11,5 proc. straciła w ciągu tygodnia chińska giełda. Tylko w poniedziałek - 8,5 proc. Wczoraj z globalnego systemu finansowego zniknęła kwota siedmiokrotnie większa niż polskie PKB.

Dewaluacja chińskiego juana pogrąża giełdy na świecie. Ekonomiści zastanawiają się, czy to początek nowego kryzysu walutowego.
11 sierpnia przeprowadzono dewaluacja juana, która zatrzęsła rynkami wschodzącymi, jak Wietnam czy Kazachstan. Zagraża ona także gospodarkom rozwijającym się, takim jak Brazylia czy Turcja. Decyzja Pekinu o osłabieniu swojej waluty spowodowała wyprzedaż na globalnych giełdach. W poniedziałek indeks SCI w Szanghaju spadł aż o 8,45 proc., najwięcej od 2007 r. W ciągu tygodnia giełda straciłą łącznie 11,5 proc. Spadki trwają zresztą od połowy czerwca. Wcześniej w ciągu roku indeks wzrósł o około 160 procent. Giełdy w Europie i Ameryce też idą w dół. Polski WIG i WIG20 w poniedziałek rano spadały o ponad 3 proc. Wartość firmy KGHM obniżyła się o 2 mld zł.
Dewaluacja juana jest następstwem spowolnienia gospodarczego chińskiej gospodarki. Dochodzi do tego wyprzedaż surowców na globalnych rynkach, co uderza w gospodarki od Brazylii, po Australię, Malezję i RPA. Chińskie firmy mogą teraz zastąpić eksporterów z pozostałych państw azjatyckich i wypierać na globalnym rynku swoich konkurentów z innych rynków wschodzących. Wszystko to dzieje się w momencie, kiedy amerykański Fed szykuje się do przeprowadzenia pierwszej od wybuchu globalnego kryzysu finansowego podwyżki stóp procentowych.
Kłopotem Azji jest uzależnienie gospodarek wielu krajów od Chin. Stephen Jen z SLJ Macro Partners prognozuje, że tak mocne osłabienie juana spowoduje spadek wartości walut z innych państw azjatyckich o 5-20 proc. Najbardziej narażone mają być gospodarki Wietnamu, Tajlandii, Korei Południowej i Malezji. W Europie zagrożone są Węgry, być może Turcja, a takżę  Polska.
KJ/Forsal.pl/Twitter.com/Tvp.info