Współczesne problemy z litrugią tak naprawdę zaczynają się wraz z posoborową reformą liturgiczną papieża Pawła VI z 1970 roku. Tłumaczenie Mszału na języki narodowe, wprowadzone w nim zmiany, zdaniem niektórych, są odpowiedzialne za to, że mamy do czynienia z aktualnym kryzysem na płaszczyźnie liturgicznej. Jakkolwiek zdania w tej kwestii są podzielone, to,że stan celebracji liturgii w wielu miejscach pozostawia wiele do życzenia wzrasta w świadomości coraz większej liczby wiernych świeckich, księży i biskupów.

Niemniej jednak ogromna rzesza ludzi, w tym księży i biskupów właśnie, nie widzi, jak sie wydaje, w katastrofalnym niekiedy stanie liturgii niczego złego. Tym, co zaś szczególnie kwitnie w liturgii, to różnego rodzaju nadużycia, które sprawiają ostatecznie, że przestaje być ona miejscem, gdzie doświadcza się spotkania z żywym Bogiem.

Za pontyfikatu Jana Pawła II pojawiło się również kilka interesujących dokumentów, które próbowały zaradzić pojawiającym się w liturgii nadużyciom. Obok encykliki „Ecclesia de Eucharistia“ (2003) rok póżniej pojawia się Instrukcja Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów „Redemptionis Sacramentum“ (2004). Ta ostatnia w szczególny sposób odnosi się do problemu liturgicznych nadużyć. Jak się wydaje, na gruncie polskim jest ona jednak mało eksponowana. Wspomniana Instrukcja wyróżnia różne stopnie „ciężkości“ nadużyć liturgicznych: od poważnych przestępstw poprzez poważne wykroczenia, na lżejszych nadużyciach kończąc. O tych najlżejszych w punkcie 174 Instrukcji jest powiedziane, że „należy ich skrupulatnie unikać i naprawiać“.

W kwestii nadużyć liturgicznych bardzo pouczająca jest sytuacja u naszych zachodnich sąsiadów. Kiedyszuka się bowiem informacji o ich występowaniuna niemieckojęzycznych portalach okazuje się, iż częstym punktem odniesienia jest właśnie wspomniana Instukcja. Dwa jej punkty są szczególnie podkreślane. Chodzi o punkty 183 i 184 „Redemptionis Sacramentum“ . W przekładzie polskim brzmią one następująco:

183. Wszyscy na miarę możliwości ze szczególnym zaangażowaniem powinni czynić wszystko, aby chronić Najświętszy Sakrament Eucharystii przed jakimkolwiek znieważeniem i zniekształceniem oraz całkowicie wyeliminować wszelkie nadużycia. Jest to bowiem najważniejsze zadanie dla wszystkich i każdego z osobna i bez jakiegokolwiek względu na osobę wszyscy są zobowiązani do wypełnienia tego dzieła.

184. Każdy katolik, czy to kapłan, czy diakon, czy wierny świecki ma prawo zgłosić skargę na nadużycie liturgiczne przed biskupem diecezjalnym lub równym mu w prawach kompetentnym ordynariuszem, lub przed Stolicą Apostolską na mocy prymatu Biskupa Rzymu. Wypada jednak, aby – jeśli to możliwe – takie zażalenie lub skarga była najpierw przedstawiona biskupowi diecezjalnemu. Zawsze jednak winno się to dokonywać w prawdzie i miłości“.

Okazuje się, że istnieje spora grupa niemieckich katolików, którzy mają dosyć dziwact, które zdarzają się w niemieckich kościołach i starają się je naprawiać. A punkt 184 Instukcji możliwość zgłaszania nadużyć liturgicznch daje nawet wiernym świeckim. Nie wszystkim jednak, w tym biskupom, podoba się to, że ktoś takowe skargi miałby składać.

Na niemieckojęzycznym obszarze mamy więc do czynienia z licznymi doniesieniami katolików o nadużyciach w liturgii. Przy tym nie są one kierowane tylko do biskupów (bo i biskupi dopuszczają się nadużyć), lecz są ujawaniane na różny sposób w internecie. Internauci nie poprzestają tylko na ogólnych stwierdzeniach, lecz podają konkretne parafie a nawet imiona i nazwiska księży, którzy, zdaniem piszących, dopuścili się tych nadużyć. Często także udostępniane są nagrania video, jak też zdjęcia je dokumentujące.

Krytyce poddawane jest nieomal wszystko. Warto przyjrzeć się niektórym z nich, które w wielu miejscach stały się normą niemieckich kościołów.

Mamy więc zarzuty wobec muzyki kościelnej wątpliwej jakości. Muzyka słabych chórów dzecięcych i fałszujących zespołów młodzieżowych to przecież nieomal rutyna nie tylko niemieckich parafii, ale i polskich.

Portal kathnews.de podaje inny przykład. Na obszarze języka niemieckiego w wielu parafiach mamy do czynienia z „karnawałowymi mszami“. Podczas nich ludzie przychodzą przebrani w róźne stroje. Podobnie kapłani i ministranci noszą maski i kostiumy. Tekst mszy jest z tej okazji odpowiednio zmieniony a celebracji liturgicznej towarzyszy karnawałowa muzyka1.

Na jednym z blogów znajdujemy z kolei takie doniesienie2. Piszący relacjonuje wypowiedź swojego kolegi nauczyciela, dotyczącą obchodów 200-lecia urodzin biskupa Kettelera w niemieckim Mainz. Ponieważ szkoła w której uczył jest szkołą katolicką, noszącą imię wspomnianego biskupa, uczniowie i nauczyciele zostali przez Ordynariat zobowiązani, w ramach szkolnych obowiązków, do wzięcia udziału w uroczystej Mszy Świętej (podobnie uczniowie i nauczyciele innych katolickich szkół, noszących imię wpomnianego biskupa). Problem polega na tym, że do tych szkół nie chodzą tylko i wyłącznie wierzący i praktykujący katolicy, ale także niewierzący, muzułmanie, chrześcijanie niekatolicy i niepraktykujący katolicy. Do komunii poszli wszyscy, wychowawcy się nie sprzeciwili a nawet pozwolili, by do komunii poszły dzieci, które były w wieku przedkomunijnym. Wielu z nich nie wiedziało, co ma z komunią zrobić... Mszy zaś przewodniczył biskup.

Co ciekawe, w oficjalnym doniesieniu w gazecie kościelnej nie było mowy o powyższych wydarzeniach, lecz pojawił się budujący komentarz o tym, jak to młodzież zebrała się, by świętować w katedrze 200-lecie urodzin biskupa.

Opublikowane w serwisie Youtube przez niemieckie wydanie telewizji gloria.tv materiały sprawiają, że włosy jeżą się na głowie. Przykładowo nagrana jest msza z pikniku country. Msza odbywa się przed sceną, dookoła znajdują się stoiska z kiełbaskami, stoły przy których ludzie piją piwo, palą papierosy, jedzą i jednocześnie słuchają Mszy. Komunia przyjmowana jest między piwem a zakąską3.

Na obszarze niemieckojęzycznym nagminnie dochodzi też do przypadków interkomunii i odprawiania mszy z pastorami protestanckimi. „Kreatywność liturgiczna“ przejwia się z kolei w omijaniu niektórych części Mszy świętej (np. wyznania win, Agnus Dei) tworzenia improwizowanych modlitw, nie mających nic wspólnego z tym, co w Mszale stoi, przerywanie Mszy różnego rodzaju „teatralnymi przedstawieniami“ i muzyką nie mającą nic wspólnego z muzyką kościelną. Przykładów można mnożyć, dokumentacja video, zdjęcia itp. jest obfita.

Jeśli jednak byśmy szukali w Polsce podobnych doniesień, to, wydaje się, że ich brak świadczy o tym, że, albo brak podobnych skrajnych nadużyć na obszarze liturgii w Polsce, albo są one na tyle marginesowe, iż nie ma zainteresowania, by w radykaly sposób je piętnować. Z drugiej strony potoczne doświadczenie niedzielnej Mszy Świętej jak i wszelkie „kuluarowe“ rozmowy na temat sposobu odprawiania tej Mszy przekonuje, że jednak z tą liturgią w Polsce nie jest do końca w porządku (przynajmniej w odbiorze wiernych). Być może rzadkie są w Polsce „poważne przestępstwa“ wobec liturgii, ale z całą pewnością zadomawiają się w niej mniejsze i większe nadużycia, które, kropla po kropli, zmieniają w świadomości wiernych wagę liturgii. O tego typu nadużyciach możemy się też dowiedzieć z polskich portali.

Trzeba jednak przyznać, że wszelkiego rodzaju liturgiczne błędy i nadużycia spotykają się często z akceptacją wielu wiernych, którzy nie dostrzegają w nich żadnego problemu, a nawet oceniają pozytywnie. Można więc powiedzieć, że „majstrowanie“ przy liturgii jest niekiedy (a może najczęściej) wynikiem błędnego przekonania, że liturgię trzeba dostosowywać do świadomości i oczekiwań ludzi (choć może lepiej należałoby stwierdzić, że dochodzi tu do błędnego rozpoznania tego, co tak naprawdę jest człowieka w stanie zaspokoić). Stąd też, być może, tak trudno uświadomić sobie księżom, którzy modyfikują i udziwniają liturgię, że robią coś złego. Wydaje się im bowiem, że przynosi to oczekiwany efekt. Ale czy faktycznie ludzie doświadczają rzeczywiście Boga? Czy sfera sacrum i profanum nie zaciera się tu niebezpiecznie w taki sposób, że Boga przestajemy traktować poważnie? Czy nie zaczynamy Go antropomorfizować, tak, że przestaje być dla nas kimś wyjątkowym i najważniejszym? Przykład wielu niemieckich parafii powinien nas skłonić do tego, by nie bagatelizować niewielkich nawet nadużyć. Mały błąd na początku po latach może stać się wielkim problemem, co właśnie w Niemczech (ale nie tylko!) jest widoczne.

Marian Pułtuski


Przypisy: 

1 http://www.kathnews.de/content/index.php/2010/02/16/weshalb-karnevalsmessen-ein-objektiver-liturgischer-misbrauch-sind/ (09.03.2013)

2 http://anmerkungendonecvenias.blogspot.com/2011/06/zwei-berichte.html

3 http://www.youtube.com/watch?v=LjR4ThHcx0o&feature=related