Chyba po raz pierwszy na wybory prezydenckie w USA będziemy patrzeć z niepokojem. Obydwoje kandydatów jest odległe od polskich marzeń, i zwycięstwo któregokolwiek budzi w nas niepokój.

Słowa Billa Clintona, byłego prezydenta USA i męża prawie pewnej kandydatki Demokratów, nie mogły wywołać w Polsce entuzjazmu. Można sądzić, że w przypadku zwycięstwa byłej pierwszej damy, stosunek nowej administracji do naszego kraju i przemian w nim zachodzących, będzie równie chłodny jak opinia 42-go lokatora Białego Domu. I nasze relacje z największym mocarstwem świata będą podobne do tych, z krajami Europy zachodniej. Biorąc pod uwagę lekceważące słowa o Polsce i krajach bałtyckich kandydata Republikanów, Donalda Trumpa, to Polacy w USA, którym zależy na starym kraju, znaleźli się w tym roku między młotem a kowadłem.

Wszyscy ludzie prezydenta…Putina?

Nadzieje związane z Hillary Clinton Polacy wiązali z jej postawą wobec Rosji. Była pierwsza dama wypowiadała się negatywnie o rządach Putina, i ostro krytykowała agresywną politykę zagraniczną Rosji. Jednak afera Panama Papers pokazały, że jej kampanijni doradcy są powiązani z Kremlem. Ujawnione przez dziennikarzy śledczych materiały pokazały, że firma lobbingowa Grupa Podesta, należąca do braci Tony’ego (skarbnika kampanii Hillary) i Johna (członka jej sztabu wyborczego) Podesta, współpracuje ze Sperbankiem, uważanym przez ekspertów za finansowy oręż Kremla. W marcu Grupa Podesta została zarejestrowana jako lobbysta Spierbanku.

Biorąc pod uwagę, że zarówno doradcy Hillary Clinton, jak i Donalda Trumpa, są finansowo powiązani z firmami będącymi instrumentami w putinowskiej polityce zagranicznej, antypolskie wypowiedzi padające z jednej i drugiej strony wydają się mieć drugie dno. Rosja od dawna traktuje Polskę jako przeszkodę w realizacji swoich imperialnych celów w Europie wschodniej czy budowania specjalnych relacji z innymi mocarstwami kontynentalnymi. I w tym kontekście, czy to lekceważące słowa Donalda Trumpa na temat amerykańskiego zaangażowania w naszym regionie, czy też krytyka stanu polskiej i węgierskiej demokracji ze strony Billa Clintona nabierają nowego znaczenia.

Czy można wykorzystać sytuacje?

Polska już dawno powinna zapomnieć o prowadzeniu polityki na zasadzie relacji, a skupić się na interesach. I właśnie w związku ze zgrzytem na linii Clintonowie-Polska, można spróbować wykorzystać sytuację na naszą korzyść. Polacy mogą wpłynąć na strategię wyborczą rozpisaną przez sztabowców Donalda Trumpa. Nowojorski miliarder liczy na poparcie białej klasy robotniczej. Ta grupa społeczna dała mu zwycięstwo w prawyborach Partii Republikańskiej. Jednocześnie, wśród Demokratów, ta sama grupa daje wyraz niechęci do Hillary Clinton, głosując na Berniego Sandersa. Republikanie liczą, że głosy właśnie białych robotników dałoby zwycięstwa w takich stanach jak Wisconsin czy Pensylwania.

Wymienione wyżej stany głosowały dotychczas na kandydatów Demokratów, jednak ich przewaga nie zawsze była duża. I tak się składa, że Polacy stanowią w nich dosyć duży procent mieszkańców. Dotychczas nasi rodacy, raczej wspierający Republikanów, nie wpływali na wyniki wyborów. Polonia pokazała swoją siłę podczas kampanii za przyjęciem Polski do NATO. Nie wiadomo jednak, czy teraz jest w stanie skupić swoje siły na tyle, aby wpłynąć na poziom poparcia jednego bądź drugiego kandydata w kluczowych jak się wydaje stanach. Organizacje zrzeszające Polaków w USA już zareagowały na słowa Billa Clintona. Zachowanie obu sztabów wobec słów byłego prezydenta pokaże, czy w ogóle polscy Amerykanie są brani pod uwagę, jako ważna grupa w nadchodzących wyborach.

Nauka na przyszłość

Bez względu na wyniki wyborów w USA, musimy przygotować się na rzeczywistość, w której dużo większe znaczenie w polityce międzynarodowej odgrywają twarde interesy. Zagrożenie dla zachodnich korporacji wynikające z prowadzenia przez polski rząd suwerennej polityki wewnętrznej i zagranicznej, wywołała gniewne reakcje nie tylko w Europie, ale i w USA. Dlatego tym bardziej musimy twardo grać na arenie nie tylko europejskiej, mocno walczyć o nasze interesy, wykorzystując każdy instrument, także zaangażowania naszych rodaków w innych krajach. Być może amerykańska Polonia nie wpłynie na wynik tegorocznych, ale warto tworzyć już zręby stałej jej współpracy z polskim rządem, podobną do tej, jaką z powodzeniem stosują Żydzi i Rosjanie. A obecna nagonka na Polskę w amerykańskiej polityce jest do tego doskonałym pretekstem. 

Bartosz Bartczak