„Powinnam tam być, ale nie mogę zapraszać się sama” – powiedziała Zofia Pilecka-Optułowicz w rozmowie z RMF FM. Z kolei w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” powiedziała, że „nigdy nie dostawałam zaproszenia na tego rodzaju uroczystości – i w PRL, i po PRL. Te gorzkie pigułki przełykałam przez lata”.

Pytana, czy istniała szansa, by to naprawić, odparła: „Kto naprawi? Z kim ja bym miała do czynienia? Z ludźmi, którzy mają mnie przepraszać? Ja nawet tych przeprosin nie chcę”.

Zofia Pilecka-Optułowicz wyjaśnia, że skupia się na kultywowaniu pamięci swojego ojca. „"Odsłaniam tablice, biorę udział w nadawaniu nazw ulicom. Bardzo bym chciała kontynuować tę pracę. Boję się, żeby nie było jakichś przeciwności i nowej metody, żeby zniszczyć tę działalność, na której mi zależy” – powiedziała w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.

bjad/interia.pl