Informacje o tym, że Beata Szydło miałaby nie być premierem, to typowe medialne zamieszanie, które zaczęło się pewnie nie przypadkiem w TVN 24. W studiu tej stacji powiedzieli to ludzie bez żadnego mandatu społecznego czy politycznego - Ryszard Kalisz i Władysław Frasyniuk.

Słysząc "życzliwych", którzy udzielają dobrych rad na temat składu rządu Prawa i Sprawiedliwości, mogę jedynie przypomnieć stare, ale bardzo trafne powiedzenie - "strzeż mnie Panie Boże od przyjaciół. Z wrogami poradzimy sobie sami". Skoro obiecaliśmy przed wyborami, że premierem będzie Beata Szydło, to jest rzeczą oczywistą, że tym premierem zostanie!

Jak widać, niektórzy nie mogą się pogodzić z tym, że prawica wygrała tak zdecydowanie, że ma bezwzględną większość. Przypomnę, że tuż przed wyborami "Gazeta Wyborcza" dawała nam zaledwie kilka proc. przewagi nad Platformą Obywatelską. Okazało się, że zwycięstwo było miażdżące. Więc ci, którym to się nie podoba, próbują rzucać piasek w tryby naszej dobrze naoliwionej maszyny. Stąd tego typu spekulacje. Wczoraj na przykład pojawiły się informacje o rzekomym składzie nowego rządu. W różnych portalach wyglądały one inaczej. Tego typu zagrywki służyć mają temu, by zamieszać, pokazać, że wewnątrz zwycięskiego obozu toczą się jakieś walki. A w rzeczywistości nic takiego nie ma miejsca.

Ryszard Czarnecki

*komentarz dla „SE” (28.10.2015)