Portal Fronda.pl: Kanclerz Angela Merkel powiedziała w niedzielę, że wierzy wciąż w „sprawiedliwe europejskie rozwiązanie” kryzysu imigracyjnego. Jej zdaniem wszystkie państwa członkowskie UE powinny przyjmować imigrantów, co więcej: nie tylko chrześcijan. Dla kanclerz jest „nieakceptowalne”, że jakiś kraj nie chce przyjmować muzułmanów.

Arkadiusz Czartoryski, PiS: Niemcy prowadzą politykę, którą wciąż można określić ukutym kiedyś pojęciem Mitteleuropy – Europy Środkowo-Wschodniej przez Niemcy zdominowanej. Berlin, zdając sobie sprawę z własnej siły gospodarczej, uważa, że w warunkach Unii Europejskiej, państwa tego regionu powinny podporządkować się niemieckiej polityce. Angela Merkel zdaje sobie sprawę, że wiele najważniejszych elementów gospodarek tych krajów jest powiązanych z niemiecką gospodarką. Wie, że ma potężny wpływ na gospodarkę Unii Europejskiej i próbuje bezwzględnie narzucać swoje rozwiązania. Wszystko wskazuje jednak na to, że sama pani kanclerz tak bardzo pogubiła się we własnej polityce, że złamała prawo… Niemiec. Doprowadziła do sytuacji otwarcia granic i wpuszczania ogromnych mas ludzkich bez zastosowania właściwych przepisów. Wielu niemieckich polityków i komentatorów jest zaskoczonych tym, że granice ich kraju przekroczyła masa ludzi, których w ogóle nie sprawdzono. Nie wiadomo, skąd przybywają, kim są, czego chcą. Toczy się na ten temat w Niemczech wielka dyskusja. Wydarzenia nocy sylwestrowej oraz przewidywania dotyczące liczby imigrantów, którzy mają przybyć w tym roku, powodują, że Angela Merkel próbuje konsekwencje swojej zgubnej polityki przerzucić na sąsiadów. Korzysta przy tym ze swojej siły gospodarczej, pozycji w UE, skorumpowania wielu polityków Parlamentu Europejskiego czy Komisji Europejskiej. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że pod wpływem polityki niemieckiej wypowiada się też szereg polityków z innych krajów. Mieliśmy tego przykład choćby podczas debaty w Parlamencie Europejskim czy decyzji podjętej przez KE wobec Polski.

Bardzo ważne jest pytanie o odpowiedź krajów ościennych. Znamy politykę Czech, Słowacji, Polski, Węgier. Rządy w tych krajach chcą działać suwerennie, w oparciu o własne przepisy oraz o zgodę społeczną. To ostatnie jest bardzo ważne, bo niczego nie można robić wbrew własnym obywatelom. Mamy na tym tle do czynienia z silną konfrontacją. Nie mam wątpliwości, że skarcenie Polski za zmiany w Trybunale Konstytucyjnym jest ściśle powiązane z polską chęcią wybijania się na pełną suwerenność.

Agencja ochrony granic Frontex przewiduje, że do Europy przybędzie w tym roku znowu ponad milion imigrantów. Angela Merkel tymczasem podtrzymuje politykę otwartych granic, ale… Zapowiada, że już za kilka lat niemal wszystkich przyjmowanych uchodźców Niemcy z kraju wyrzucą. Czy to w ogóle możliwe, żeby wydalić bezproblemowo kilka milionów przybyszów?

Nie ma takiej możliwości. Wystarczy pomyśleć o tych, którzy znajdą pracę, mieszkania, zawiążą związki małżeńskie… To niemożliwe, żeby za kilka lat ich wydalić. Pani kanclerz nie będzie jednak miała na to wpływu, bo… już nie będzie kanclerzem. Jest to opowiadanie o gruszkach na wierzbie. Nie należy tego brać pod uwagę. To kolejna informacja wskazująca, że coś niedobrego dzieje się z panią kanclerz Merkel. Takich dziwnych wypowiedzi słyszymy ostatnio więcej. W przypadku tej wielkiej imigracji warto raz jeszcze powtórzyć za prezesem Jarosławem Kaczyńskim, który powiedział w Sejmie, że jako chrześcijanie i Europejczycy musimy pomagać: Ale przede wszystkim politycznie, zatrzymując wojny, oraz finansowo i humanitarnie, pomagając na miejscu, w obozach. Europa ma nadprodukcję żywności, szpitale polowe, lekarstwa, pieniądze. Pomoc na miejscu nie jest problemem. Nie jest rozwiązaniem kryzysu ściąganie milionów ludzi na tułaczkę po Europie, do tego z takimi wypowiedziami, jak wypowiedź pani kanclerz: że za kilka lat będziemy ich wyrzucać. To zupełny absurd.

Jeżeli w tym roku pod wpływem zwiększającego się nacisku na Niemcy po raz kolejny pojawi się pomysł przegłosowania na forum UE przymusowych kwot, to jakie powinno być stanowisko Polski? Powinniśmy się na to godzić, czy nie?

Moim zdaniem absolutnie nie powinniśmy się na to godzić. Musimy najpierw zobaczyć, jak skończy się sprawa pierwszych kwot. Trzeba sprawdzić, czy ci, których przyjmiemy, to naprawdę uchodźcy.  Po drugie należy zobaczyć, czy przyjęte osoby będą chciały pozostać w Polsce, czy też będą od razu uciekać do Niemiec, a my będziemy odpowiadali za ich zachowanie się w tym kraju? Należy też poczekać i sprawdzić, jak uchodźców przyjmą Polacy mieszkający w miejscowościach, gdzie znajdują się przeznaczone dla nich ośrodki. Z Komisją Spraw Wewnętrznych wybieram się wkrótce do tych miejsc. Jako parlamentarzyści chcemy poznać opinię Polaków. Sugerowanie już teraz, że powinniśmy przyjąć w przyszłości kolejne fale uchodźców jest absolutnie nie na miejscu, jest oderwane od rzeczywistości. Musimy mieć najpierw odpowiednie doświadczenie z realizacją poprzednich zobowiązań.