umiejscowionego w tamtejszym kościele.

Dotychczas nie stwierdzono jednoznacznie, czy mamy do czynienia ze zjawiskami nadprzyrodzonymi, czy ze zwykłą histerią wśród ludzi, którzy oczekując cudów, biorą za nie choćby najmniejsze poruszenia cienia i światła.

Tomasz Teluk