Marta Brzezińska: Panie Pośle, w sobotę prezes Kaczyńskie niespodziewanie zaapelował do Zbigniewa Ziobry. Czy to oznacza plany jakiejś bliższej współpracy PiS i Solidarnej Polski?

 

Tadeusz Cymański: Współpraca między Solidarną Polską i PiS jest nie tylko możliwa, ale konieczna. Gdyby tak nie było, to nie pracowalibyśmy razem, jak to się działo do tej pory. Prawo i Sprawiedliwość to nie jest nasz przeciwnik, ale co najwyżej konkurent, który wyznaje podobne wartości. Mamy przecież te same korzenie.

 

Nie ma więc mowy o braku współpracy. Wręcz przeciwnie. Proszę prześledzić wydarzenia w Sejmie w ostatnim czasie, kiedy bezwarunkowo popieraliśmy inicjatywy PiS bliskie Solidarnej Polsce z punktu widzenia naszego programu. Oczekujemy wzajemności. Chodzi o różnego rodzaju wspólne inicjatywy, projekty, żeby nie robić żadnego sztucznego wyścigu. Powinniśmy współpracować, to jasne.

 

Czy apel prezesa Kaczyńskiego był Pańskim zdaniem szczery? Przecież nawet nie zaczekał na odpowiedź Zbigniewa Ziobry.

 

Nie chcę oceniać szczerości, to nieeleganckie. Zawsze takie apele odczytuje jako ogłaszane w dobrej wierze. Oceny pozostawiam innym. Ja tylko mogę zauważyć jedną rzecz – apel o jedność sam w sobie jest pozytywną rzeczą, natomiast proszę odnotować, że nie ustały przyczyny i okoliczności, które były powodem wyrzucenia nas z PiS. Dlatego ten apel może trochę dziwić – prezes dobrze wie, jakie były postulaty Ziobry i myślę, że ma świadomość, iż nic się od czasu naszego odejścia nie zmieniło. W tym sensie apel był dla mnie nieco zaskakujący.

 

Czyli Solidarna Polska nadal podtrzymuje swoje postulaty?

 

Ale to nie jest kwestia zawieszania postulatów. Proszę mnie dobrze zrozumieć. Praprzyczyną i źródłem naszego odejścia była refleksja nad kolejnymi przegranymi wyborami. Dlatego podnieśliśmy postulaty zmian, po pierwsze - w kierunku demokratyzacji partii, a po drugie – w kierunku powrotu do źródeł Solidarnej Polski, do walki z rozwarstwieniem społecznym, czyli do wszystkiego tego, co przyniosło zwycięstwo w wyborach prezydenckich Lechowi Kaczyńskiemu. Zresztą, nie ma co rozdrapywać ran i do tego wracać. Myślę, że odpowiedź Zbyszka Ziobry była czytelna i jasna – będziemy współpracować, ale nie rezygnujemy z tworzenia naszej partii. O ile apel prezesa Kaczyńskiego był dziwny i zaskakujący, o tyle myśl o braku współpracy w obecnych okolicznościach jest w ogóle niemożliwa. Ziobro grzecznie i elegancko odpowiedział prezesowi, natomiast nie można nadinterpretować tego apelu. Intencje, jakie przyświecały prezesowi pozostawiam już ocenie czytelników, każdy może sam rozważyć, czy to było sprytne zagranie, czy szczery apel. Osobiście uważam, że w PiS nic się nie zmieniło, dlatego apel był dla mnie zaskoczeniem. Można go różnie rozumieć. Jeśli mówi się do kogoś, kogo się wyrzuciło „wróć”, a nic się nie zmienia, to jest to nieco dziwne.

 

Co Pana najbardziej zdziwiło?

 

Jeśli dobrze pamiętam, prezes powiedział: „zapomnijmy o tym, co było złe”. Co było złe? Ponadto, trudniejsze od zapomnienia tego, co było złe, jest zapomnienie tego, co jest złe. Problem polega na tym, że Kaczyński użył czasu przeszłego, a według naszej wiedzy nie zmieniły się te rzeczy w PiS, które nam przeszkadzały. Ta sytuacja trwa nadal, więc dlaczego mówimy o przeszłości? To dość trudne i niezręcznie się o tym mówi. Ale jak zapomnieć o tym, co było złe, skoro to nadal trwa? To nie słowa, ale czyny stanowią o zmianach. A w PiS wciąż brakuje pewnej refleksji, nie widać zmian i to jest istotne. Ale myślę, że będziemy współpracować i już to robimy, bo naszym celem jest wygrana prawicy, a nie poszczególnych partii. To jest jest ten cel ponad różnymi innymi, pomniejszymi i akurat w tej materii widać pewne zmiany na lepsze – obie frakcje mają dobrą wolę.

Wyciągnięcie ręki do partnera było ze strony Kaczyńskiego techniką wciągnięcia Ziobry w tzw. współpracę komunikacyjną. To taktyka, która w efekcie powoduje ubytki wizerunkowe partnera” - ocenia w dzisiejszej „Rz” dr Wojciech Jabłoński, ekspert od marketingu medialnego. Pan się z taką oceną zgadza?

 

To ocena dr Jabłońskiego, a my robimy swoje, budujemy struktury, tworzymy partię. Natomiast każdy z obserwatorów ma własne rozeznanie, kieruje się swoją logiką, myślę, że elektorat oceni to właściwie. Liczenie na to, że część wyborców tak to odbierze, to oczywiście zagranie. Ale my nie chcemy gier, chcemy działać. Wiadomo, że słowa wypowiadane zawsze są kierowane do wyborców, którzy czasem nie są dobrze zorientowani i na tym polu może dojść do pewnych manipulacji. Nie chciałbym jednak przypisywać prezesowi nieszczerych intencji, bo dość już swarów i niezgody. Trochę elegancji nam nie zaszkodzi, będziemy robić swoje i tyle, a najlepszym komentarzem będą nasze czyny. My w Sejmie nie blokujemy projektów PiS, nie spieramy się, po pozytywne wypowiedzi naszych posłów na temat pomysłów PiS można łatwo sięgnąć i samemu wyrobić sobie zdanie na temat tego, kto bardziej działa na rzecz jedności.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska