Według Ryszarda Czarneckiego „premiera powinno wyznaczyć ugrupowanie, które wygra wybory, a prezydent zgodnie z dobrym obyczajem, tę kandydaturę powinien zaakceptować.” I nie jest powiedziane, że będzie nim Jarosław Kaczyński.

„Urokiem alternatywy jest to, że ona jest. Ja bym takiego wariantu nie wykluczał, że będzie inny szef rządu. I nie traktowałbym tego jako scenariusz political fiction. Uważam że można to rozważyć, choć oczywiście prezesem partii, która te najbliższe wybory – mam nadzieję – wygra był, jest i będzie Jarosław Kaczyński. Jego udział jako politycznego reżysera gry, w której jego formacja wysuwa zwycięskiego kandydata na  prezydenta, a potem urzędującego premiera, byłby zupełnie pierwszoplanowy.” – mówił europoseł.

„Być może Jarosław Kaczyński uzna, że woli być play makerem, czyli szefem formacji, która wygrała wybory prezydenckie i wybory parlamentarne. Ma premiera, a więc jest akuszerem podwójnej wiktorii, ale niekoniecznie on musi być prezesem rady ministrów. Choć dla mnie Jarosław Kaczyński jako lider PiS i były premier byłby najbardziej naturalnym, oczywistym kandydatem na szefa rządu.” – dodał, zapytany, czy premierem będzie Beata Szydło.

Na pytanie o koalicję z Pawłem Kukizem, odpowiada:

„Plusem jest zwiększenie zaplecza społecznego dla zmiany – gospodarczej, społecznej, a także spowodowanie, że partia numer dwa w sondażach, czyli pana Kukiza, też będzie musiała wziąć wtedy odpowiedzialność za rządy i nie będzie mogła się przedstawiać jako ta, która nie była nigdy w układzie władzy.”

Ryszard Czarnecki odnosi się również do kwestii polityki wschodniej kancelarii prezydenta.

Polityka wschodnia musi być bardzo ważną częścią polityki międzynarodowej Polski. Najważniejsze cele to intensyfikacja relacji polsko-amerykańskich, ale nie jako alternatywa dla relacji polsko-unijnych. Nie może być tak, jak za rządu PO-PSL, kiedy Tusk z Sikorskim relacje polsko-amerykańskie składali na ołtarzu naszych stosunków z Unią. Trzeba jednocześnie pokazywać, że Polska chce być ważnym graczem w Unii. I odgruzować to, co zostało zniszczone przez poprzedników, a więc zreanimować Grupę Wyszehradzką, a także, papierowy teraz, Trójkąt Weimarski. Dzisiaj Francja i Niemcy załatwiają z Rosją i Ukrainą to, co się dzieje za wschodnią granicą Polski.” – mówi.

„Jeszcze Petro Poroszenko przyjedzie do Warszawy, a prezydent Duda pojedzie do Kijowa. Inaczej zresztą niż Donald Tusk, który z pierwszą wizytą na wschód udał się do Moskwy.” – dodaje.

Na pytanie, czy w Brukseli boją się Andrzeja Dudy, odpowiada:

„Jest zupełnie inaczej niż czytam w omówieniach zachodniej prasy w Polsce. Duża część niemieckich dzienników opublikowała rzeczowe analizy dotyczące zwycięstwa Dudy w wyborach. Właśnie przyleciałem z Brukseli i tam jako żywo żaden z polityków unijnych nie pytał mnie z obawą o to, jaka będzie Polska prezydenta Andrzeja Dudy. To straszenie prezydenturą Dudy jest inspirowane z wewnątrz Polski.”

KZ/Wprost.pl