Warto przyjrzeć się proponowanej przez Św. Teresę od Dzieciątka Jezus małej drodze, drodze dziecięctwa Bożego. Takie podejście do naszej wiary, naszych słabości, cierpienia praktykowane przez św. Teresę i jej naśladowców, takich jak sługa Boży ks. Aleksander Woźny może okazać się bardzo pomocne także dla braci i sióstr Niewidzialnego Klasztoru Jan Pawła II.

Ojciec Sergiusz Niziński OCD w swoim artykule „Mała droga św. Teresy od Dzieciątka Jezus” (Przewodnik Katolicki 26/2005) wyróżnił następujące kroki na tej drodze:

Pierwszą sprawą bardzo ważną dla św. Teresy było życie w prawdzie.

To ja nie mam dość sił, aby postępować według ideałów Ewangelii... 
Nie jest tak łatwo przyznać się do swojej słabości. Jesteśmy mistrzami w ukrywaniu prawdy o sobie.

Drugim krokiem, związanym z życiem w prawdzie, jest wytrwałe dążenie do swoich świętych ideałów.

Chcę kochać Boga z całych sił. Chcę być świętym. Dlatego zrobię wszystko, aby nie grzeszyć. Teresa nigdy nie złożyła broni. Doświadczając swoich słabości, nigdy nie wycofała się z tego, do czego czuła się powołana...
Twierdziła, że niczego w swoim życiu nie odmówiła Chrystusowi. Zatem mała droga nie jest hołdowaniem miernocie i minimalizmowi.

Odwrócić się od pychy

Jak pogodzić tak wielkie pragnienie kochania Boga z prawdą o nas samych, iż nie jesteśmy w stanie sprostać temu pragnieniu? Teresa uczy nas bycia małymi przed Bogiem. U podstaw naszego załamywania się podczas niepowodzeń jest nasza pycha, która nakazuje nam pokładać nadzieję w sobie.

Idąc dalej, ta pycha tak naprawdę oddala nas od centrum Ewangelii, a mianowicie każe nam polegać na samych sobie i być wielkimi przed Bogiem...

Żadne uczynki nie są w stanie nam wyjednać u Boga zbawienia. Dlatego też wolała stać przed Bogiem z pustymi rękami, a pamiętajmy, iż nigdy w życiu Bogu niczego nie odmówiła! Teresa nie marnowała żadnej okazji, aby pokazać Bogu, że Go kocha, ale to nie było dla niej powodem do jakiegokolwiek chlubienia się przed Nim.

W tym właśnie świetle zupełnie inaczej powinniśmy przeżywać nasze upadki. One niczego nie zmieniają w naszej sytuacji przed Bogiem. One nie pokazują niczego innego, jak tylko to, iż nie jesteśmy w stanie zapracować sobie na zbawienie. Należy boleć nad nimi i walczyć z nimi, gdyż obrażają Boga. To nie zmienia faktu, iż Bóg i tak chce nas zbawić za darmo. W tym leży nasza siła - w Jego miłości do nas, a nie w naszej doskonałości.

Powinniśmy jak dzieci stać przed Ojcem

Co należy czynić, gdy nie potrafimy spełniać wymagań Ewangelii? Trzeba pogodzić się z prawdą, iż Ewangelia nas przerasta. Wtedy - poucza Teresa - powinniśmy jak dzieci stać przed Ojcem. Teresa powołuje się tutaj na Pismo Święte: "Jeżeli kto jest maluczki, niech przyjdzie do mnie" (Prz 9,4) oraz "Jak matka pieści swe dziecię, tak ja was pocieszać będę, przy piersiach was poniosę i będę was kołysać na mych kolanach" (por. Iz 66,12-13).

Ojcem jest Bóg, który nas podniesie na wyższy stopień, na który nie jesteśmy w stanie wejść o własnych siłach. To, że małe dziecko nie potrafi chodzić po schodach, dla dobrego Ojca jest oczywiste. Sam tego dokona za dziecko, podnosząc je wyżej. Zatem ogólna zasada brzmi: bądźmy przed Bogiem jak dzieci, które mają prawo do błędów, do braku sił, do zniechęcenia.

Teresa mówiła o sobie, że "niepodobna jej stać się wielką". Ktoś wielki na końcu swojego życia stanie z garścią swoich tak naprawdę malutkich uczynków, które nic nie znaczą i ten właśnie będzie prawdziwie ubogi w oczach Boga. Ten zaś, kto będzie miał puste ręce, to znaczy nie będzie sądził, iż jego dobre uczynki dają mu prawo do czegokolwiek, temu sam Chrystus wręczy całą swoją miłość, którą nam wysłużył na krzyżu i zaprezentuje tę miłość w naszych dłoniach swojemu Ojcu. Teresa mówiła, iż jej bogactwem "są ramiona Jezusa".

Tylko zaufanie

Teresa pragnęła całe życie być najmniejszą z istot, bo w tym wiedziała swoją wielkość. Nie jest to takie proste, jak by się nam wydawało. Pycha, która jest bardzo subtelna, ciągle nas okłamuje i nakazuje być wielkimi. Małość jest szczególną drogą ubóstwa, które daje wielką wolność od nas samych i prowadzi nas bardzo szybko do Boga. Dlatego Teresa nazywa swoją drogę "windą" prowadzącą na szczyt świętości. "Bogu podoba się w mojej małej duszy właśnie to, że kocham moją małość i me ubóstwo oraz że ślepo ufam Jego Miłosierdziu... To zaufanie i tylko zaufanie ma prowadzić nas do Miłości".

Za: niewidzialnyklasztor.pl