Posłowie PiS, Solidarnej Polski i Konfederacji składają kolejne podpisy pod wnioskiem o odwołanie z funkcji wicemarszałka Sejmu byłego członka PZPR, Włodzimierza Czarzastego, który kilka dni temu w skandaliczny sposób prowadził sejmowe obrady dotyczące pierwszego czytania obywatelskiego projektu „Stop LGBT” i zachowywał się w sposób absolutnie niegodny sprawowanej funkcji.

Czarzasty, któremu nie wiedzieć czemu, deklaratywnie prawicowe prezydium Sejmu RP powierzyło prowadzenie tak ważnego ze światopoglądowego punktu widzenia posiedzenie tej Izby, zachowywał się w sposób niespotykanie wręcz skandaliczny i w ostatnich dekadach porównywalny chyba wyłącznie z popisami Stefana Niesiołowskiego na tej funkcji.

Były aparatczyk komunistycznej PZPR zmuszał zarówno przedstawicieli obywatelskiej inicjatywy, jak i biorących udział w dyskusji posłów, by występowali na tle tęczowej flagi ruchu LGBT, którą wicemarszałek rozwinął na swym stanowisku, uczestnicząc w prymitywnej propagandzie tej ideologii na forum polskiego parlamentu.

Czarzasty poza jednym wypadkiem, gdy już wszelkie dopuszczalne granice zostały przez przedstawicieli opozycji totalnej na sali sejmowej przekroczone, praktycznie nie reagował również na chroniczne przerywanie, chamskie zakrzykiwanie i permanentne uniemożliwianie przedstawienia projektu reprezentantowi obywatelskiej inicjatywy. Wicemarszałek spod tęczowej flagi pozwolił też sobie na haniebne recenzowanie wystąpienia strony społecznej, które nazwał „obrzydliwym”.

W pewnym momencie partia rządząca na szczęście się zreflektowała i zastąpiła w prowadzeniu debaty Czarzastego, wicemarszałkiem Ryszardem Terleckim, który starał się już temperować skrajnie nieparlamentarne wybryki opozycyjnych posłów pro-LGBT, a ich postawę wobec obywatelskiej inicjatywy, pod którą podpisało się 140 tys. Polaków nazwał rzeczywistym odzwierciedleniem ich stosunku do demokracji.

Konfederacja jednak machnąć ręką na karygodne zachowanie wicemarszałka Czarzastego nie zamierza i zbiera podpisy pod usunięciem go z funkcji. Poza posłami tej formacji, inicjatywę wsparli również pojedynczy posłowie PiS i Solidarnej Polski. Jest ich jednak na razie zaledwie 20.

Cała sytuacja stanowi niewątpliwie ważny test dla polityków koalicji rządzącej. Jeśli po tak skandalicznych wybrykach postkomunistycznego wicemarszałka zdecyduje się ona utrzymać go na stanowisku, będzie to sygnał świadczący o tym, że konserwatywni wyborcy nie są traktowani do końca poważnie, a wicemarszałek może zachowywać się nawet w skrajnie skandaliczny sposób i nie spotyka się to z żadnymi realnymi konsekwencjami.  

 

ren/twitter, interia.pl