Nigrelli, nauczycielka angielskiego w liceum w Missouri, była w trzydziestym szóstym tygodniu, gdy to się stało.
Dziewiąta rano 15-ego lutego, przebywając w klasie innego nauczyciela, Erica zaczyna słabnąć. Mówi o tym swojej koleżance z pracy i momentalnie pada na podłogę.
Jej mąż uczy w tej samej szkole i znajduje się dosłownie kilka drzwi od miejsca zdarzenia. Gdy słyszy hałas, przybiega i natychmiast wzywa 911 (medyczny telefon alarmowy w USA, odpowiednik naszego 999).
- Moja żona ma napad. Jest na podłodze - mówi operatorom. - O mój Boże! Ona jest w ciąży - krzyczy do słuchawki mężczyzna, który widzi, że z ust żony zaczyna wydobywać się piana.
Serce Nigrelli się zatrzymało.
Nauczyciele spieszą z pomocą, próbując przeprowadzić akcję reanimacyjną z użyciem defibrylatora.
Niedługo później przybywa ekipa ratowników medycznych, która transportuje ją do szpitala. Tam lekarze kontynuują resuscytację i odbierają poród Erici, za pomocą cesarskiego cięcia.
Technicznie uznano to za "poród pośmiertny".
- Moje serce nie biło - wyjaśnia Erica.
A jednak, pomimo przeciwności, oboje Erica i dziecko przeszli tę ciężką próbę z sukcesem.
- Przez cały ten czas dwa życia znajdowały się na krawędzi. - mówi jej mąż Nathan.
Lekarze zdiagnozowali u Erici chorobę serca, kardiomiopatię przerostową.
W tej chwili polegać musi na rozruszniku serca, ale jest to dla niej mała cena za przywilej oglądania jak jej córka Elayna dorasta.
Chwalmy Pana!
MCC/LSN