Gdyby żyła, skończyłaby dziś 27 lat. Rok temu została zamordowana w Boliwii, gdzie wyjechała na misje. Wszyscy, którzy znali Helenę Kmieć mówią jednym głosem: święta dziewczyna. Magdalena Kaczor, przyjaciółka Helenki wyjaśniała, dlaczego młodzi ludzie wyjeżdżają na misje, co spowodowało, że sama zaangażowała się w wolontariat misyjny i opowiedziała, co było takiego niezwykłego w śp. Helence.

- Czułam, że to Pan Bóg wzywa mnie do posługi, nie tylko tu na miejscu, ale gdzieś dalej. Oczywiście były trudne momenty, ale kiedy wracam pamięcią do tego czasu, to byłam najszczęśliwsza na świecie. Bardzo mocno zawierzyłam Panu Bogu i czułam, że jestem tam dla niego, dla tych ludzi, że każdy dzień jest cudem, jest darem. To były niesamowite, najdłuższe rekolekcje w moim życiu - mówiła Magdalena Kaczor

- To takie zdanie się na łaskę Pana Boga - dodawała

- Helenka była dla innych, była mocno dla Pana Boga i to się objawiało, że była dla ludzi. Tam, gdzie mogła pomóc, służyć, była absolutnie niezniszczalna. Miała w sobie dużo dobra, ciepła, miłości do ludzi i to objawiało się w jej obecności - opowiadała.

dam/Youtube - Salve TV